Komisja śledcza odtajniła zeznania Marciniak
Sejmowa komisja śledcza badająca sprawę Rywina jednomyślnie zdecydowała w środę o odtajnieniu poufnych zeznań byłej prokurator Wandy Marciniak, złożonych przed komisją na początku września. Dziennikarzom rozdano kopie protokołu zeznań.
Zbigniew Ziobro (PiS) powiedział później dziennikarzom, że w zeznaniach Wandy Marciniak - byłej prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która prowadziła śledztwo w sprawie Lwa Rywina - jest szereg faktów, które muszą budzić bardzo poważny niepokój. Natomiast wiceszef komisji śledczej Bogdan Lewandowski (SLD) ocenił, że w zeznaniach Marciniak "nie ma nic takiego".
Po posiedzeniu komisji Ziobro powiedział dziennikarzom, że "Marciniak uczestniczyła mniej niż marginalnie w tej sprawie, a mimo to stwierdziła szereg faktów, które muszą budzić bardzo poważny niepokój".
"Narzucono prokuratorom wbrew ich woli datę przesłuchania premiera Millera, uniemożliwiając rzetelne przegotowanie się do tego przesłuchania. Narzucono im treść czynności procesowej, jaką jest zadawanie pytań" - dodał. Według posła PiS, "były naciski, działania niezgodne z ustawą o prokuraturze, podejmowane wobec prokuratorów referentów prowadzących sprawę Rywina".
Z kolei jak powiedział dziennikarzom Lewandowski, Marciniak zapewniła, że jej odejście z prokuratury nie miało żadnego związku ze sprawą prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego, co było podnoszone w niektórych mediach. "Pani prokurator Marciniak odeszła z pracy z zupełnie z innych powodów, które nie mają żadnego związku z tzw. sprawą Rywina" - uważa poseł SLD.
Również Nałęcz uważa, że w pracach Prokuratury Apelacyjnej wszystko było w normie. "Ci, którzy zgłaszają zastrzeżenia co do poprawności pracy prokuratury, myślę, że znajdą w tym przesłuchaniu argumenty, że są zbyt surowi" - powiedział.
"Oczekiwaliśmy po tym przesłuchaniu jakiejś sensacji, zarzutów, że prokuratura pracuje nieprawidłowo, a ono w sporej swojej części zamieniło się w korepetycje dla pytających" - dodał szef komisji. Według Nałęcza, nawet to, co było odczytywane za sensację, np. przekazanie pytań do premiera przez prokuratora nadzorującego sprawę, też nie jest czynnością wyjątkową w postępowaniu prokuratorskim.
"Nie robiłbym z igły wideł" - tak Nałęcz ocenił wyznaczenie terminu przesłuchania premiera. Według niego, miało to związek z uwzględnieniem kalendarza premiera.
Komisja zwróciła się najpierw do Prokuratora Generalnego o odtajnienie protokołu przesłuchania Marciniak. Jednak minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk oświadczył, że ani prokurator generalny, ani komisja śledcza nie mogą odtajnić jej zeznań.
Po tym oświadczeniu Prokuratora Generalnego Jan Rokita (PO) wraz ze Zbigniewem Ziobrą zgłosili wniosek, aby komisja sama podjęła uchwałę o odtajnieniu zeznań Wandy Marciniak.
Szef komisji Tomasz Nałęcz (UP) zwrócił się o ekspertyzy prawne, czy komisja może sama odtajnić zeznania. Jak poinformował na środowym posiedzeniu, z ekspertyz wynika, że komisja nałożyła klauzulę poufności i komisja może ją zdjąć.
Jan Rokita (PO) zwrócił uwagę, że komisja pochopnie podjęła decyzję o utajnieniu. "Jawność jako konstytucyjna zasada działania tej komisji jest zasadą naczelną. I być może trzeba być bardziej ostrożnym w przyszłości przy podejmowaniu tego typu decyzji" - dodał. Według niego, tak naprawdę zeznania Marciniak mogły być jawne od samego początku.
Nałęcz odpowiedział, że pewna ostrożność była jednak wskazana. "Pewnym błędem było wystąpienie z wnioskiem do prokuratury o zniesienie gryfu poufności. Powinniśmy sami zdecydować, czy gryf poufności może być przez nas zdjęty" - dodał.
Kolejne posiedzenie komisji zaplanowano na poniedziałek. Ma wówczas zeznawać szefowa gabinetu politycznego premiera, była wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska. Na wtorek zaplanowano przesłuchanie wiceszefa SLD i byłego ministra kultury Andrzeja Celińskiego.