Komorowskiego czeka test. "Musi się pilnować"
Chińczycy przywiązują wielką wagę do ceremoniału i protokołu dyplomatycznego; ukłony, komplementy i podarunki to tylko niektóre elementy etykiety, o których musi pamiętać prezydent w czasie oficjalnej wizyty w Chinach - mówi ekspert dr Janusz Sibora.
W niedzielę rozpoczęła się oficjalna wizyta prezydenta Bronisława Komorowskiego w Chinach.
W Pekinie Komorowski spotka się z prezydentem Hu Jintao i premierem Wen Jiabao, a także będzie uczestniczył w forum gospodarczym i akademickim. Prezydent ma przekonywać polityków i środowiska biznesowe w Państwie Środka do inwestowania w Polsce, a także zachęcać do zakupu polskich obligacji.
Jest to pierwsza od 14 lat wizyta polskiego prezydenta w Chinach.
Chińczycy przywiązują większą wagę do ceremoniału i protokołu dyplomatycznego niż Europejczycy i mają w tej dziedzinie znakomitych specjalistów. Te sztywne zasady, jeśli się je dobrze zna, dają szansę na korzystne zaprezentowanie się podczas oficjalnej wizyty w Chinach. Trzeba jednak pilnować się, aby nie uchybić miejscowym zwyczajom - wyjaśnia ekspert ds. protokołu dyplomatycznego z Uniwersytetu Gdańskiego dr Janusz Sibora.
- Trzeba uważać z komplementami. Powiedzenie komukolwiek, że młodo wygląda nie będzie odebrane dobrze. Przeciwnie, w Chinach ceni się wiek i związane z nim doświadczenie - wyjaśnia. Nie należy też opowiadać dowcipów, które na skutek różnic kulturowych i językowych gospodarzom mogą nie wydawać się zabawne.
Na naturalną dla narodów słowiańskich spontaniczność w Chinach nie ma miejsca. - Dotykanie kogokolwiek jest zawsze niewskazane. Jako podręcznikowy przykład niezręczności pokazywane jest zdjęcie, na którym podczas oficjalnej wizyty George W. Bush trzyma chińskiego prezydenta za rękaw marynarki. Ponadto za nietakt uchodzi nadmierna gestykulacja. Nie należy np. pokazywać czegoś dłonią. Podczas oficjalnego powitania gość musi zaczekać aż gospodarz pierwszy wyciągnie do niego rękę - mówi Sibora i dodaje, że sam uścisk dłoni trwa w Chinach dłużej niż w Europie.
W dobrym tonie jest natomiast pokazanie Chińczykom znajomości ich kultury i szacunku dla tradycji. Dotyczy to np. prezentów, które powinny być opakowane w wytworny papier w kolorach, kojarzących się w Chinach z pomyślnością i dobrobytem, czyli złotym, czerwonym lub różowym. Unikać należy natomiast opakowań białych lub czarnych. Prezent, podobnie jak wizytówkę, należy podawać oburącz. Według Sibory dobrze jest też, jeśli sam prezent ma znaczenie symboliczne. Udany, według niego, podarunek wybrał dla prezydenta Chin Barack Obama, który ofiarował mu wykonaną w Ameryce planszę do chińskiej gry Go. Ta strategiczna gra polega na rywalizacji o strefę wpływów i kojarzy się z dyplomacją. Obama pokazał więc, że Amerykanie równie dobrze jak Chińczycy znają zasady dyplomacji i w subtelny sposób przekazał polityczny sygnał.
- W trakcie takich wizyt niektóre szczegóły mogą mieć duże znaczenie, np. głębokość ukłonów, które zawsze należy odwzajemnić. Prezydent Komorowski zostanie też na pewno zaproszony do złożenia wizyty w jakichś zakładach przemysłowych, gdzie pracownicy mogą powitać go oklaskami. Oklaski też powinny zostać odwzajemnione - wyjaśnia ekspert.
Reguły protokołu dyplomatycznego lub etykiety mogą dotyczyć najróżniejszych rzeczy i dlatego konieczna jest pomoc fachowców. - W jednym z sąsiadujących z nami krajów prezydent ma doradców ds. protokołu, którzy zawsze przed oficjalną wizytą instruują go, jak powinien się zachować. To dotyczy nawet takich zagadnień jak to, w jakim tempie należy podchodzić do pomnika, aby złożyć pod nim wieniec i kiedy należy przyspieszyć - tłumaczy Sibora i dodaje, że w Chinach protokołem zajmują się fachowcy cieszący się na świecie opinią wyjątkowo kompetentnych. Dlatego w Chinach każde zachowanie polskiego prezydenta zgodne z protokołem, jak i ewentualne odstępstwo od niego zostanie odnotowane.
Prezydent, jak mówi naukowiec, może pomóc swojej delegacji w wykreowaniu dobrej atmosfery rozmów. Nie ma jednak obawy, że ewentualne drobne faux pas zniweczy starania. Pragmatyczni Chińczycy zdają sobie bowiem sprawę z trudności w obcowaniu z odległymi kulturami. - Jest takie przysłowie chińskie, które brzmi: "Co dziesięć mil nawyki się zmieniają, a co 100 nawet obyczaje są zupełnie inne" - dodał.