Kolosalne zarobki na nowym stanowisku? Bartłomiej Misiewicz zabrał głos
50 tys. zł - tyle według doniesień mediów ma zarabiać były rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz jako pełnomocnik zarządu ds. komunikacji w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Dużo, jak na 27-latka po stażu w aptece i bez studiów. Co na to sam zainteresowany?
Nowe stanowisko utworzono w PGZ specjalnie dla Misiewicza. O jego zarobkach pisze dziennik "Fakt". Przypomnijmy, w MON Misiewicz zarabiał 12 tys. zł miesięcznie. Na kwotę składało się: wynagrodzenie zasadnicze (6 tys. zł), dodatek funkcyjny (1800 zł) oraz dodatek specjalny (4 tys zł).
Reakcja Misiewicza była błyskawiczna. "Pisanie głupot i kłamstw powinno być z automatu karane. Dyskusja z brukowcami, które podają nieprawdę, jest bez sensu" - napisał na Twitterze.
"Kosmiczne wynagrodzenie"
Skok wynagrodzenia, mimo teoretycznej degradacji Misiewicza, nie przeszedł w sieci bez echa. "Macierewicz zapewnia Misiewiczowi kosmiczne wynagrodzenie. Godnie uczcili Dzień Kosmosu. A miał zniknąć, prezesie? #NiedlaPiS #50000Plus" - grzmi były szef MON Tomasz Siemoniak.
Podkreśla, że Misiewicz zarobi tyle, co szef Sztabu Generalnego, Dowódca Generalny i Dowódca Operacyjny razem wzięci.
"Wow, pięć razy więcej od ministra spraw zagranicznych. Musi być naprawdę dobry" - to komentarz Radosława Sikorskiego.
Głos zabrała również Monika Wielichowska:
"Młody zdolny"
"Misiewicz, jak wielu młodych ludzi, ma problem ze znalezieniem pracy. Gdzie mu nie znajdą, to się dziennikarze czepiają" - ironizuje dziennikarz Adam Ozga.
Dużo uwagi poświęca Misiewiczowi prawicowy publicysta Łukasz Warzecha. "To zaczyna wyglądać na jakiś happening. Albo ukrytą kamerę", "Młody zdolny", "Odważny Patryjota Misiewicz kontra źli ubecy. Tak to musi wyglądać" - pisze.
I dodaje: "Jest taka zabawka: w jednym miejscu się wciska wystającą główkę, a ona wyskakuje gdzie indziej. Powinna się nazywać 'Misio'".
"Wstydu nie mają"
Na Twitterze, za sprawą Misiewicza, wrzało już we wtorek, kiedy jego nominację na nowe stanowisko szeroko komentowali politycy i dziennikarze. "Pisiewicze", "wstydu nie mają", "jak nie drzwiami, to oknem", "dobra zmiana trwa", "ciekawe jak to jest nie mieć instynktu samozachowawczego", "wizerunkowy blamaż MON" - pisali.
Przypomnijmy, Misiewicz był już członkiem rady nadzorczej PGZ, jednak zrezygnował z posady po skandalu, jaki wywołała ta nominacja. Misiewicz nie ukończył bowiem kursu dla członków rad nadzorczych i nie ma wykształcenia wyższego. Dla niego zmieniono zapisy statutu spółki, by mógł zostać członkiem rady nadzorczej.