Koledzy wicepremiera zrzucają się niechętnie
Jerzy Hausner dopiero w czwartek ogłosi szczegóły planu zracjonalizowania wydatków publicznych. Tymczasem sytuacja wewnątrz samej Rady Ministrów się nie zmienia. Wicepremier wędruje z kapeluszem dookoła stołu obrad i niewiele tam zbiera - komentuje w "Pulsie Biznesu" Jacek Zalewski.
Mało kto z kolegów Hausnera chce uczestniczyć w budżetowej zrzutce, dla każdego jego resort jest najważniejszy. Trudno odmówić logiki takiemu rozumowaniu - przyznaje publicysta. Większe pieniądze to nie tylko lepszy los działu kierowanego przez danego ministra - ale także większy zakres jego władzy...
Propagandowe akcje oszczędnościowe w wydatkach na administrację zawsze wywołują u mnie tę samą refleksję - pisze Zalewski. W III RP nie było rządu, który na swoich sztandarach wypisałby rozrost urzędniczego aparatu. Mimo to w tej jedynej dziedzinie plany udaje się nam wykonywać z naddatkiem.
Jak zauważa publicysta "PB", premier Miller też rozpoczął sprawowanie urzędu bardzo pożytecznie - od likwidacji tabunu pełnomocników rządu do spraw najrozmaitszych. Jednak ich kadra zaczęła się szybko odradzać, dzięki czemu na półmetku kadencji udało się rządowi osiągnąć "poziom upełnomocnikowienia z epoki schyłkowego Jerzego Buzka".