Komitet Śledczy Rosji nie potwierdza eksplozji na pokładzie Tu‑154M
Wersja z eksplozją na pokładzie samolotu została sprawdzona, ale "nie znalazła potwierdzenia" - tak podała rzeczniczka rosyjskiego Komitetu Śledczego. Tym samym odniosła się do nowych ustaleń podkomisji smoleńskiej, która bada przyczyny wypadku samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem.
Podkomisja smoleńska w MON przekazała nowe ustalenia ws. katastrofy rządowego Tupolewa. Pełny raport ma zostać opublikowany wiosną, ale przy okazji kolejnej miesięcznicy przekazano kolejne ustalenia z posiedzeń. Z nich wynika, że "lewe skrzydło TU-154M zostało zniszczone w wyniku eksplozji wewnętrznej". Stwierdzono również, że "istniało kilka źródeł eksplozji".
Z kolei Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej oświadczył, że wersja z eksplozją na pokładzie samolotu została sprawdzona, ale "nie znalazła potwierdzenia". Jak czytamy na stronie pap.pl, rzeczniczka KŚ Swietłana Pietrenko podkreśliła, że "do analogicznych wniosków doszli także specjaliści Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) po przeprowadzeniu własnego dochodzenia".
To nie pierwsze sensacyjnie ustalenia podkomisji smoleńskiej. 10 kwietnia 2017 r. stwierdzono, że "w wyniku przeprowadzonych eksperymentów można potwierdzić najbardziej prawdopodobną przyczynę eksplozji, którą był ładunek termobaryczny inicjujący silną falę uderzeniową".
O tym, że samolot nie uderzył w brzozę mówił też jeden z ekspertów podkomisji smoleńskiej. Na początku stycznia Kazimierz Nowaczyk stwierdził, że nie było uderzenia w brzozę a podkomisja bada obszary, które są "wiarygodne". I przekonywał w Telewizji Republika, że zapisy z czarnych skrzynek są niewiarygodne, bo przebywały w rękach Rosjan.
Natomiast w październiku ubiegłego roku Antoni Macierewicz mówił w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że podkomisja "odzyskała ukryte zapisy polskiej czarnej skrzynki". - Odzyskaliśmy też nieznane zdjęcia wraku i setki relacji świadków – mówił były szef MON.