Kontrowersyjne słowa Jerzego Zelnika o in vitro. Aktor przeprasza
Rodzą się z tego in vitro liczne dzieciaki jakieś koszmarnie chore, połamane - mówił w programie "Tak jest" Jerzy Zelnik. Te kontrowersyjne słowa wywołały burzę. W rozmowie z WP aktor przeprasza za tę wypowiedź i tłumaczy, że poniosły go emocje.
Suchej nitki na aktorze nie zostawili na Twitterze dziennikarze i politycy. "Ale Zelnik to, za przeproszeniem, pier...nął" - napisała blogerka Kataryna. Jeszcze ostrzej zareagował politolog i dziennikarz Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: "Jerzy Zelnik to koszmarnie chory głupiec, połamany dureń, idiota i złośliwy zapluty karzeł". Agnieszka Gozdyra z Polsat News: "Pan Zelnik mówi o 'połamanych' dzieciach z in vitro? Oj, to chyba kapłani w starożytnym Egipcie mieli lepszą wiedzę medyczną". Dziennikarz Michał Majewski ironizował: "Piętnuj dzieci Faraonie. Brawo ten pan!", a Leszek Miller pytał: "Zelnik o dzieciach z in vitro: 'rodzą się chore i połamane'. A jak tam zdrowie pana Zelnika?".
Odezwały się także, choć zdecydowanie mniej liczne, głosy biorące Zelnika w obronę. "Hejt na wspaniałego człowieka za jedno niezręczne zdanie bez złej intencji - po wszystkich podłościach Olbrychskich. Odrażające" - napisał pisarz i dziennikarz Rafał Ziemkiewicz.
- Wypadło niezręcznie. Poniosło mnie - przyznaje w rozmowie z WP aktor. Zaznacza, że chciał ostrzec przyszłych rodziców, że z zapłodnieniem pozaustrojowym wiąże się ryzyko, że ich dzieci mogą urodzić się niepełnosprawne. - Jeśli ktoś chce wykorzystywać to zdanie po to, by obrażać wszystkie istnienia ludzkie zrodzone w ten sposób, to jest to typowa manipulacja - broni się.
Aktor podkreśla, że nie zgadza się z twierdzeniem, że in vitro to leczenie bezpłodności. - To ratunek dla ludzi, którzy są bezpłodni. Chwytają się tej szansy, żeby mieć dzieci. Ale są też inne szanse jak naprotechnologia, adopcja, na którą czeka wiele nieszczęśliwych dzieci. W każdej metodzie jest ryzyko, bo życie jest ryzykiem, jak pisał poeta ks. Jan Twardowski: "Większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć" - mówi WP Zelnik. - Przepraszam za to zdanie. Padło w emocjach. Oceniam samego siebie negatywnie - dodaje aktor.
O skomentowanie wypowiedzi Zelnika poprosiliśmy lekarza. Dr Grzegorz Południewski podkreśla, że zapłodnienie metodą in vitro nie wpływa na rozwój płodu i jego podatność na uszkodzenia i choroby i zasadniczo nie różni się od zarodka powstałego w sposób naturalny. - To nieuprawniona wypowiedź, atak motywowany ideologicznie, a nie medycznie. Statystycznie dzieci z in vitro rodzą się w takiej samej kondycji, jak te poczęte w sposób tradycyjny. Z punktu widzenia medycznego nie ma żadnej różnicy - mówi WP znany warszawski ginekolog i położnik.
Przyznaje, że rzeczywiście stwierdzono, że odsetek wad wrodzonych u takich dzieci jest minimalnie wyższy, ale wynika to z tego, że po pierwsze, dzieci z in vitro są diagnozowane dokładniej, a po drugie, ich rodzice, w związku z tym, że mają problemy z zajściem w ciążę, są grupą negatywnie dobraną.
To nie pierwsze kontrowersyjne słowa dotyczące in vitro. Dwa lata temu skandal wywołał ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier mówiąc o "bruździe dotykowej". - Dzieci poczęte in vitro można rozpoznać po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka. Bo ma ono dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych - stwierdził duchowny. Jego opinię podważyli genetycy. - Nie miałem zamiaru nikogo stygmatyzować - tłumaczył się potem.
Z kolei dwa miesiące temu wybuchła burza wokół duetu projektantów Domenico Dolce i Stefano Gabbany po ich słowach o "syntetycznych dzieciach". Piosenkarz Elton John wezwał wtedy do bojkotu produktów włoskich projektantów. Ich wypowiedź skrytykowała również Ewa Kopacz. - Jestem oburzona. To jest skandal, jeśli ktokolwiek próbuje stygmatyzować dzieci poczęte metodą in vitro - powiedziała premier.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska