Konieczne są kolejne ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej
Najprostszym sposobem, by dowiedzieć się, czy na pokładzie rządowego tupolewa doszło do eksplozji, jest sprawdzenie informacji na temat badania bębenków w uszach ofiar katastrofy, które podczas wybuchu powinny zostać poważnie uszkodzone. – W znanych mi dokumentach nie ma o tym ani słowa – przyznaje poseł Antoni Macierewicz.
Według ustaleń ekspertów pracujących dla zespołu parlamentarnego badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej rządowym tupolewem wstrząsnęły dwa potężne wybuchy. W środę podczas posiedzenia zespołu jeden z naukowców, dr Grzegorz Szuladziński, przedstawiał wyniki swoich badań poświadczające powyższy scenariusz.
W jego ocenie wciąż można je zweryfikować, badając dokładnie wrak, nawet mimo wielu zniszczeń powstałych na skutek trzymania go od blisko dwóch lat pod gołym niebem czy rozcinania samolotu na części przez rosyjskich funkcjonariuszy. Wraku tupolewa wciąż jednak nie mamy i nic nie wskazuje na to, by ta sytuacja zmieniła się w najbliższym czasie.
Sposób, aby wykluczyć lub potwierdzić hipotezę wybuchów, może jednak być prostszy niż ściąganie wraku do Polski. Wystarczy czynność polegająca na przejrzeniu protokołów sekcyjnych i sprawdzenie stanu błony bębenkowej ofiar katastrofy. Jeśli na pokładzie doszło do eksplozji, powinny być poważnie uszkodzone w charakterystyczny sposób.
– W wyniku eksplozji powstają zmiany, które można też wykryć w bębenkach uszu. Tkanka bębenkowa nie podlega szybkiemu rozkładowi – tłumaczy prof. dr hab. Karol Śliwka, kierownik Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy. – Owszem, w takich wypadkach błony bębenkowe powinny być wyraźnie uszkodzone, zatem ich badanie może być szalenie istotne dla ustalenia faktów – przyznaje dr Szuladziński, ekspert, który badał już 456 katastrof lotniczych. Problem w tym, że jak dotąd nikt oficjalnie tych zapisów w protokołach nie widział.
– Jestem lekarzem i uważnie przejrzałem te dokumenty. Nie było tam słowa o błonie bębenkowej czy uszach. Nie przypominam sobie takiego fragmentu. Jednak te badania sekcyjne są całkowicie niewiarygodne, więc nie traktowałem tych rzekomych sekcji jako poważnych analiz – mówi dr Andrzej Fedorowicz, brat Aleksandra Fedorowicza, tłumacza prezydenckiego, który zginął w Smoleńsku.
Podobne informacje „nie pamiętam”, „nie było”, „raczej nie” padają z ust innych członków rodzin. Potwierdza to także przewodniczący zespołu parlamentarnego Antoni Macierewicz. – Nie widziałem tych dokumentów, ale one nie mają właściwie żadnego znaczenia, już kilkakrotnie podważyliśmy ich wiarygodność, udowadniając fałszerstwo. To kolejny powód, aby przeprowadzić ekshumacje wszystkich ofiar – przyznaje.
Katarzyna Pawlak