Komentator stosunków polsko-niemieckich analizuje rekonstrukcję rządu. "Macierewicz się przeliczył"
Premier Morawiecki dokonał głębokiej rekonstrukcji rządu. Pierwsze sygnały wysyłane z Warszawy pod adresem Brukseli i Berlina wskazują na ostrożną korektę kursu - ocenia redaktor naczelny Deutsche Welle. Zwraca uwagę na "uśmiechniętego" prezydenta, który "długo wyszydzany jako grzeczny chłopiec na posyłki, pokazał, że opanował warsztat politycznego przetargu".
09.01.2018 | aktual.: 28.03.2022 10:58
Uśmiechnięty gospodarz pałacu odwołał wcześniej ośmiu szefów resortów. To zdecydowanie także polityczne zwycięstwo Andrzeja Dudy. Bardzo znaczący jest fakt, że na ceremonii nie było Jarosława Kaczyńskiego.
- Nie chcemy być rządem dogmatycznym, doktrynalnym, ani rządem jednych skrajności, socjalizmów, ani rządem drugich skrajności, neoliberalizmów. Chcemy być rządem, który łączy gospodarkę ze społeczeństwem, ale też ten wymiar europejski z wymiarem naszym polskim, lokalnym. Globalnym z Polską - można powiedzieć - powiatową - mówił we wtorek premier Mateusz Morawiecki w czasie ceremonii powołania nowych ministrów w pałacu prezydenckim.
Koniec niezatapialnego
Największą niespodzianką jest odwołanie szefa MON. Antoni Macierewicz uchodzi przecież za polityka wagi ciężkiej, w PiS zaraz po prezesie. Najwidoczniej jednak wchodząc w konflikt z prezydentem przeliczył się.
Niewykluczone, że jego odejście jest elementem większego porozumienia między Dudą a Kaczyńskim – nowy premier, rekonstrukcja rządu, odwrót od twardego prawicowego elektoratu i otwarcie na bardziej umiarkowane centrum w zamian za podpisanie ustaw o reformie sądownictwa.
Duda, tak długo wyszydzany jako grzeczny chłopiec na posyłki, pokazał tym samym, że opanował warsztat politycznego przetargu.
Fachowcy zamiast ideologów
Rzeczywiście nowe twarze w rządzie Morawieckiego, takie jak minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz, minister finansów Teresa Czerwińska czy minister inwestycji Jerzy Kwieciński nie są ideologami, ale solidnymi fachowcami. Kaczyński zadbał jednak najwidoczniej o to, by jego najwierniejsi współpracownicy, jak Joachim Brudziński czy Mariusz Błaszczak, patrzyli młodemu premierowi na ręce.
Znacząca w tym kontekście jest osoba Beaty Szydło. Jej popularność predestynuje ją do wystawienia jej przeciwko Andrzejowi Dudzie w kolejnych wyborach prezydenckich. Pozostawienie jej u boku nowego premiera w charakterze pełnomocnika do spraw społecznych to ostrzeżenie i środek dyscyplinujący także dla urzędującego prezydenta.
Gesty otwarcia
Rekonstruja rządu w Warszawie nieprzypadkowo odbywa się właśnie teraz, kiedy Bruksela postawiła pod pręgierzem Polskę, uruchamiając art. 7 unijnych traktatów. Unijni politycy mówili nawet o uzależnieniu wypłat unijnych dotacji od przestrzegania praworządności. Być może Andrzej Duda i Mateusz Morawiecki chcieli wysłać polubowny sygnał do Brukseli jeszcze przed wieczorną kolacją premiera z szefem eurokomisji Jeanem-Claudem Junckerem.
Decydujące pytanie brzmi, czy mamy do czynienia z pijarowskim trikiem ocieplenia wizerunku czy z rzeczywistą korektą kursu. Jedno jest pewne – duet Duda-Morawiecki składa się z dwóch młodych, umiarkowanie konserwatywnych i pragmatycznych polityków. To pozwala żywić nadzieję na przezwyciężenie ogromnych podziałów społecznych w Polsce.
Bruksela zrobi dobrze, jeśli zamiast grozić, skorzysta z szansy na nowe otwarcie. To samo odnosi się do Berlina. Nowy polski szef dyplomacji w pierwszym oświadczeniu w tym charakterze na jednym oddechu wymienił pierwsze cele swoich podróży zagranicznych: Bułgarię (obejmuje właśnie unijną prezydencję) i Berlin. Dodał przy tym, że Niemcy są głównym partnerem gospodarczym i politycznym Polski. Czyli jednak świeży wiatr z Warszawy?
Bartosz Dudek