Nowy kraj dołącza do afery. "Buduj te horrory w swoim ogrodzie"
Afera wiatrakowa ogarnia kolejny kraj. W Czechach pojawiają się kontrowersje wokół zmian w przepisach, krępujących dotąd rozwój branży farm wiatrowych. Podobieństwo rozwiązań polega na likwidacji tych samych barier jak w Polsce, skróceniu formalności z pozwoleniem na budowę i rezygnacji z procedury oddziaływania na środowisko.
"Panie radny, buduj te horrory w swoim ogrodzie" - pisze Petr. "To okrucieństwo na krajobrazie naszego pięknego kraju" - dodaje Helena. "Czy takie g... promuje pan za czyjeś pieniądze!?" - oburza się Jan. To nie Polska, ale Czechy i dyskusja wokół opracowywanych przez czeski rząd przepisów ułatwiających stawianie farm wiatrowych.
Zamieszanie wywołał Vaclaw Żidek, radny kraju libereckiego i polityk znany z promowania odnawialnych źródeł energii. Zapytał na Facebooku, czy mieszkańcom podoba się pomysł ułatwień dla branży wiatrakowej. Nadział się na krytykę - wynika z ponad setki komentarzy.
Czeskie media relacjonują, że ich rząd zamierza do 2025 roku wytyczyć 60 stref, w których inwestor miałby ułatwioną drogę do budowy farm wiatrowych. Takie miejsca nazywane są "strefami przyspieszenia", gdzie nie będzie obowiązywać ocena wpływu inwestycji na środowisko. Dzięki temu uzyskanie zezwolenia na budowę zostałoby skrócone do roku. Strefy miałyby powiększyć istniejące już farmy albo powstać w nowych miejscach. Nad przepisami i wyznaczeniem stref pracuje od kilku miesięcy minister środowiska Petr Hladik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska i Czechy podobne zmiany w przepisach o wiatrakach
Okazało się, istnieją podobieństwa pomiędzy zmianami w Czechach a krytykowaną w Polsce ustawą wiatrakową. Przypomnijmy, że rodzimy projekt ustawy polegał na dopisaniu elektrowni wiatrowych do katalogu inwestycji strategicznych. Oznaczałoby to, że w przyszłości nie podlegałyby one ocenie środowiskowej (czyli ten sam efekt jak w Czechach - red.). W lipcu tego roku Sejm poprzedniej kadencji przegłosował ustawę zezwalającą pominąć taką ocenę. Procedowanie ustawy nie jest ukończone - donosił serwis energetyczny CIRE.pl.
W obu krajach farmy wiatrowe mogłyby zbliżyć się do osiedli mieszkaniowych. W Polsce wiatraki jako inwestycja strategiczna nie podlegałyby analizie zgodności lokalizacji z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. W Czechach to ministerstwo wytyczy w każdym regionie "strefy przyspieszenia", a to z pominięciem samorządu. Minister Hladik wspomina "o ustaleniu stref buforowych" dla nowych lokalizacji, choć nie podaje konkretnych odległości od domów czy parków krajobrazowych.
W obu krajach zmiany pojawiają się, gdy branża energetyki wiatrowej jest mocno "wyposzczona". Od 2016 r. PiS niemal wstrzymało stawianie wież wiatrowych na lądzie - co było związane z określeniem minimalnej odległości (700 metrów) wiatraka od najbliższych zabudowań. W Czechach ze względu na bariery przez trzy lata nie zbudowano żadnej farmy wiatrowej - podaje minister Hladik, cytowany przez portal "oEnergetice".
Czyżby to samo lobby wiatrowe? Pytamy czeskiego radnego
Pytany o lobbing branży wiatrowej i intencje zmian w obu krajach radny Vaclaw Żidek odpowiada: - Uważam, że nasze strefy akceleracji powstają jedynie w związku z potrzebą niezależności energetycznej i odcięcia się od spalania węgla. Wspólnie z kolegami z innych regionów staramy się sprawdzać i monitorować warunki tworzenia tych stref - mówi polityk w komentarzu dla WP.
Wspomina o swoich wątpliwościach: "nie powinniśmy przyspieszać produkcji OZE kosztem wszystkiego innego, co musimy chronić w środowisku". - Inwestycje zawsze powinny być częścią publicznej dyskusji i ustalania planów budowy OZE z ludźmi, którzy będą mieszkać w pobliżu tych elektrowni. Jednocześnie powinien odbywać się normalny proces wydawania pozwoleń obejmujący ocenę środowiskową w danej lokalizacji - podkreśla radny kraju libereckiego.
Przypomnijmy, że w Polsce politycy Prawa i Sprawiedliwości okrzyknęli proponowaną zmianę polskich przepisów mianem "lex wiatrak". Sformułowanie "lex Siemens" miało sugerować, że ułatwienia w stawianiu wiatraków miałyby pomóc producentowi turbin, który znajduje się kryzysie. Politycy PiS mówili o lobbystycznych naciskach zachodnich producentów turbin wiatrowych i realizacji niemieckich interesów.
W Czechach politycy takich haseł nie wznoszą. Za to w październiku głośno było o proteście mieszkańców wsi niedaleko Ołomuńca. Lokalne stowarzyszenie nie zgadzało się na budowę 150-metrowych wiatraków, szpecących krajobraz. Sprawili, że sąd nakazał ponowne przeprowadzenie procedur związanych z uzyskaniem zgody na budowę.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski