Kolejna grupa Polaków wróciła z Libanu
O godz. 20 rządowy samolot TU-154 z kolejną grupą ewakuowanych z Libanu wylądował na warszawskim Okęciu. Na powracających do kraju czekają rodziny oraz pomoc medyczna. Przyleciało 89 osób - 60 Polaków i 29 obcokrajowców.
21.07.2006 | aktual.: 21.07.2006 23:16
Zobacz zdjęcia:
Obcokrajowcy opuszczają Liban
Krótko przed lądowaniem w czasie briefingu na lotnisku wicepremier Ludwik Dorn poinformował, że MSWiA wystosowało pismo do wojewodów, w którym apeluje o pomoc dla ewakuowanych z Libanu.
Jeśli będzie taka potrzeba, zorganizujemy samodzielny konwój dla pozostałych tam osób. Ale liczymy na współpracę międzynarodową- powiedział Dorn.
Rzecznik MSZ Andrzej Sadoś poinformował, że wcześnie rano ewakuowani trzema autokarami wyruszyli z polskiej ambasady w Bejrucie, a przed południem dotarli do granicy syryjsko-libańskiej.
Konwój oczekiwał rano jeszcze na 15-osobową grupę obywateli Litwy, ale ze względu na to, że w okolicy ambasady Polski nastąpił ostrzał artyleryjski, konsul zarządził wyjazd. W wyniku ostrzału została zerwana łączność telefoniczna z ambasadą, ale, według Sadosia, jest ona przywracana.
Rzecznik MSZ dodał, że po drodze konwój zabierał kolejne osoby z trzech miejsc.
Na osoby ewakuowane oczekują rodziny, przyjaciele, którzy zapewnią im miejsca pobytu w Polsce. Pozostałym osobom, które nie będą miały zapewnionego schronienia u bliskich, polskie władze zapewnią schronienie i pomoc tak długo, jak będzie to potrzebne - zapowiedział Sadoś. Dodał, że z pierwszej grupy uchodźców zaledwie kilka osób przez kilka dni korzystało z pomocy polskiego rządu.
Większość przybyłych to matki z dziećmi. Anna Kass przyleciała z synem. Jej mąż musiał zostać w Libanie. Mieszkałam tam od 20 lat, trudno było wyjeżdżać. Ale wrócę tam, jeżeli sytuacja się uspokoi - podkreśliła.
Wśród przybyłych były też rodziny. Najgorszym momentem tej podróży był czas, kiedy nas konwojowano z domu do ambasady. Wszędzie było bombardowanie. Dzieci strasznie to przeżyły. Mam nadzieję, że wszystko się tutaj pomału ułoży - powiedziała Iza, która przyleciała z mężem Libańczykiem.
Siostry Jessica i Sandy zostawiły w Libanie swoich rodziców. Mama jest Polką. Tutaj zatrzymamy się u cioci i wujka. Chcemy tam wrócić, jak się tylko sytuacja uspokoi - powiedziała Jessica.
Dzięki Polsce i Bogu jeszcze żyję. Sto metrów od mojego mieszkania zbombardowany został most. Od tygodnia nie śpię. Całą rodzinę wysłałem pierwszym samolotem. Moje rodzeństwo wyjechało do innego kraju. W Bejrucie wszystko jest drogie, nie ma prądu, wody - powiedział Libańczyk Sayed Kambargi. Pokazał dziennikarzom ostatnie wydanie libańskiej gazety ze zdjęciami zbombardowanego miasta.
Rzecznik MSZ zapewnił, że wszyscy polscy obywatele i członkowie ich rodzin, którzy zgłosili chęć ewakuacji z Libanu, zostali ewakuowani. Jeżeli na miejscu pozostali obywatele polscy, a liczymy się z taką możliwością, w dalszym ciągu funkcjonował będzie zespół kryzysowy w MSZ, a nasze służby konsularne i dyplomatyczne zrobią wszystko, co możliwe dla zapewnienia bezpieczeństwa naszym obywatelom - zaznaczył Sadoś.
Jak dodał, bardzo trudno w obecnej sytuacji szacować liczbę polskich obywateli pozostałych w Libanie.
Nie będzie na razie ewakuacji polskiej ambasady w Bejrucie. Mimo napiętej sytuacji w Libanie, rząd nie planuje wycofać naszych dyplomatów do kraju, bo - jak mówi rzecznik polskiego MSZ - nie ma bezpośredniego zagrożenia dla ich zdrowia i życia.
7-osobowa obsada ambasady została wzmocniona. Rano polskim samolotem do Libanu wyleciało kilka kolejnych osób - poinformował Sadoś.
W nocy z wtorku na środę do Polski wróciło 214 Polaków.
Ewakuacja obcokrajowców z Libanu, gdzie Izrael prowadzi ofensywę zbrojną w celu wyeliminowania bojówek szyickich fundamentalistów z Hezbollahu, trwa od tygodnia.