Komentatorzy sceptyczni wobec doniesień o sfałszowaniu podpisu abp. Wielgusa
Komentatorzy zachowują sceptycyzm wobec doniesień "Życia Warszawy", że podpis "Grey" pod zobowiązaniem abp. Stanisława Wielgusa do współpracy z wywiadem "jest z dużą dozą pewności sfałszowany". Od autora tej tezy
Waldemara Gontarskiego odcina się Zrzeszenie Prawników Polskich.
Śledztwa w sprawie domniemanego fałszerstwa domaga się natomiast
wiceszef klubu LPR Robert Strąk.
02.02.2007 | aktual.: 02.02.2007 18:20
"Życie Warszawy" opublikowało wywiad, w którym Waldemar Gontarski - przedstawiony jako dyrektor Centrum Ekspertyz Prawnych Zrzeszenia Prawników Polskich - mówi, że podpis "Grey" pod zobowiązaniem abp. Stanisława Wielgusa do współpracy z wywiadem "jest z dużą dozą pewności sfałszowany". Wynika to z analizy grafologicznej wykonanej za granicą, żeby - jak zaznaczył Gontarski - "mieć pewność bezstronności".
Tymczasem Zrzeszenie Prawników Polskich (ZPP) odcina się od Gontarskiego i podkreśla, że nie zlecało żadnemu ośrodkowi badawczemu w kraju, ani za granicą przeprowadzenia jakiejkolwiek ekspertyzy na temat autentyczności czyjegokolwiek podpisu. Centrum Ekspertyz Prawnych ZPP, według wiceprezesa ZG związku, przestało istnieć 31 grudnia 2006 r.
Sam Gontarski w wypowiedzi na antenie Radia Maryja powiedział, że ekspertyza podpisu "Greya" była jego prywatnym zleceniem. To było na moje zlecenie prywatne, nie angażowałem w to instytucji w której pracuję czyli Zrzeszenia Prawników Polskich odział w Warszawie. Dodał też, że ekspertyzę przeprowadził za własne pieniądze.
Autor tekstu w "ŻW" Marcin Szymaniak powiedział z kolei, że Gontarski w rozmowie z gazetą zapewnił, że ekspertyzę zleciło Centrum Ekspertyz Prawnych ZPP oddział w Warszawie.
Redaktor naczelny "Gazety Polskiej", która jako pierwsza poinformowała o współpracy abp. Wielgusa z wywiadem Tomasz Sakiewicz ocenił, że publikacja "ŻW" jest "na poziomie Monty Pythona". Mówienie, że na podstawie jednego podpisu w dokumentach można podważyć wszystkie akta, jest oczywistą bzdurą - uważa Sakiewicz.
Podobnego zdania jest publicysta Tomasz Terlikowski, który podkreśla, że ekspertyzy nikt dotąd nie widział, dotyczy ona zaledwie jednego podpisu, podczas gdy w teczce abp. Wielgusa jest ponad 60 stron dokumentów, a poza tym abp Wielgus sam przyznał, że dokument podpisał.
Rzecznik Episkopatu Polski ks. Józef Kloch odnosząc się do doniesień Gontarskiego powiedział, że zawsze był zwolennikiem zachowania dużego dystansu do materiałów, jakie pozostawiła po sobie SB. Zdaniem ks Klocha "żadne skrajne stanowisko nie jest dobre - ani uznanie dokumentów po SB w całości za 'objawioną prawdę', ani zupełne odrzucenie, choć zdarzały się, jak wiadomo, całe sfałszowane teczki duchownych". Metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski odnosząc się do doniesień o rzekomym sfałszowaniu podpisu abp. Stanisława Wielgusa, za najważniejsze uważa zaś ostateczne wyznanie biskupa, że podpisywał dokumenty. Całą sprawę określił jako dziwną.
Z kolei metropolita lubelski abp Józef Życiński podkreślił, że najbardziej oburzył go fragment wywiadu z Gontarskim, w którym sugeruje on, że w świetle zamówionej przez niego ekspertyzy powinien zostać wytoczony proces nuncjuszowi apostolskiemu abp. Józefowi Kowalczykowi, ponieważ "ten człowiek bardzo dużo naszkodził i nie chodzi tu tylko o to, że wprowadzał w błąd papieża".
Abp Życiński powiedział, że fragment wywiadu dotyczący abp Kowalczyka jest dla niego "bolesny" i "świadczy o całkowitym niezrozumieniu istoty Kościoła". Metropolita lubelski nie chciał oceniać trafności ekspertyzy ponieważ - jak się wyraził - brak mu w tej sprawie kompetencji.
Ks. Adam Boniecki podkreślił z kolei, że sprawa jest trudna do zrozumienia, informacje są ze sobą sprzeczne, ale większą wiarygodnością obdarzyłby ks. abp. Wielgusa, który publicznie "złożył trudne wyznanie".
Gontarski wyjaśniając w Radiu Maryja genezę zlecenia ekspertyzy podpisu "Greya" powiedział, że po jednym z jego wystąpień na antenie Radia Maryja, w którym wypowiadał się na temat odwołanego ingresu abp. Wielgusa zadzwonił do niego "jeden z funkcjonariuszy tajnych służb PRL-u i powiedział, że został zmuszony przez przełożonych, żeby podrobić podpis Greya".
Podszedłem do tego z dużą dozą podejrzliwości, ale zapaliło mi się jakieś czerwone światełko i zacząłem poszukiwać prawdy i doszedłem do takich ustaleń do jakich doszedłem - powiedział Gontarski.
Z kolei poseł Ligi Polskich rodzin Robert Strąk złożył do prokuratora krajowego Janusz Kaczmarek zawiadomienie o możliwości popełnienia w tej sprawie przestępstwa. Zdaniem Strąka, w tej sprawie zachodzi podejrzenie popełnienia trzech przestępstw: fałszowania podpisów; niedopełnienie obowiązków służbowych przez osoby, które wydały te dokumenty dotyczące abp. Wielgusa oraz posługiwanie się fałszywymi dokumentami.