Koniec upiornej burki?
Trzy postacie, jak trzy upiory spacerują o świcie po promenadzie. Czarne od stóp do głów, zakryte po czubek głowy pomimo dającego się już odczuć upału. Takie obrazki można było obejrzeć w Lloret de Mar latem ubiegłego roku. Czy niedługo jemu podobne znikną z krajobrazu Hiszpanii? Katalońska Lerida, jako pierwsze miasto wydała oficjalny zakaz noszenia burek w miejscach publicznych.
31.05.2010 | aktual.: 31.05.2010 17:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pomimo faktu, iż niektórzy z wyznawców islamu mieszkający w Europie, starają się dostosować do kultury zachodu, wielu muzułmanów będących emigrantami, podchodzi do spraw odzienia, jak do świętej manifestacji swojej religii i kultury.
Wśród imigrantów w Hiszpanii muzułmanie stanowią bardzo wyskoki odsetek. Największa ich społeczność zamieszkuje Katalonię. Nic, więc dziwnego, iż właśnie w katalońskim mieście wprowadzono pierwszy, oficjalny zakaz noszenia burki w miejscu publicznym.
Hiszpańska moda uliczna - zobacz zdjęcia.
Zakaz wszedł w życie w maju tego roku. Dotyczy on miejsc publicznych, takich jak urzędy, szkoły, stadiony. Wywołał on wiele gorących dyskusji i skrajnych emocji nie tylko w środowiskach muzułmańskich. Także kataloński rząd, hiszpańscy politycy i zwykli obywatele mają na ten temat różne opinie.
Burmistrz Leridy, pani Angel Ros, wydając przedmiotowy zakaz, powołuje się na prawo, iż władze miasta mogą określać kryteria dla korzystania z miejsc publicznych na swoim terenie. Stwierdza także, iż wartości takie, jak równość płci i szacunek dla kobiet są w kraju niepodważalne.
Za wprowadzeniem zakazu, według pani burmistrz, przemawiają powody społeczne, zdrowotne, kulturowe oraz istotne względy bezpieczeństwa. Natomiast sprawa noszenia burki na ulicach, nie leży w gestii władz miejskich, ale wymaga regulacji rządu katalońskiego lub hiszpańskiego. Ros spodziewa się debaty na ten temat ze strony władz krajowych i autonomicznych.
Premier Katalonii Jose Montilla uważa, iż problem noszenia burki w miejscach publicznych jest sztucznie wyolbrzymiany, gdyż, jak mówi, na ulicach bardzo rzadko widuje się odziane w nie muzułmanki. Dodaje, iż w przyszłości może stać się to problemem, ale dzisiaj nie jest. Natomiast reprezentanci społeczności islamskiej mieszkającej w Leridzie, już zapowiedzieli złożenie skargi do Trybunału Konstytucyjnego.
Większość mieszkańców wielokulturowej Hiszpanii nie dostrzegała żadnego problemu, zanim nie został on nagłośniony w mediach. Zaczęło się od walki o chustek noszonych przez muzułmańskie dziewczęta w szkołach. W Hiszpanii nie ma zakazu ich noszenia, ale poszczególne szkoły mogą wprowadzać swoje własne regulacje dotyczące stroju.
Cała „afera chustowa” rozpoczęła się właśnie od wprowadzenia takiego zakazu w szkole w Pozuelo de Alarcon, kiedy to zabroniono muzułmańskiej uczennicy wstępu do szkoły z chustą na głowie. Wolno jej było przebywać jedynie w wyznaczonym pomieszczeniu, w którym mogłaby przepisywać prace szkolne z zeszytów koleżanek.
Opinie Polaków i innych mieszkańców Hiszpanii
Wśród stosunkowo ”świeżych” imigrantów przeważa stanowisko, iż powinno się wprowadzić całkowity zakaz noszenia burek w miejscach publicznych i na ulicach, a w szkołach powinien obowiązywać także zakaz przychodzenia w chustach na głowach. Jednak im dłuższy staż zamieszkania poza ojczyzną, tym większa tolerancja. Słychać nawet głosy, iż wszyscy podejmujący tego typu decyzje, jeśli nie mają ich, czym uzasadnić, to zawsze mogą powołać się na walkę z terroryzmem.
Iwona z Barcelony uważa, iż w czasach kolczyków w różnych miejscach ciała, czasach tatuaży, kolorowych włosów, dredów i okularów zakrywających większość twarzy, wprowadzanie tego typu zakazów mija się z celem.
Iwona zauważa, że z jednej strony Katalończycy skarżą się na roznegliżowanych turystów na miejskich ulicach i wprowadzają „kodeks ubraniowy”, jak to zrobili w Barcelonie, a z drugiej strony przeszkadza im zakrywanie ciała. - O co tu tak naprawdę chodzi? - zastanawia się Iwona. - Może po prostu to brak tolerancji dla innej kultury? Przecież to nie nasza sprawa, w co ubiera się muzułmanka – dodaje.
Monika Jasińska z Girony stwierdza, iż rozumie zakaz dotyczący konserwatywnej burki, która uniemożliwia identyfikację noszącej go osoby. - Myślę, że za tym przemawiają względy bezpieczeństwa”. Poza tym, dodaje, problem byłby mniejszy, gdyby wszystkie te kobiety nosiły burki dobrowolnie, ale niektóre są do tego przymuszane - dodaje.
- Fundamentalnym prawem człowieka jest także prawo do wdziewania na siebie odzieży według własnego uznania, jeśli nie uraża się w sposób drastyczny obowiązujących na danym obszarze zwyczajów. A kogo może urazić chusteczka na głowie? Co innego burka zakrywająca całą kobietę. W tym przypadku ze względu na bezpieczeństwo w miejscach publicznych, włączając ulice, powinien obowiązywać całkowity zakaz - mówi Krzysztof z Barcelony.
Mając na uwadze względy bezpieczeństwa, wchodzenie do miejsc publicznych czy to w burce, czy w stroju motocyklisty z kaskiem na głowie, wydaje się być tak samo nieodpowiednie i bez znaczenia jest, czy zamaskowanie ubiorem ma podłoże religijne, kulturowe, czy też jest jednorazową zachcianką. Logiczną jest, bowiem potrzeba identyfikacji wizualnej człowieka znajdującego się w miejscu publicznym.
Ingerencja w zwyczaje imigrantów zamieszkujących Hiszpanię jest tematem bardzo złożonym i trudnym. Jednak bez wchodzenia w religijne dywagacje, poprawność polityczną czy też dyskusje o równości płci, zakaz noszenia burki wydaje się być uzasadniony.
Czas pokaże, czy zakaz z Leridy znajdzie naśladowców w innych hiszpańskich miastach, czy też pozostanie samotnym wybrykiem pani burmistrz, jak wprowadzony przed dwu laty zakaz całowania się na plaży w innej katalońskiej miejscowości - malowniczej Tossa de Mar.
Z Lloret de Mar dla polonia.wp.pl
Kinga Jankowska