PolskaKoniec Parlamentu Europejskiego jaki znamy? "Dominacja chadeków i socjalistów może zostać przerwana"

Koniec Parlamentu Europejskiego jaki znamy? "Dominacja chadeków i socjalistów może zostać przerwana"

• W 2019 roku może dojść do przetasowań sił w PE
• W Europie rosną nastroje eurosceptyczne
• Wawrzyk: dominacja chadeków i socjalistów może zostać przerwana
• W ocenie eksperta większość w PE mogą zdobyć konserwatyści i eurosceptycy

Koniec Parlamentu Europejskiego jaki znamy? "Dominacja chadeków i socjalistów może zostać przerwana"
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Michał Łepecki
Michał Fabisiak

27.05.2016 | aktual.: 28.05.2016 15:53

Po najbliższych wyborach do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w 2019 roku, może dojść do sporych przetasowań w tej unijnej instytucji. Na Starym Kontynencie rośnie poparcie dla partii opowiadających się za ograniczeniem roli brukselskich urzędników. Świadczą o tym chociażby wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych w Polsce, lokalnych w Niemczech czy we Francji, oraz sondaże, z których wynika, że poprawiają się notowania dla ugrupowań prawicowych i eurosceptycznych.

Tak jest na przykład w największym pod względem liczby ludności kraju członkowskim, czyli w Niemczech. Postawa kanclerz Angeli Merkel wobec kryzysu imigranckiego przyczyniła się do spadku notowań jej macierzystej partii oraz zwiększyła liczbę zwolenników prawicowych populistów. W ostatnim sondażu przeprowadzonym na zlecenie dziennika "Bild" poparcie dla Alternatywy dla Niemiec zadeklarowało 13 proc. badanych. To pokazuje, że AfD ma już więcej wyborców od Zielonych czy Lewicy, a liczniejszym elektoratem od niej może pochwalić się tylko CDU i SPD.

- Rok temu ugrupowanie to nie odgrywało w Niemczech żadnej roli. Dziś cieszy się kilkunastoprocentowym poparciem, a w niektórych landach, czego dowiodły wybory lokalne, wynosi ono nawet ponad 20 proc. To pokazuje skalę intensywności przepływu elektoratu. Jeśli utrzyma się ta dynamika, ugrupowanie to powinno spokojnie przeskoczyć SPD i zbliżyć się do chadeków - mówi Wirtualnej Polsce dr hab. Piotr Wawrzyk z Katedry Europeistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Jest to możliwe, bo - jak pokazują badania opinii publicznej - do głosowania na AfD skłania Niemców przede wszystkim chęć pokazania żółtej kartki obecnej kanclerz. A że aż 81 proc. wyborców zza Odry źle ocenia kurs obrany przez Angelę Merkel, stąd wniosek, że wynik prawicowych populistów może być w imponujący.

Dobry rezultat Alternatywy dla Niemiec wzmocniłby pozycję frakcji eurosceptycznych, takich jak Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej oraz Europa Narodów i Wolności. Do pierwszej należy m.in. brytyjska Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa dowodzona przez Nigela Farage'a, która w najbliższych wyborach do PE znów ma szansę odnieść zwycięstwo. Na triumf może liczyć także francuski Front Narodowy Marine Le Pen, który w ubiegłym roku wygrał pierwszą turę w wyborach regionalnych. Wysokie poparcie utrzymuje również włoski Ruch Pięciu Gwiazd. Ugrupowanie Beppe Grillo znów może wprowadzić do PE dwucyfrową liczbę deputowanych. W pozostałych państwach członkowskich eurosceptycy nie powinni uzyskać aż tylu mandatów co w Wielkiej Brytanii, Francji czy Włoszech, ale niewątpliwie zwiększą oni liczbę swoich przedstawicieli w PE, kosztem socjalistów czy chadeków.

