Kogo przesłucha komisja ds. nacisków?
Szef CBA Mariusz Kamiński i siedmioro prokuratorów ze sprawy Tomasza Lipca - to pierwsi świadkowie, o wezwaniu których zdecydowała sejmowa komisja śledcza ds. nacisków władz na śledztwa dotyczące polityków.
05.05.2008 | aktual.: 05.05.2008 14:12
Za wezwaniem Mariusza Kamińskiego opowiedzieli się wszyscy członkowie komisji. Natomiast w sprawie wezwania na świadków prokuratorów prowadzących i nadzorujących śledztwo korupcyjne przeciwko b. ministrowi sportu Tomaszowi Lipcowi, od głosu wstrzymali się reprezentanci PiS Arkadiusz Mularczyk i Jacek Kurski. Pozostali byli za.
Zdecydowano o wezwaniu prowadzących postępowania prokuratorów: Damiana Grzesiaka, Michała Szulery, Radosława Wasilewskiego, Ryszarda Pęgala, Barbary Koszałki, Tomasza Radtkego i Elżbiety Janickiej - b. szefowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która śledztwa nadzorowała i dziś ma postępowanie dyscyplinarne. Jest ono związane z tym, że 15 października ub. roku - przed wyborami parlamentarnymi - wstrzymała postanowienie prokuratury o zatrzymaniu Lipca i przedstawieniu mu zarzutów.
Stachowicz pozostanie ekspertem komisji
Posłowie zdecydowali również, że były oficer SB, UOP i ABW płk Jerzy Stachowicz pozostanie ekspertem komisji. Odrzucili tym samym wniosek Arkadiusza Mularczyka (PiS), który chciał usunięcia Stachowicza z funkcji eksperta, bo - jak ujawniły media - płk Stachowicz brał czynny udział w aresztowaniu działaczy opozycji w PRL. Jako taki - według posła PiS - "wspierał system totalitarny", dlatego dziś nie daje należytej rękojmi, nie może być obdarzony zaufaniem i może nie być bezstronny.
Mularczyk wskazał, że b. działacze Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela zawiadomili IPN o "niegodziwościach", jakich Stachowicz miałby się dopuścić w ich sprawie. Jacek Kurski (PiS) pytał też Jana Widackiego, który Stachowicza rekomendował na eksperta komisji, czy Widacki - jako wiceszef MSW "miał udział w weryfikowaniu" Stachowicza.
Nie miałem. On był weryfikowany w Krakowie, więc weryfikował go pański kolega partyjny Zbigniew Wassermann. Może pan go zapytać, dlaczego pana Stachowicza zweryfikował - odparł Widacki, który uważa, że "niegodziwością jest wyciąganie spraw po kilkunastu latach". Ironizował też, że "moralne wyczulenie PiS nie było tak duże", gdy w komisji śledczej ds. PKN Orlen doradcą Wassermanna był "wieloletni funkcjonariusz komunistycznych służb" Bogdan Libera.
Szef komisji Andrzej Czuma (PO), wieloletni działacz opozycji antykomunistycznej w PRL i założyciel ROPCiO - wyrażając "szacunek dla cierpienia" wszystkich opozycjonistów - powiedział, że jest "zdumiony tym, iż dopiero teraz zgłasza się zastrzeżenia" do Stachowicza, zamiast robić to wcześniej. Przytoczył też opinie szefów UOP i ABW o Stachowiczu, które od 1990 do 2005 r. były bardzo dobre - był on nawet nagradzany. Dlatego - jak wyjaśnił - jest przeciw wyłączaniu Stachowicza z grona ekspertów komisji.
A co jeśli ekspertowi komisji IPN postawi zarzut? - pytał Mularczyk. Wtedy będziemy myśleć. Nikt nie jest nieomylny. Nawet papież mianując biskupa nie wiedział o tym, co się okazało później, że był agentem bezpieki - odpowiedział mu Czuma.
Za wnioskiem o wyłączenie Stachowicza ze składu doradców komisji byli tylko Kurski i Mularczyk. Czterech członków komisji było przeciw, wstrzymał się wiceszef komisji Mieczysław Łuczak (PSL).
Kurski przedwcześnie broni Jarosława Kaczyńskiego
Poseł PO Sebastian Karpiniuk wniósł o zwrócenie się do płockiej prokuratury o pisemną informację na temat śledztwa w sprawie bezprawnego zapoznania się prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z aktami śledztwa paliwowego.
Media ujawniły, że na przełomie lat 2005-06 prowadzący śledztwo paliwowe prok. Wojciech Miłoszewski z Krakowa został zawieziony przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę do gabinetu szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego (premierem był wtedy Kazimierz Marcinkiewicz) i zapoznawał go tam ze szczegółami tego śledztwa - m.in. zeznaniami b. wiceministra w rządzie Waldemara Pawlaka, Krzysztofa B., który wymieniał w nich wiele nazwisk polityków i biznesmenów.
Posłowie PiS z komisji Arkadiusz Mularczyk i Jacek Kurski protestowali przeciwko mówieniu, że Jarosław Kaczyński został zapoznany z protokołami przesłuchań świadków w tym śledztwie bezprawnie. Był on członkiem rady Bezpieczeństwa Narodowego - podkreślał Kurski.
Przedwczesna ta mowa obrończa - ironizował Jan Widacki. Nie widzi pan różnicy między zapoznaniem ze stanem śledztwa całej Rady Bezpieczeństwa Narodowego in gremio, a pokazaniem dokumentów jednej osobie, w gabinecie prezesa PiS - pytał Kurskiego Karpiniuk. Ostatecznie komisja zwróciła się do prokuratury o informacje w tej sprawie. Kurski i Mularczyk wstrzymali się od głosu. Komisja zakończyła na tym posiedzenie.