Komentarz Internauty: Cena wojny?

Z poparciem ONZ czy bez, Bush pod rękę z Rice, Powellem i innymi członkami administracji idzie na wojnę. Na razie powoli, ale jednak zdecydowanie, a od dawna wiemy, że najdogodniejszą porą ataku są bezksiężycowe noce pierwszych dwóch tygodni marca. Trudno się oprzeć wrażeniu, że Bushowi nawet nie jest szczególnie potrzebny Blair. Amerykański prezydent maszeruje na wojnę za wszelką cenę.

19.02.2003 | aktual.: 19.02.2003 16:41

Prezydent Bush dba o swój image - twardego, bezkompromisowego przywódcy całego świata. Pogromcy terroru i dyktatury, obrońcy uciemiężonych, orędownika demokracji. Ostatniego sprawiedliwego pośród skorumpowanych polityków, zwłaszcza tych pochodzących ze starej, skostniałej w demokratycznych gierkach Europy. Przy okazji, choć może niechcący, tę „starą Europę” obraża. Tu można przyznać rację amerykańskim publicystom, którzy piszą o luce kulturowej pomiędzy USA a Europą. Faktycznie, Europejczyków razi amerykańska buta i arogancja. Coraz częściej swój sprzeciw wyrażają w poglądzie, iż to nie Irak zagraża pokojowi na świecie, a USA. Opozycja przeciw Bushowi wynika nie tyle z nieumiejętności prowadzenia dialogu pomiędzy Starym a Nowym Kontynentem, co raczej z niechęci do uznania hegemonii Stanów Zjednoczonych. Tymczasem Ameryka demonstruje siłę: róbcie co chcecie, protestujcie, my i tak zrobimy swoje.

Niezależnie od wypowiedzi przywódców państw , opinia publiczna Europy jest niechętna wojnie. Dała i wciąż daje wyraz swojej niechęci w licznych demonstracjach. Ankieta przeprowadzona w Polsce dowodzi, że 62% społeczeństwa nie popiera i nie chce wojny z Husajnem. W samych Stanach ludność cywilna również demonstruje przeciwko wojnie. Nikt jednak nie ukrywa, że reżim Saddama należy obalić, bo jest to reżim zbrodniczy. W 1991 r. Amerykanie mieli wspaniałą szansę dobrania się irackiemu dyktatorowi do skóry. Prowadzili wojnę w obronie najechanego Kuwejtu, zatem wojnę moralnie „sprawiedliwą” przy poparciu części świata arabskiego. Nie zrobili tego, by jeszcze bardziej nie destabilizować sytuacji w tym rejonie. Jakie nowe fakty stoją za tak nagła zmianą?

Państwa arabskie są zaniepokojone ewentualną interwencją. Niepokoją się o ropę i o to, kto zagwarantuje im spokój i równowagę na całym Bliskim Wschodzie po upadku dyktatury Husajna. Jakie państwo będzie stosowną przeciwwagą dla Iranu? Na razie nikt nie udziela odpowiedzi na te pytania. Nie wydaje się, żeby Amerykanie dobrze przemyśleli te kwestie. Być może skutki planowanej interwencji przemyślą później. Czy wiedzą, ile faktycznie czasu chcą pozostać w Iraku? Ile czasu będzie trwała tymczasowa okupacja amerykańska? Kto zaopiekuje się szybami naftowymi? I ile to będzie kosztowało.

Bush napomyka chętnie o Iraku w kontekście terroryzmu. Wojna ma jakoby uniemożliwić sojusz Saddama i Osamy bin Ladena, oddalić od Ameryki i świata zagrożenie terrorystyczne. Zamiast oddalić, raczej je przybliży. Znajdą się tacy, którzy w obliczu tej nie dość usprawiedliwionej wojny dadzą upust swojemu gniewowi.

Zatem, po co ta wojna? Czyżby wygrana wojna jako niezbędny atut do wygrania przyszłych wyborów prezydenckich? Tylko tyle, czy aż tyle?

[

Obraz

]( http://wiadomosci.wp.pl/pisane-ci-pisanie-6039096887997569a ) Skomentuj tę sprawę! „Rywingate” - przykład pospolitej próby korupcji, czy też afera polityczna na najwyższych szczeblach władzy. Apogeum choroby czy początek kuracji? Sprawa zostanie wyjaśniona i sprawca (lub sprawcy) skazany?
Redakcja wiadomości WP zaprasza Cię do współredagowania naszego serwisu - prześlij nam Twój komentarz dotyczący powyższego tematu.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)