Koniec marzeń Chin o dominacji na Pacyfiku
Przywódcy regionu Pacyfiku wysłali wyraźny sygnał, że kraje, które chcą z nimi współpracować, muszą traktować ich z szacunkiem i rozumieć wyzwania związane ze zmianami klimatu. Podróż szefa chińskiej dyplomacji, podczas której odwiedzał kraje regionu, kończy się porażką - ocenia brytyjski dziennik "The Guardian".
Chociaż Wang wyjedzie z wieloma dwustronnymi umowami gospodarczymi i rozwojowymi, nie wróci do Chin z wielką nagrodą - kompleksowym traktatem o bezpieczeństwie, który zmieniłby krajobraz polityczny na Pacyfiku, a którego podpisania odmówiło 10 państw Pacyfiku podczas poniedziałkowego wirtualnego spotkania.
Przywódcy państw Pacyfiku przeanalizowali chińską propozycję w sposób, w jaki podejmuje się decyzje w ramach konsensusu w regionie Pacyfiku; starannie i z wyczuciem wyważyli swoją decyzję i - ku uldze tradycyjnych sojuszników - odrzucili propozycję, zauważa gazeta.
Chiny najwyraźniej nie doceniły zbiorowej reakcji państw Pacyfiku na umowę, która traktowała je zbiorczo.
Pekin stwierdził, że winę za niepowodzenie misji dyplomatycznej ponosi "kilka osób w krajach, znajdujących się pod presją i przymusem USA i byłych kolonizatorów".
Słowa te interpretowane są jako atak na prezydenta Sfederowanych Stanów Mikronezji, który ostrzegł innych przywódców państw Pacyfiku przed potencjalnym zagrożeniem dla suwerenności i niestabilności w regionie, jeśli zdecydowaliby się na zawarcie porozumienia z Chinami.
Chiny nie odpuszczą
Jednak odrzucenie umowy przez przywódców państw Pacyfiku było jednoznacznym sygnałem, że nie chcą być oni wykorzystywani jako pionki w rywalizacji geopolityczne - podsumowuje dziennik.
Do odrzucenia porozumienia miała się także przyczynić nowa szefowa dyplomacji Australii, która w tym samym czasie, co Yi odwiedziła Fidżi.
Pekin popełnił jeszcze jeden błąd, nie doceniając krajów regionu, Chiny chciały pominąć ważny regionalny organ polityczny Pacyfiku, Forum Wysp Pacyfiku. Miało to pomóc w obejściu stanowisk Australii i Nowej Zelandii. Przeciwko takiemu rozwiązaniu opowiedziały się m.in. władze Samoa. - Nasze stanowisko było takie, że nie można mieć porozumienia regionalnego, jeśli region nie spotkał się, by je przedyskutować, a bycie wezwanym na tę dyskusję i oczekiwanie, że zostanie podjęta kompleksowa decyzja lub osiągnięty rezultat, było czymś, na co nie mogliśmy się zgodzić - oceniła Fiame Naomi Mata'afa, premier Samoa.
Chiny zrażone jednym niepowodzeniem, prawdopodobnie dalej będą dążyć do korzystnych dla siebie umów w regionie.
Zobacz też: Rosja znów straszy. Pilna informacja. Były weteran komentuje
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski