Korea Północna się doigrała. Kim Dzong Un bezsilny. Dopłynął drugi okręt z USA
Pogróżki Korei Północnej nie robią wielkiego wrażenia na Stanach Zjednoczonych. Kim Dzong Un wystrzelił rakiety, gdy w Korei Południowej pojawił się pierwszy okręt podwodny z USA z napędem jądrowym. Teraz Amerykanie dokręcili dyktatorowi śrubę, bo do jednostki dołączył jeszcze jeden "atomowy" okręt podwodny.
Do Korei Południowej dopłynął USS Annapolis. Okręt o napędzie atomowym zacumował w porcie na wyspie Jeju. Tydzień wcześniej w południowokoreańskim Busan pojawił się USS Kentucky. Amerykanie wzmacniają siły u sojusznika z Południa, by poskromić apetyt komunistów z Północy na broń jądrową - donosi agencja AP, którą cytuje "San Francisco Chronicle".
Kim Dzong Un nie pozostawił wizyt okrętów bez odpowiedzi. Władze w Pjongjangu zareagowały bardzo nerwowo. Korea Północna wystrzeliła swoje rakiety po zacumowaniu USS Kentucky, a minister obrony północnokoreańskiej dyktatury zagroził użyciem broni jądrowej. To była pierwsza wizyta tej klasy jednostki w Korei Południowej od lat 80. XX wieku.
Drugi okręt - USS Annapolis - ma napęd jądrowy, ale na wyposażeniu brak broni nuklearnej. Południowokoreańska marynarka wojenna ogłosiła, że jednostka z USA musi uzupełnić zaopatrzenie, ale trwają też rozmowy o wspólnych ćwiczeniach z Amerykanami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jasny sygnał dla Kima. Atomowy okręt podwodny USA u wybrzeży Korei Południowej
Napięcie między USA a krajem Kim Dzong Una urosło w ostatnich dniach do dawno niewidzianego poziomu. Wpływa na to milczenie Korei Północnej w sprawie Travisa Kinga - amerykańskiego żołnierza, który przekroczył granicę i został pojmany przez północnokoreańskich wojskowych. Stało się to w ubiegły wtorek.
Waszyngton oświadczył, że Pjongjang ignoruje wszystkie prośby o informacje o stanie zdrowia Kinga. Nie wiadomo również, gdzie amerykański żołnierz jest przetrzymywany. Obserwatorzy zauważają, że milczenie Kima ma jeszcze bardziej podgrzać atmosferę.