Komisja wyśledzi FOZZ?
Jeszcze w czwartek SLD zdecyduje, czy złoży wniosek o
powołanie sejmowej komisji śledczej do zbadania sprawy FOZZ i
"Telegrafu" - zapowiedział szef klubu Jerzy Jaskiernia.
W czwartek posłowie SLD w bloku pytań w sprawach bieżących zapytali o aferę Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Na pytanie odpowiada prokurator krajowy Karol Napierski. Jaskiernia zapowiedział, że po tym pytaniu i odpowiedzi Sojusz zdecyduje, czy złoży wniosek o komisję śledczą.
Jaskiernia zapewnił dziennikarzy, że rozważając złożenie takiego wniosku, SLD "nie kieruje się żadnymi motywacjami politycznymi".
"Nie może być tak, że każda kwestia, która się pojawi, od razu jest podnoszona do rangi komisji śledczej. Natomiast w ostatnich dniach pojawiły się bardzo poważne zeznania dotyczące sprawy, która bulwersuje opinię publiczną i wymieniane są czołowe osobistości polskiego życia politycznego" - dodał Jaskiernia.
Jego zdaniem, w tej sytuacji "pojawia się coś analogicznego w stosunku do tych przesłanek, które pojawiły się w tzw. aferze Rywina i które stały się podstawą do powołania komisji śledczej".
"Jeżeli potwierdzą się informacje, które płyną z przesłuchań złożonych pod przysięgą, i jeżeli okaże się, że te argumenty w sposób istotny rzutują na sprawę, to wtedy być może powstanie potrzeba powołania takiej komisji. Mówię 'być może', bo wysłuchamy, co dzisiaj powie minister sprawiedliwości, odpowiadając na pytanie poselskie" - powiedział Jaskiernia.
Dodał, że jeżeli komisja zostanie powołana, zajmie się "zbadaniem, czy organy państwowe postępują właściwie badając te sprawy".
"To jest cel tego typu komisji, ale doświadczenie w sprawie Rywina pokazuje, że taka komisja również stara się na własną rękę pewne kwestie wyjaśnić" - podkreślił Jaskiernia.
O zamiarach wystąpienia przez Sojusz o powołanie komisji śledczej w sprawie FOZZ i "Telegrafu" napisała czwartkowa "Trybuna".
Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował w czwartek proces cywilny, jaki Jarosław i Lech Kaczyńscy wytoczyli "Trybunie" za jej publikacje z 2001 r. o rzekomym przyjmowaniu przez nich w początku lat 90. pieniędzy pochodzących z FOZZ oraz o ich udziale w aferze "Telegrafu". W swym pozwie domagają się oni od "Trybuny" przeprosin i 30 tys. zł zadośćuczynienia dla siebie.
Maciej Zalewski, twórca "Telegrafu", i Adam Glapiński b. poseł PC i minister w kilku rządach w latach 90., zeznali, że bracia Kaczyńscy nie dostawali żadnych pieniędzy pochodzących z FOZZ.
Ostatnio w procesie oskarżonych w aferze FOZZ Anatol Lawina, były dyrektor z NIK, który w początku lat 90. wykrył aferę FOZZ, zeznał, że do PC oraz innych ówczesnych partii - poza PSL - trafiały pieniądze FOZZ.
"Łączenie Kaczyńskich z aferą FOZZ to draństwo, by użyć aktualnego sformułowania" - zeznał w czwartek Zalewski, polityczny przyjaciel Kaczyńskich, b. poseł PC. Powiedział, że w 1990 r. wymyślił on "Telegraf" jako "konstrukcję, która pozwoliłaby zbudować 'grupę medialną' ".
Dodał, że o pomoc w zakładaniu spółki poprosił Kaczyńskich i "użył ich" w tym celu: Jarosław został udziałowcem, a Lech - członkiem Rady Nadzorczej. Zalewski przyznał, że ich uczestnictwo w spółce było czysto formalne, co złożył na "karb swego braku wyobraźni" oraz "pomieszania porządku gospodarczego z politycznym". Zapytany, czy bracia działali biznesowo w spółce, Zalewski odparł: "Z całym szacunkiem - oni się nie znają na gospodarce".
Proces odroczono bezterminowo. Na wniosek pozwanych sąd zwrócił się o akta procesu Zalewskiego.
Ponowny proces ws. FOZZ ruszył we wrześniu ubiegłego roku. Jesienią 2001 r. został on przerwany, bo prowadząca sprawę Barbara Piwnik została ministrem sprawiedliwości. Teraz sprawę prowadzi nowy sędzia.
Sprawa FOZZ to największa dotychczas nierozliczona afera gospodarcza, na której w latach 1989-1990 polskie państwo miało stracić 354 mln zł. Zdaniem prokuratury, pieniądze te zostały albo przywłaszczone, albo rozdysponowane w sposób niezgodny z prawem na rzecz innych podmiotów gospodarczych - na cele nie związane z działalnością Funduszu, czyli z poufnym wykupem długu zaciągniętego przez władze PRL na Zachodzie w latach 70. i 80.
Oskarżeniu w procesie to m.in.: były dyrektor generalny FOZZ Grzegorz Ż., jego zastępczyni Janina Ch., prezes "Uniwersalu" Dariusz P. oraz trójka biznesmenów.
FOZZ został powołany na mocy ustawy Sejmu PRL z lutego 1989 r., gdy premierem był Mieczysław Rakowski. Fundusz zaczął dokonywać tzw. operacji niekonwencjonalnych, które polegały na wykupywaniu po cenie rynkowej w tajny sposób polskiego długu zagranicznego przez podstawione firmy lub osoby.
Na zlecenie FOZZ wykupem polskiego długu zajmowały się m.in. znane banki zagraniczne m.in. Dillon Read z Nowego Jorku i Singer and Friedlander z Londynu, duże instytucje finansowe jak Manufactures Hanover Trust i DLF Finance z Nowego Jorku oraz 37 innych partnerów. Wśród kontrahentów FOZZ znalazły się typowe spółki-widma.
W wyniku tego typu transakcji FOZZ stracił m.in. ponad 24,5 mln dolarów na przejęciu firmy belgijskiej SA SEPP za udzielone jej wcześniej kredyty.
Jeden z wątków afery FOZZ wrócił w czerwcu 2001 r., gdy TVP wyemitowała film, w którym bezkrytycznie przytaczano twierdzenia podejrzanych o oszustwa finansowe Janusza Iwanowskiego-Pineiro i b. oficera wywiadu wojskowego PRL Jerzego Klemby, że w początkach lat 90. przekazywali pieniądze FOZZ liderom PC. Trwa proces cywilny, wytoczony za to TVP przez braci Kaczyńskich, którzy odrzucili zarzuty, a sam film uznali za próbę skompromitowania ich przed wyborami do Sejmu. (reb)