ŚwiatKoniec polsko-niemieckiej wojny o dziecko?

Koniec polsko-niemieckiej wojny o dziecko?

Nie doszło do wydania kilkuletniego syna ojcu zamieszkałemu w Niemczech. Na wyznaczony przez kuratora na poniedziałek termin odebrania dziecka matce i przekazania go ojcu stawili się oboje rodzice i oświadczyli, że dążą do ugody - poinformował Sąd Okręgowy w Krakowie.

02.06.2009 | aktual.: 02.06.2009 13:34

Decyzją krakowskiego sądu zamieszkała w Polsce matka powinna wydać dziecko ojcu zamieszkałemu w Berlinie - obywatelowi Niemiec. Ponieważ matka w wyznaczonym terminie nie przekazała dziecka, sąd ustanowił kuratora i wszczął postępowanie zmierzające do odebrania dziecka. Gdyby matka nie wydała syna dobrowolnie, dziecko zostałoby odebrane w asyście policji.

Na mocy planowanej ugody, omawianej podczas postępowania mediacyjnego już po zapadnięciu prawomocnego postanowienia o wydaniu dziecka, rodzice zdecydowali się na wstrzymanie na miesiąc wydania dziecka. W ciągu tego miesiąca matka zezwoli dziecku na weekendowe kontakty z ojcem, natomiast ojciec wycofa oskarżenia przeciwko żonie i będzie wnosił o cofnięcie nakazu aresztowania, wydanego przez niemiecki sąd.

Po miesiącu - jak zadeklarowali oboje rodzice przed kuratorem - matka przekaże syna ojcu i wyjedzie razem z nimi do Niemiec.

Sprawa dotyczy dziecka polsko-niemieckiego małżeństwa. W wyniku nieporozumień rodzinnych ojciec wyprowadził się z mieszkania w Berlinie, zabierając syna. Wniosek matki o natychmiastowe wydanie dziecka został oddalony przez niemiecki sąd. W postępowaniu toczącym się przed niemieckim sądem rodzinnym ojcu przyznano tymczasowe prawo do opieki nad synem. Wtedy matka, której nie pozbawiono praw rodzicielskich, w listopadzie 2007 r. przywiozła 3- letniego wówczas syna do Polski. Na wniosek ojca o ściganie żony niemiecki sąd karny wydał za nią Europejski Nakaz Aresztowania (ENA).

Michael M. złożył także do krakowskiego sądu rodzinnego wniosek o wydanie syna. W pierwszej instancji sąd nakazał wydanie dziecka. W wyniku odwołania matki sprawa trafiła do drugiej instancji. Przed poprzednią rozprawą odwoławczą w styczniu Beata M. została zatrzymana w sądzie na podstawie ENA.

Wydania kobiety do Niemiec odmówił jednak krakowski sąd. O odmowę wykonania ENA wnosiła nawet krakowska prokuratura. Jak stwierdził pod koniec stycznia krakowski sąd, "powodem odmowy wykonania ENA było to, że przestępstwo, za które obywatelka Polski jest ścigana w Niemczech, nie stanowi przestępstwa w Polsce, ponieważ nie została ona pozbawiona praw rodzicielskich". W marcu krakowski sąd uznał, iż Beata M. dopuściła się bezprawnego uprowadzenia syna i nakazał jej wydanie dziecka ojcu, Michaelowi M., obywatelowi Niemiec.

Wydając nakaz wydania dziecka ojcu, sąd drugiej instancji podkreślił, że chociaż matka na gruncie prawa karnego nie popełniła przestępstwa, to jednak jest winna bezprawnego uprowadzenia dziecka. Jak stwierdził, na mocy obowiązujących obecnie przepisów unijnych, w tym Konwencji Haskiej, postanowienie nie mogło być inne i matka powinna wydać syna. Sąd powołał się na przygotowany przez ojca harmonogram opieki psychologicznej, jaką zapewnił dla dziecka, i wezwał rodziców do rozmów i wspólnego poszukiwania rozwiązań chroniących dobro dziecka.

Sąd zwrócił też uwagę, że postanowienie niemieckiego sądu o powierzeniu opieki ojcu jest tymczasowe i że w sprawie nie zapadła jeszcze ostateczna decyzja.

Sprawą interesowały się niemieckie i polskie media, z uwagi na coraz częściej zgłaszane problemy z uregulowaniem praw rodzicielskich przez polsko-niemieckie rodziny i ze względu na precedensową odmowę wydania przez sąd osoby na podstawie ENA. - Nie wiem, co dalej będzie, nie mogę wrócić do Niemiec, bo zostanę aresztowana. Nie wierzę, że mąż będzie ze mną rozmawiał, bo dla niego istnieją tylko wyroki, a ja w Niemczech na pewno stracę prawo do opieki nad synem - mówiła dziennikarzom po wyroku Beata M.

Z kolei Michael M. przekonywał dziennikarzy, że żona, z którą obecnie przeprowadza rozwód, mogłaby mieszkać w Berlinie w tym samym bloku, co on z synem, i mogłaby widywać się z dzieckiem bez przeszkód w wyznaczonych terminach.

Jak mówił, "w Niemczech postępowanie nie zostało zakończone i niemiecki sąd tak samo jak polski będzie decydował w oparciu o najlepiej pojęte dobro dziecka". Zapewniał, że "poprosi prokuratora, by nie stosował ENA" wobec Beaty M.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
sądniemcyrodzina
Zobacz także
Komentarze (0)