Komendant główny Zbigniew Maj: wobec dziennikarzy były stosowane formy pracy policji
• Insp. Zbigniew Maj: wobec dziennikarzy były stosowane formy pracy policji
• Komendant: nie wykluczam kontroli korespondencji
• Sprawa ma związek z tzw. "aferą taśmową"
Wobec dziennikarzy i ich rodzin były stosowane formy pracy policji - tak komendant główny policji insp. Zbigniew Maj skomentował doniesienia, iż funkcjonariusze BSW KGP, czyli tzw. policji w policji, podsłuchiwali dziennikarzy w związku z tzw. aferą taśmową. Dopytywany, co to dokładnie oznacza, komendant wyjaśnił, że były stosowane czynności operacyjne, przez które rozumie się cały wachlarz działań - od pobierania billingów danych adresowych poprzez sprawdzanie kontaktów. - Nie wykluczam kontroli korespondencji - dodał.
Warszawski prokurator okręgowy zwrócił się do komendanta głównego policji o kopię raportu z audytu prowadzonego ws. czynności podejmowanych przez funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych w związku z tzw. aferą podsłuchową.
Pod koniec ubiegłego roku nowy komendant główny policji insp. Zbigniew Maj powołał grupę, która ma sprawdzić, czy funkcjonariusze BSW KGP, czyli tzw. policji w policji, podsłuchiwali dziennikarzy w związku z tzw. aferą taśmową. Z tego audytu wynika m.in., że w KGP działały dwie grupy, które zajmowały się sprawą "afery taśmowej".
Insp. Maj, pytany czy jest obecnie dostęp do wszystkich materiałów z prowadzonych czynności, powiedział, że - zgodnie z przepisami, które mówią, że materiał uzyskany w ramach kontroli korespondencji musi być zniszczony, jeśli nie trafi do postępowania przygotowawczego - już ich nie ma.
Jak przekazał, nie otrzymał jeszcze z prokuratury pisma ws. kopii raportu z audytu. Dodał, że odniesie się do niego po zapoznaniu z nim.
- Mogę zapewnić jako komendant główny policji, że jeżeli będę miał jakieś dowody potwierdzające, że któryś z moich obecnych policjantów lub funkcjonariuszy na emeryturze popełnił przestępstwo lub przekroczył uprawnienia, to będę wnioskował o ściganie - zaznaczył.
Prokurator Przemysław Nowak przekazał, że kopia raportu, uzyskana przez prokuraturę od policji, zostanie poddana karnoprawnej analizie - "celem ustalenia, czy zachodzą przesłanki do podjęcia na nowo zakończonego postępowania albo wdrożenia odrębnego postępowania przygotowawczego".
Chodzi o postępowanie sprawdzające prowadzone przez prokuraturę m.in. po publikacji "Gazety Wyborczej", która w lutym 2015 r. pisała, że tajna grupa utworzona latem 2014 r. badała, czy za "aferą podsłuchową" stoją byli szefowie ABW, SKW i BOR oraz urzędujący szef CBA. Według "GW" ówczesny szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz miał ich podejrzewać o spisek i nadzorować grupę, w której mieli być policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych KGP oraz oficerowie SKW. "GW" twierdziła, że m.in. wystąpili oni do sądu o zgodę na podsłuchy "numerów nieznanych", tzw. NN - mimo że było im wiadomo, iż należą do generałów służb. Sam Sienkiewicz zaprzeczał, że powołał taką grupę i ją nadzorował. Warszawska prokuratura okręgowa odmówiła podjęcia w tej sprawie śledztwa.
