Komendant policji chciał zabłysnąć. Skończyło się na medialnym samobójstwie
Teoria - policja powinna być apolityczna. Praktyka – niektórzy policjanci atakują opozycję. Przykładu najwyższej próby dostarczył nadinsp. Daniel Kołnierowicz. Jakiś plus? Przynajmniej już wiemy, skąd wzięły się pogłoski o "prywatnym folwarku" wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego.
"Proszę bardzo: ogłośmy na antenie konkurs na najlepszy anonim o pani Kamińskiej: o majątku, o podróżach służbowych, o działalności dotychczasowej. Proszę bardzo" – wypalił w suwalskim Radiu 5 komendant podlaskiej policji.
"Pani Kamińska", o której mówił nadinsp. Daniel Kołnierowicz, to posłanka Platformy Obywatelskiej Bożena Kamińska. Od kilku tygodni uprzykrza życie wiceszefowi MSWiA Jarosławowi Zielińskiemu, którego protegowanym jest policjant Kołnierowicz. Posłanka w tempie serii z karabinu maszynowego wysyła w eter kolejne doniesienia spływające do niej od policjantów, strażaków, a ostatnio od pracowników służby więziennej.
Chłopi pańszczyźniani w mundurach
Skargi mundurowych łączy jedno – Jarosław Zieliński ma traktować Podlasie jak swój prywatny folwark, a ich jak chłopów pańszczyźnianych.
Chłopi, jak to chłopi. Obok orki na ugorze muszą wyrażać uwielbienie dla swojego pana. Na rozkaz przełożonych potną konfetti, aby można je było zrzucić z helikoptera na powitanie ministra, przypilnują mu domu lub błysną kogutami, gdy wraca utrudzony do Suwałk. Mogą też wskoczyć w garnitury i udawać funkcjonariuszy SOP, aby dodać powagi Zielińskiemu. Gdy trzeba, z troską rozłożą na nim parasol, niczym swego czasu żołnierze nad Bartłomiejem Misiewiczem.
Komenda Główna Policji nie mogła pozostawać głucha na historie kolportowane przez "panią Kamińską". Przysłała kontrolę. Wyniki: "Przełożeni wydający niektóre polecenia wykazali się zbyt dużą nadgorliwością". Tylko tyle, bo więcej z tego nie wynika. Kary, konsekwencje? Zapomnijcie.
Nic dziwnego, że komendantowi Kołnierowiczowi puściły nerwy i w środę zasugerował w radiu rozpisanie konkursu. Na odzew nie musiał długo czekać. Nie tego się chyba spodziewał.
Komendant załatwił kolejny donosik na ministra
Zamiast donosików na Bożenę Kamińską internauci wygrzebali w sieci kolejny film. W rolach głównych: pan Kołnierowicz i pan Zieliński. Miejsce akcji: podstawówka w Sokółce. Scena: dzieci witają wiceszefa MSWiA zwyczajnym "dzień dobry", a przecież to powitanie niegodne. Komendat instruuje, że powitanie powinno brzmieć "Czołem, panie ministrze", co z uśmiechem aprobuje Zieliński.
I nagle wszystko staje się. To podwładni Zielińskiego „stają na uszach”, aby w czasie wizyt gospodarskich czuł się ważny. Pytanie – czy on tego rzeczywiście oczekuje, czy oni chcą mu się przypodobać.
Jeśli to drugie, to dlaczego te sytuacje systematycznie się powtarzają? W tej sytuacji wiele wskazuje na to, że to Jarosław Zieliński po prostu pożąda tych hołdów. Przecież gdyby było inaczej przerwałby ten wyścig lizusów.
Radiowym wystąpieniem nadinspektora była zaskoczona KGP. – Ta wypowiedź radiowa komendanta wojewódzkiego nie była uzgadniana ani konsultowana z Komendą Główną Policji. To jest jego stanowisko i jego słowa, a nie policji - tak rzecznik komendanta głównego, insp. Mariusz Ciarka, odciął się od słów Daniela Kołnierowicza.
Choć to nie ta skala, to sytuacja panująca w podlaskiej policji do złudzenia przypomina tę z Ukrainy. Cały świat widzi agresję Putina i zgodnie się oburza. Niewiele jednak robią, aby skłonić go do odwrotu. W Polsce patrzymy na pańszczyźnianych chłopów w mundurach i też im nie pomagamy.
Różnica? Putina spacyfikować trudno. Partyjny watażka i bezkrytycznie służący mu oficerowie – ci z gumowym kręgosłupem - mogliby zniknąć z posad z godziny na godzinę.
Chyba, że PiS i rządzącemu MSWiA Joachimowi Brudzińskiemu to nie przeszkadza. Tak to właśnie wygląda.