Kopią groby na podwórkach. Dramatyczna sytuacja w Mariupolu
Mariupol okupowany jest przez siły rosyjskie. W mieście trzeba czekać aż 10 dni, aby otrzymać zgodę na pochówek. Przez to mieszkańcy kopią groby na podwórkach. Sytuacja w Mariupolu wciąż jest dramatyczna. Miasto jest niemal całe zniszczone.
"Kolejka na otrzymanie zgody na pochówek wynosi 10 dni. Latem. Przez ten czas mieszkańcy mają przechowywać ciało w domu albo w prowizorycznych kostnicach na ulicy. Skutki są jasne dla wszystkich" - napisał na Telegramie doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko.
Urzędnik przekazał, że to doprowadziło do tego, że rośnie liczba grobów na podwórkach. Są one własnoręcznie kopane przez bliskich zmarłych.
Tak chowają bliskich w Mariupolu
Petro Andriuszczenko dodał również, że rosyjscy okupanci szukają w Mariupolu w trybie pilnym oddziału zakaźnego, który będzie podobny do tych covidowych, które były wykorzystywanie do przechowywania ciał. Powód? Zagrożenie cholerą.
Przypomnijmy, że w Mariupolu wciąż jest dramatyczna sytuacja. W mieście nie ma wody oraz prądu. Od kilku tygodniu mer Wadym Bojczenko ostrzega przed wybuchem epidemii chorób zakaźnych. - Cholera, dezynteria i inne choroby zakaźne już są w mieście - powiedział urzędnik w wywiadzie dla ukraińskiej sekcji BBC.
Zobacz też: Ekspert "brutalnie szczerze" o sytuacji w Ukrainie. "Donbas w większości jest już przegrany"
Dramatyczna sytuacja w Mariupolu
Z kolei ukraiński resort zdrowia podał, że ma ograniczony dostęp do informacji z Mariupola. Służby zaznaczyły jednak, że przeprowadziły testy na terenach okupowanych przez siły rosyjskie i nie wykryto żadnych przypadków cholery.
Głos w tej sprawie zabrał także ONZ, który potwierdził, że znaczna część infrastruktury Mariupola została zniszczona. Z kolei przez uszkodzenie infrastruktury sanitarnej woda miesza się ze ściekami. Co więcej, stan sanitarny w Mariupolu pogarszają także ciała zabitych oraz śmieci na ulicach.
Siły rosyjskie przez prawie trzy miesiące atakowały Mariupol. Zarówno z morza, lądu, jak i powietrza. To ukraińskie miasto zostało niemal całkowicie zniszczone. Ocenia się, że zginęło tam co najmniej 22 tys. cywilów.