Komorowski obok zdjęcia płodu - sprawa umorzona
Prokuratura Rejonowa w Rzeszowie umorzyła dochodzenie w sprawie zniesławienia marszałka sejmu, kandydata PO na prezydenta Bronisława Komorowskiego przez rzeszowskie stowarzyszenie Contra In Vitro.
Szefowa rzeszowskiej prokuratury Ewa Lotczyk powiedziała, że dochodzenie zostało umorzone wobec "braku interesu społecznego" i nie będzie kontynuowane.
Chodzi o wożony ulicami Rzeszowa w ubiegłą środę billboard przedstawiający dwa zdjęcia: na jednym był Bronisław Komorowski, napis pod zdjęciem brzmiał: "Marszałek Komorowski popiera kompromis aborcyjny", obok umieszczono zdjęcie płodu i pod nim napis: "Kompromis aborcyjny zabija chore dzieci".
Prokuratura nie może także wszcząć śledztwa w sprawie znieważenia osoby publicznej. Jak wyjaśniła prokurator, do znieważenia osoby publicznej może dojść jedynie podczas i w związku z wykonywaniem przez nią obowiązków służbowych, a w tym wypadku takie okoliczności nie zaistniały. Lotczyk dodała, że sprawa ma charakter prywatno-skargowy i pozew w tej sprawie może złożyć sam Komorowski.
Ze złożenia pozwu w trybie wyborczym zrezygnował sztab wyborczy Komorowskiego. Rzeczniczka sztabu Małgorzata Kidawa-Błońska mówiła w ubiegłym tygodniu, że "to jest sprawa dla prokuratury". - Pozwu w trybie wyborczym składać nie będziemy, bo nie chodzi tu o działanie któregokolwiek z konkurentów Bronisława Komorowskiego w wyborach - zaznaczyła.
Poseł PO Tomasz Kulesza, który w minioną środę złożył na policji doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, powiedział, że w ciągu najbliższych dni będzie rozmawiał jeszcze z Bronisławem Komorowskim oraz jego sztabem w sprawie podjęcia ewentualnych dalszych kroków w tej sprawie.
- Myślę, że pan Komorowski w ciągu najbliższego czasu będzie miał jednak ważniejsze czynności do wykonania - podkreślił Kulesza.
Po złożeniu doniesienia na policję zatrzymano plakat jako dowód ewentualnego przestępstwa, a sprawa trafiła do rzeszowskiej prokuratury rejonowej.
Billboard został przygotowany przez Fundację Pro-Prawo do Życia, a po mieście woził go szef stowarzyszenia Contra In Vitro Jacek Kotula. Policja nie przedstawiła mu żadnych zarzutów. Wręczono jedynie pokwitowanie zatrzymania lawety i wydruków.