Konie w potrzasku. Przestały wychodzić na pastwisko
Hodowla koni huculskich może upaść. Konie są skrajnie niedożywione. Kilka sztuk padło w ostatnich tygodniach. W stadninie dochodzić może do rażących zaniedbań. Interwencję zapowiedziały lokalne władze.
Zwierzęta w niegdyś czołowej Stadninie Koni Huculskich i Małopolskich "Amazonka" w Straszydlu na Pogórzu Dynowskim na Rzeszowszczyźnie chyli się ku upadkowi. Z 28 koni 15 jest skrajnie wychudzonych, padają z powodu niedożywienia.
Reporterka "Gazety Wyborczej", która zbadała sprawę na miejscu, ustaliła w rozmowie z mieszkańcami miejscowości, że sytuacja w "Amazonce" stała się krytyczna po zimie. Na wiosnę konie nie były wypuszczane na pastwisko, nie mają więc dostępu do świeżej trawy i przetrzymywane są przez właścicielkę w zamknięciu.
Problem pojawił się w związku z obawami kobiety prowadzącej stadninę od lat 90. Boi się ona o swoje konie, uważa, że coś im zagraża i postanowiła je chronić przed ludźmi, którzy mają złe intencje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Potrącenie na przejściu dla pieszych. Seniorka bez szans
Tutejsza hodowla hucułów, jak podaje "GW", jeszcze na początku lat 2000. uznawana była za sztandarową. Rasa, której groziło wymarcie, odrodziła się w Straszydle. Tutejsze konie zbierały medale na wystawach.
Problem w stadninie na Rzeszowszczyźnie. Konie huculskie zagrożone
Hodowla była ukierunkowana na uzyskanie koni w typie dawnego hucuła. To konik o niskim wzroście i krępej budowie ciała.
- To była zadbana, super stajnia, z wielkim potencjałem - wspomina jeden z sąsiadów Amazonki. Kłopoty pojawiły się kilka lat temu, gdy właścicielka zaczęła mieć kłopoty w podejmowaniu decyzji o sprzedaży koni.
Stado się rozrosło do kilkudziesięciu sztuk, pojawiły się problemy z utrzymaniem koni. Nieufność właścicielki wobec personelu, sąsiadów i pojawiających się w okolicy turystów wpłynęła znacząco na relację kobiety z otoczeniem.
Nie jest sama w stanie utrzymać stada, ale też nie pozwala na to, by ktokolwiek jej pomagał. Kiedy pojawiły się pierwsze niepokojące sygnały, zareagował przedstawiciel lokalnego oddziału Związku Hodowców Koni.
Marek Gibała z ZHK relacjonuje, że właścicielka po tej interwencji miała zadeklarować, że doprowadzi zwierzęta do dobrej kondycji i będzie je paść na pastwiskach. Jednak tak się nie stało.
Hucuły, zamknięte w pomieszczeniu, źle odżywione, pozbawione możliwości zdobywania świeżej trawy, zaczęły podupadać na zdrowiu. W sierpniu kilka zwierząt padło.
Kiedy zaprzyjaźnieni hodowcy zorientowali się, co się dzieje w stadninie, z wielkim trudem namówili kobietę na sprzedaż sześciu koni. Kolejnych nie chciała już przekazać w obce ręce.
O sytuacji w "Amazonce" został powiadomiony Powiatowy Inspektorat Weterynaryjny w Rzeszowie. O pomoc poproszony został w sierpniu Urząd Gminy w Lubeni.
- Inspekcja powiadomiła nas, że konie są utrzymywane w stanie rażącego zaniedbania. 15 jest bardzo wychudzonych, kolejnych 13 niedożywionych. Zostało wszczęte postępowanie w tej sprawie, poinformowaliśmy o tym właścicielkę, a ona odebrała pismo - mówi w rozmowie z "GW" Adam Skoczylas, wójt gminy Lubenia.
Przeczytaj również: Tajemnice Wisły. Ukazały się ludzkim oczom
Interwencja urzędników gminnych sprawiła, że konie znów miały siano i zaczęły wychodzić na pastwisko. Pilnowała tego przydzielona do opieki nad zwierzętami osoba. Jednak nie trwało to długo, bo właścicielka wypędziła pracownika i zamknęła bramę.
Gmina zdecydowała więc o przeniesieniu koni do stajni, w których będą miały zapewnione dobre warunki. - Decyzja o czasowym odebraniu zwierząt zostanie podpisana w czwartek - zapowiada wójt Skoczylas.
Gdzie i kiedy hucuły zostaną przeniesione, okaże się w najbliższych dniach.- Na pewno w pierwszej kolejności zabierzemy tych 15 zwierząt, które są w najgorszym stanie - zapowiada wójt.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"