Koniec rosyjskiej interwencji w Syrii? Rosja osiągnęła to, o co jej chodziło
• Rosja ogłosiła częściowe wycofanie swoich sił z Syrii
• Zdaniem ekspertów, Rosjanie osiągnęli niemal wszystkie najważniejsze cele
• Możliwy jest teraz ponowny zwrot Moskwy ku Ukrainie
Rosyjska operacja wojskowa w Syrii zakończyła się tak niespodziewanie, jak się zaczęła. W poniedziałek Kreml ogłosił powrót większości rosyjskich sił do domu, oznajmiając, że osiągnęły one wszystkie zaplanowane cele. I to mimo faktu, że Państwo Islamskie - oficjalny powód wkroczenia rosyjskich wojsk do Syrii - nie zostało nawet poważnie osłabione na skutek rosyjskiej interwencji.
Co więcej, mimo zawartego w Syrii zawieszenia broni, polityczne rozwiązanie konfliktu jest wciąż daleko, a wycofanie się Rosjan osłabi głównego sojusznika Moskwy, Baszara al-Asada. To dzięki wsparciu rosyjskiego lotnictwa siłom jego reżimu udało się odbić tysiące kilometrów kwadratowych terytorium, w tym kluczowe tereny na północy Syrii pod największym miastem kraju, Aleppo. Co zatem stoi za nagłą decyzją Moskwy?
Zdaniem Gustava Gressela, analityka Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR), dla Kremla interwencja w Syrii nigdy nie była nakierowana na konkretne cele wewnątrz tego kraju, lecz była jedynie narzędziem szerszej polityki wobec Zachodu, a także polityki wewnętrznej.
- Tylko Zachód miał nadzieję, że Rosji naprawdę chodziło o Syrię. Sytuacja tam jest prawie nierozwiązywalna, a Rosja nie chce więcej inwestować aktywów potrzebnych do zakończenia konfliktu na rosyjskich warunkach. Dlatego znów zostawia ten problem Ameryce, powracając do roli krytyka Zachodu - mówi Gressel w rozmowie z WP. - Tymczasem Kreml osiągnął efekt propagandowy na jaki liczył, a militarnie jego interwencja podtrzymała reżim Asada wystarczająco mocno, by wykluczyć jego upadek - przynajmniej na ten moment - dodaje ekspert, zwracając uwagę na sposób, w jaki powrót wojsk został przedstawiony w rosyjskich mediach. Zakończenie operacji pokazywane jest jako tryumf, a powracający do kraju piloci witani są jak bohaterowie.
Również zdaniem dr Macieja Milczanowskiego, eksperta ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z WSIiZ w Rzeszowie, Rosja rzeczywiście osiągnęła swoje cele w Syrii. - Dla Putina celem nie było pokonanie terrorystów. Celem było osiągnięcie statusu światowego mocarstwa, niemal równorzędnego wobec USA. I przynajmniej w warstwie wizerunkowej to osiągnął - mówi WP analityk Fundacji Pułaskiego. Milczanowski zwraca uwagę na fakt, że oznajmiony powrót wojsk jest jedynie częściowy i nie obejmuje rosyjskich baz wojskowych w Syrii - portu Tartus oraz bazy lotniczej w Latakii. Obie te placówki zostały podczas pobytu Rosjan wzmocnione. - Rosjanie zawsze dawali do zrozumienia, że chodzi im nie o Asada, lecz o ich bazy oraz wpływy na Bliskim Wschodzie. I to sobie zapewnili. A że operacje militarne wiązały się dla Moskwy z ogromnym kosztem, szczególnie w obecnej sytuacji gospodarczej, to Rosja tylko na tym wycofaniu skorzysta - dodaje.
Zdaniem analityka, wyjście Rosjan ma szanse nieco osłabić napięcia w regionie, szczególnie te z Turcją, które w ostatnich tygodniach groziły otwartym konfliktem między tymi państwami. Lecz nie musi być to dobra wiadomość dla Europy.
- To jest sygnał dla Ukrainy i całej Europy. Rosja dogadała się w Syrii z Ameryką i stała się drugim mocarstwem światowym. Rezygnuje z działania na Bliskim Wschodzie, by zaangażować się bardziej na Ukrainie - mówi Milczanowski. - Tymczasem ani USA, ani tym bardziej Europa wciąż nie ma jasnej strategii, jak postępować z Rosją. To Moskwa po raz kolejny rozdaje karty - podsumowuje ekspert.