Kontrowersje wokół pogrzebu Kohla. "Groteska"
Plany europejskich uroczystości pogrzebowych Helmuta Kohla budzą w Niemczech mieszane uczucia. Krytycznie oceniany jest brak państwowej ceremonii żałobnej.
22.06.2017 | aktual.: 25.03.2022 13:19
Niemiecka prasa zauważa, że przygotowania do uroczystości pogrzebowych Helmuta Kohla stają się coraz bardziej groteskowe. Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważa, że "było tylko kwestią czasu, aż ten domek z kart, jakim był pomysł europejskiego pogrzebu Helmuta Kohla, zacznie się walić". "Próba szybkiego uczynienia z tej uroczystości aktu założycielskiego europejskiej państwowości była sztuczna i arogancka" - czytamy.
Komentator gazety zauważa, że sam Kohl nie życzył sobie uroczystego pogrzebu i taka jest też decyzja jego rodziny, ale "wola niemieckiego państwa i jego obywateli też coś znaczy...”.
"Najeżona mimoza, a nie mąż stanu"
W podobnym tonie o decyzji wdowy po Kohlu pisze "Passauer Neue Presse" i przestrzega, aby "poprzez małostkowy egoizm i upór, nie zaszkodzić pamięci o tej historycznej postaci". Życzenie Kohla ws. uroczystości pogrzebowych publicysta nazywa działaniem "najeżonej mimozy, a nie męża stanu".
"Jeżeli wdowa po kanclerzu - Maike Kohl-Richter rzeczywiście próbowała nie dopuścić do tego, aby Angela Merkel wygłosiła przemówienie w czasie uroczystości pogrzebowych, to byłoby to działanie w interesie Kohla jako osoby prywatnej. Ale nie w interesie polityka, który przejdzie do historii jako kanclerz jedności” - wskazuje "Passauer Neue Presse".
"Ostatni akt dramatu"
Dziennik "Nuernberger Nachrichten" również podkreśla, że państwowe uroczystości pogrzebowe Helmuta Kohla należą się także zwykłym obywatelom. W komentarzu gazeta stwierdza, że "jako były kanclerz nie jest się już osobą prywatną". "Ludzie powinni móc w należyty sposób pożegnać się i wyrazić podziękowanie. Obok uroczystości pogrzebowych w Parlamencie Europejskim w Strasburgu na niemieckiej ziemi odbędzie się jednak tylko requiem w kościele i krótka ceremonia wojskowa. To żałośnie mało jak na najdłużej urzędującego szefa rządu w powojennej historii” - pisze niemiecki publicysta.
"Mitteldeutsche Zeitung" ocenia z kolei, że "Helmut Kohl nie umarł tak po prostu, a ostatnie wystąpienie tego polityka, który tak zdecydowanie wpłynął na niemiecką i europejską politykę, jest przeciwieństwem ciszy i pokory".
"Były kanclerz żegna się z wyczuciem politycznej symboliki i patosu. Można odnieść wrażenie, że odgrywają tu pewną rolę także mniej szlachetne pobudki jak wola zemsty czy samousprawiedliwienia. Czyni to tę śmierć ostatnim aktem dramatu” - czytamy.
Były kanclerz federalny Niemiec i przewodniczący Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej Helmut Kohl zmarł 16 czerwca w swoim domu w Ludwigshafen w Nadrenii-Palatynacie w wieku 87 lat. Uroczystości żałobne odbędą się 1 lipca w Strasburgu.
Oprac. Wojciech Szymański