Kolejna wpadka ministry Muchy
Prośba Joanny Muchy, by zwracać się do niej per "ministra Joanna Mucha" wywołała lawinę komentarzy. Językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego dr Katarzyna Kłosińska zwraca jednak uwagę w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że poprawną formą od słowa "minister" jest "ministerka", a nie "ministra".
01.03.2012 | aktual.: 01.03.2012 09:36
Żeński odpowiednik "history" to "herstory", obok "chirurg" będzie "chirurżka", a zamiast "kierowca" będziemy mówili "kierowczyni"- takie m.in. zwroty z feministycznego słownika publikuje "Rzeczpospolita". To reakcja na domaganie się przez środowiska kobiece żeńskich końcówek.
W słowniku, obok męskich sformułowań być może pojawią się ich żeńskie odpowiedniki, m.in.: "prezeska" (odpowiednik "prezesa"), "szpieżka" (odpowiednik "szpiega") czy "marszałkini" (odpowiednik słowa "marszałek").
Gazeta przypomina, że dyskusję o tym, jak powinno się wymawiać funkcje sprawowane przez kobiety, wywołała na nowo minister sportu Joanna Mucha. W programie "Tomasz Lis na żywo" poprosiła, by zwracać się do niej per "ministra Joanna Mucha". Dzień później premier stwierdził, że jednak nadal będzie dla niego ministrem a nie ministrą.
Językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego dr Katarzyna Kłosińska zwraca jednak uwagę w rozmowie z "Rz", że poprawną formą od "ministra" jest "ministerka", a nie "ministra". - To ostatnie słowo jest potworem językowym i nie ma prawa istnieć - zaznacza.