Konflikt polsko-białoruski inspirowany przez Moskwę
Konflikt między Mińskiem a Warszawą wokół
Związku Polaków na Białorusi, pomimo braku bezpośrednich dowodów,
może być inspirowany przez Moskwę - pisze w najnowszym numerze
opiniotwórczy ukraiński tygodnik "Dzerkało Tyżnia".
01.08.2005 | aktual.: 01.08.2005 13:30
Jego zdaniem, w analizach rosyjskich strategów przeważa pogląd, że ubiegłoroczną "pomarańczową rewolucję" na Ukrainie zorganizowały polskie służby specjalne za amerykańskie pieniądze.
Wszystko to sprawiło, że wypowiedzi o grupach z Polski i Litwy działających w celu przeprowadzenia rewolucji na Białorusi, stały się obowiązkowym elementem każdego przemówienia białoruskiego prezydenta - czytamy w artykule zatytułowanym "Łukaszenkę otoczyli polscy szpiedzy".
"Oczywiście nie ma żadnych dowodów na to, że Aleksander Grigoriewicz (Łukaszenka) uważa wszystkich Polaków za szpiegów i rewolucjonistów zgodnie ze wskazówkami Kremla" - pisze "Dzerkało Tyżnia". Tygodnik przytacza jednocześnie fakty, na podstawie których można twierdzić, że konflikt między Mińskiem a Warszawą jest przez Moskwę popierany.
"Po zagadkowej kolacji Łukaszenki z (prezydentem Rosji Władimirem) Putinem, która miała miejsce w ubiegłym tygodniu (...) retoryka białoruskiego prezydenta (pod adresem Polski) stała się jeszcze bardziej brutalna" - czytamy.
Zaczął on mówić o "instrukcjach z Waszyngtonu" zachęcających białoruskich Polaków do nielegalnych działań oraz zapowiedział, że nie pozwoli, by białoruscy obywatele byli marionetkami, albo "mięsem armatnim Warszawy i Waszyngtonu".
"Dzerkało Tyżnia" pisze o wizycie na Białorusi wiceministra spraw zagranicznych Rosji Grigorija Karasina, po której zdezawuowano ustalenia o kontynuowaniu kontaktów w interesie rozwoju polsko- białoruskiej współpracy, zawarte przez sekretarzy rad bezpieczeństwa narodowego Polski i Białorusi Jerzego Bahra i Hienadzia Niewyhłasa. "Gdyby ustalenia te były przestrzegane, sytuacja mogłaby się rozwinąć w innym kierunku" - czytamy.
"Kreml z pomocą Białorusi podtrzymuje iluzję (swych) dawnych wpływów na obszarze poradzieckim, a Łukaszenka chętnie mu w tym pomaga" - pisze dalej tygodnik. Kto jak kto, ale białoruski przywódca rozumie, że jego trwanie przy władzy zależy od (jego) sukcesów w tworzeniu sojuszniczego (rosyjsko-białoruskiego) państwa" - podsumowuje "Dzerkało Tyżnia".
Jarosław Junko