Kontrowersyjna wystawa potomka nazisty
Friedrich Christian Flick, potomek rodziny
niemieckich przemysłowców powiązanych z hitlerowską Trzecią
Rzeszą, mimo protestów środowisk żydowskich, udostępnił szerokiej
publiczności swoją kolekcję sztuki współczesnej.
21.09.2004 | aktual.: 21.09.2004 19:07
Wystawę w berlińskim muzeum Dworzec Hamburski otworzy w środę wieczorem kanclerz Gerhard Schroeder. Od najbliższego czwartku 400 wybranych dzieł z liczącej 2500 eksponatów kolekcji dostępnych będzie dla zwiedzających.
Gromadzona od lat 80. kolekcja obejmuje dzieła sztuki pochodzące z drugiej połowy XX wieku. Wśród zgromadzonych obiektów są dzieła tak znanych twórców, jak Alberto Giacometti, Bruce Nauman, Martin Kippenberger, Luc Tuymans, Cindy Sherman i Pipilotti Rist.
Jest to problem winy i odpowiedzialności. (Friedrich Christian) Flick nie uchylał się od odpowiedzialności. Zawsze nazywał po imieniu winę i zbrodnie popełnione przez swego dziadka - powiedziała niemiecka minister stanu ds. kultury Christina Weiss na konferencji prasowej poprzedzającej otwarcie wystawy.
Krytykę pod adresem Flicka minister nazwała "dyskusją zastępczą". Kto chce prowadzić debatę o winie, powinien zapytać, na jakich fundamentach opiera się duża część niemieckiej gospodarki i czy proces denazyfikacji był wystarczająco głęboki - dodała Weiss.
60-letni kolekcjoner sztuki jest wnukiem Friedricha Flicka, który w latach 20. i 30. stworzył wielki koncern stalowy. Flick wspierał nazistowską NSDAP, przekazując jej do końca wojny 7,6 mln marek. Sam należał do NSDAP i był członkiem stowarzyszenia przyjaciół Heinricha Himmlera.
Flick wzbogacił się na produkcji zbrojeniowej oraz na majątku odebranym Żydom. W czasie wojny zatrudniał 50 tysięcy robotników przymusowych i więźniów obozów koncentracyjnych. Skazany w 1947 roku na siedem lat więzienia, wyszedł na wolność już w 1950 roku. Szybko odbudował swój koncern, rozszerzając działalność na sektor ubezpieczeń oraz branżę papierniczą i chemiczną. Do śmierci w 1972 roku odmawiał wypłaty odszkodowania ofiarom nazizmu. Na początku lat 80. wyszło na jaw, że Flick i jego synowie nielegalnie finansowali partie polityczne w RFN.
Wiceprzewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech, Salomon Korn, zarzucił Flickowi (wnukowi), że chce za pomocą pochodzących ze zbrodni "krwawych pieniędzy" zmyć winę. Dyrektor Instytutu im. Fritza Bauera we Frankfurcie nad Menem, Micha Brumlik, uznał za "polityczny skandal" brak wystawy o wojennych zbrodniach Flicka, która miała być uzupełnieniem kolekcji sztuki.
Na konferencji prasowej Friedrich Christian Flick zapewnił dziennikarzy, że jego zamiarem nie jest "upiększanie" historii własnej rodziny. Zapewnił, że ma szacunek dla krytycznych opinii. Dodał jednak, że to on sam odpowiedzialny jest za decyzje, które podejmuje, aby spełnić swoją powinność.
Flick opowiedział się za oddzieleniem historii jego rodziny od kolekcji sztuki. "Nie pozwolę na to, aby sztukę i artystów obarczano odpowiedzialnością za historię mojej rodziny" - podkreślił.
Flick odmówił udziału w funduszu odszkodowawczym niemieckiego przemysłu dla robotników przymusowych, który powstał w 2001 roku. "Wybrałem inną drogę" - powiedział. Przypomniał, że założył w Poczdamie fundację przeciwko ksenofobii, rasizmowi i nietolerancji.
Odpowiadając na pytanie, czy zamierza pokazać swoją kolekcję także w krajach, z których pochodzili robotnicy przymusowi, Flick wskazał na polemiczne dyskusje na temat wystawy. Okazało się, że wystawa doprowadziła do dużej polaryzacji w niemieckim społeczeństwie - powiedział Flick. Dodał, że podobnie mogłoby być w Polsce, Czechach czy na Węgrzech. Tutaj trzeba wykazać dużą wrażliwość - podkreślił.