Kolejna odsłona wojny o TK. Listy przychodzące do sędziów trafiają najpierw do Mariusza Muszyńskiego
Cała korespondencja kierowana do sędziów Trybunału Konstytucyjnego trafia najpierw na biurko Mariusza Muszyńskiego - podaje "Dziennik Gazeta Prawna". Wcześniej sędzia Muszyński został upoważniony przez prezes TK Julię Przyłębską do zastępowania jej w realizacji wszystkich uprawnień prezesa TK. - Nie można czytać niczyich listów. To jest po prostu konstytucyjnie wykluczone - wyjaśnia dr hab. Robert Piotrowski, konstytucjonalista z UW.
"To efekt polecenia, które sędzia Muszyński drogą e-mailową rozesłał niedawno do pracowników TK. Z relacji naszego informatora wynika, że sędzia przyznał sobie kompetencje do decydowania o tym, które z listów przychodzących do sędziów TK mają status korespondencji prywatnej, a które są służbowe" - pisze dziennik.
"A tego nie da się ocenić inaczej, jak dopiero po otwarciu korespondencji i zapoznaniu się z jej treścią" - zauważa rozmówca "DGP".
Gazeta przypomina, że sędzia Muszyński został upoważniony przez prezes TK Julię Przyłębską do zastępowania jej w realizacji wszystkich uprawnień prezesa TK. Sposób, w jaki z tych uprawnień korzysta, jest jednak "zdumiewający" - stwierdza "DGP".
Kontrola korespondencji sędziów TK? Tylko w drodze ustawy
Zdaniem ekspertów kontroli korespondencji nie da się bowiem pogodzić nie tylko ze standardami demokratycznego państwa prawa, ale także z podstawowymi zasadami dobrego wychowania.
"Nie można czytać niczyich listów. To jest po prostu konstytucyjnie wykluczone" - podkreśla dr hab. Robert Piotrowski, konstytucjonalista z UW i wskazuje na art. 49 ustawy zasadniczej, który mówi o wolności i ochronie tajemnicy komunikowania się.
"Zasada ta może zostać oczywiście ograniczona, ale tylko w drodze ustawy i z zachowaniem warunków określonych w konstytucji" - podkreśla Piotrowski w wypowiedzi dla "DGP".