Może tak być chociażby w Austrii. Zapowiedzią tego jest wynik ostatnich wyborów prezydenckich w tym kraju, które przyniosły sensacyjne rozstrzygnięcie. Otóż, Norbert Hofer, kandydat Austriackiej Partii Wolnościowej, niespodziewanie wygrał pierwszą turę, a w drugiej przegrał o włos. To pokazuje, że i Austria zaczyna patrzeć w eurosceptycznym kierunku. Jeśli podobne nastroje utrzymają się do 2019 roku, triumf FPO w wyborach do PE stanie się faktem. Własnych przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego przeciwnicy UE powinni wprowadzić też na Węgrzech, Słowacji, na Łotwie, Litwie, w Czechach, Szwecji i oczywiście Polsce, gdzie - oprócz KORWiN - do PE może dostać się Ruch Kukiz'15, który nie zalicza się raczej do grona euroentuzjastów.

W 2019 roku liczbę swoich eurodeputowanych powinna zwiększyć także Partia Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Obecnie posiada ona 74 eurodeputowanych. Do EKR należy Prawo i Sprawiedliwość, które według aktualnych sondaży może być pewne wyborczego triumfu w Polsce. W Danii rośnie w siłę Partia Ludowa, która w eurowyborach może zająć nawet pierwsze miejsce. Obecną liczbę eurodeputowanych powinna utrzymać brytyjska Partia Konserwatywna, oczywiście pod warunkiem, że państwo to nie wystąpi z Unii Europejskiej.

Nie wiadomo też, jak w przypadku dobrego wyniku konserwatystów, zachowa się węgierski Fidesz. - Obecnie należy on do frakcji europejskich chadeków, ale nie jest powiedziane, że tak samo będzie w przyszłej kadencji. Podobne wątpliwości dotyczą zresztą kilku innych ugrupowań - mówi dr hab. Wawrzyk. I dodaje, że nie wiadomo też, jak rozwinie się sytuacja na francuskiej scenie politycznej po przyszłorocznych wyborach prezydenckich i parlamentarnych.

- Jeżeli Republikanie poniosą klęskę w konfrontacji z Frontem Narodowym, niewykluczone, że we Francji pojawi się nowe ugrupowanie. Może być ono zbliżone do RN, ale będzie reprezentować większy eurorealizm charakterystyczny dla frakcji Konserwatystów i Reformatorów - przewiduje ekspert UW. To wszystko sprawia, że w 2019 roku EKR może udać się wprowadzić do Parlamentu Europejskiego nawet trzycyfrową liczbę deputowanych.

- Jeśli do 2019 roku UE nie upora się z kryzysem imigranckim, a w państwach członkowskich dojdzie np. do buntu uchodźców, to dominacja chadeków i socjalistów w PE może zostać przerwana. Pokuszę się o stwierdzenie, że Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy wraz z ugrupowaniami eurosceptycznymi zdobędą większość mandatów - przewiduje dr hab. Wawrzyk. W ocenie eksperta nie oznacza to, że dojdzie do utworzenia koalicji tych formacji PE.

- Nie wierzę, żeby mogli razem funkcjonować. EKR nie jest przeciwnikiem UE tylko opowiada się za innym modelem jej funkcjonowania. Dlatego w koalicję wejdzie prędzej z chadekami niż eurosceptykami - oceni politolog UW. Co taki scenariusz oznaczałby dla Europy i Polski?

- Przetasowanie sił w PE spowolniłoby proces integracyjny. Projekty euro czy rozszerzenia UE o nowe kraje mogłyby upaść. Choć należy pamiętać, że konserwatyści są chociażby za współpracą militarną - mówi Wawrzyk. I dodaje, że zmiany w PE paradoksalnie niewiele oznaczałyby dla Polski. - Nie jesteśmy w strefie euro, więc nie mielibyśmy się czego obawiać pod warunkiem, że UE utrzymałaby obecną politykę w relacjach z Rosją - uważa ekspert. A takiej pewności mieć nie możemy, tym bardziej, że niejasne są powiązania niektórych ugrupowań skrajnej prawicy z państwem rządzonym przez Władymira Putina

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (364)