- W toku postępowania prokurator weryfikował i sprawdzał fakty wskazane w ww. materiałach prasowych. Głównym celem tych czynności było ustalenie, czy rzeczywiście funkcjonowała specjalna grupa funkcjonariuszy BSW KGP i SKW podejmująca czynności operacyjno-rozpoznawcze wobec m.in. szefa CBA i byłych szefów 3 innych służb - podkreślił w środę Nowak. Wskazał, że prokuratura zwróciła się już wtedy do Komendy Głównej Policji i Służby Kontrwywiadu Wojskowego, a nadto do wszystkich służb i instytucji, które mogły uczestniczyć w procedurze wnioskowania i uzyskiwania zgody na kontrolę operacyjną, w tym do BOR, ABW, CBŚP, Prokuratury Generalnej, NPW, KSP i MSW.
- Uzyskane odpowiedzi mają charakter niejawny. Z powyższych odpowiedzi, jak również z pozostałego materiału zgromadzonego w toku postępowania sprawdzającego nie wynikało, aby popełniony został czyn polegający na podejmowaniu przez funkcjonariuszy BSW KGP i SKW czynności operacyjno-rozpoznawczych wobec Szefa CBA i byłych szefów 3 innych służb - dodał Nowak, uzasadniając odmowę wszczęcia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy BSW KGP oraz SKW.
Z audytu prowadzonego na polecenie nowego szefa policji, wynika m.in., że pierwsza grupa działająca w KGP powołana został w czerwcu 2014 roku, a jej zadaniem było wsparcie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w prowadzonym śledztwie dotyczącym nagrywania funkcjonariuszy publicznych w warszawskich restauracjach. Druga "grupa specjalna" powołana została niespełna miesiąc później - w lipcu 2014 roku; w jej skład weszli tylko funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych i miała ona za zadanie "ustalenie ewentualnego udziału funkcjonariuszy organów ścigania w rozpowszechnianiu nagrań ze spotkań funkcjonariuszy publicznych w warszawskich restauracjach".
Z audytu wynika, że w zainteresowaniu policjantów pojawiali się dziennikarze i ich rodziny; przeprowadzić miano kilkadziesiąt kontroli operacyjnych wobec NN osób. "Czynności kontrolne za względu na dużą ilość zgromadzonej dokumentacji jeszcze trwają. W chwili obecnej ustalenia zespołu kontrolnego doprowadziły do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych wobec 7 funkcjonariuszy, w przypadku kolejnych kilku osób zarzuty się przedawniły. W obu grupach pracowało 29 funkcjonariuszy. Komendant Główny Policji podjął decyzję o zmianie całego kierownictwa Biura Spraw Wewnętrznych" - poinformowały policja i MSWiA.
W środę szef MSWiA Mariusz Błaszczak, pytany o audyt, powiedział, że w polu zainteresowania policyjnych specgrup byli dziennikarze. - Jest gotowa pierwsza cześć raportu. Prace jeszcze trwają - powiedział.
We wrześniu 2015 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga sformułowała akt oskarżenia ws. tzw afery podsłuchowej, który objął cztery osoby: biznesmena Marka Falentę, jego współpracownika Krzysztofa Rybkę oraz kelnerów z dwóch warszawskich restauracji: Sowa i Przyjaciele oraz Amber Room - Łukasza N. i Konrada L. Według prokuratury motywy ich działania były biznesowo-finansowe.
Śledztwo trwało 15 miesięcy i dotyczyło podsłuchiwania od lipca 2013 r. kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Falenta, według śledczych, miał zlecić wykonanie nagrań dwóm pracownikom restauracji - Łukaszowi N. i Konradowi L. Za takie przestępstwo grozi im i współpracującemu z nimi Rybce do dwóch lat więzienia. Falenta nie przyznaje się do zarzutów. W "aferze taśmowej" nagrani zostali m.in. ważni politycy Platformy: b. szef MSZ i b. marszałek Sejmu Radosław Sikorski, b. wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski, b. minister transportu Sławomir Nowak, b. minister sportu i b. sekretarz generalny PO Andrzej Biernat, b. minister zdrowia Bartosz Arłukowicz i b. minister skarbu Włodzimierz Karpiński, b. wicepremier i minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska, b. szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz.