Koalicja państw BRICS się rozszerzy? "Znaczenie Rosji się rozmywa"
Podczas szczytu BRICS, na którym nieobecny jest Władimir Putin, ma decydować się kwestia rozszerzenia sojuszu o kolejne państwa. - Jeśli organizacja miałaby być rozszerzona, znaczenie Rosji się rozmywa. Wzmacniałoby to pozycję samych Chin - ocenia dla Wirtualnej Polski analityk Marcin Zaborowski.
W Johannesburgu (RPA) rozpoczął się dwudniowy szczyt BRICS - grupy pięciu krajów, które próbują od lat stworzyć przeciwwagę dla grupy G7. W skład BRICS (nazwa od pierwszych liter angielskiej transkrypcji) wchodzą Brazylia, Rosja, Indie, Chiny oraz Republika Południowej Afryki.
Nieobecność Putina. "Poważna izolacja Rosji"
Dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC, analityk i były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zwraca uwagę na nieobecność Władimira Putina na szczycie BRICS. To rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow będzie przewodniczył rosyjskiej delegacji. - Gdyby Putin wylądował w Afryce Południowej, a ta przestrzegałaby konwencji, pod którą się podpisała, musiałaby go aresztować - wyjaśnia ekspert.
- Afryka Południowa jest częścią Międzynarodowego Trybunału Karnego, a ten wystosował list gończy za Putinem. Od miesięcy mówiło się, że liderzy Afryki Południowej zwracali się do Putina z prośbą, by nie pojawiał się w Afryce, w RPA. Sugerowali, by łączył się zdalnie, bo inaczej stawiałby ich w trudnej sytuacji - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Atak dronów na Moskwę. Szyby wylądowały na chodniku
Jak podkreśla, niemożność pojawienia się na terytorium państwa, które jest bardzo zaprzyjaźnione z Rosją, wskazuje na "poważną izolację Rosji". - Mówimy przecież o gronie państw, które są Rosji przyjazne, które robią z nią interesy, mają nastawienie prorosyjskie. Nawet w takiej sytuacji presja międzynarodowej opinii publicznej i instytucji międzynarodowych działa - zaznacza dr Zaborowski.
Putin wyjaśnił decyzję o zdalnym uczestnictwie w szczycie. Powiedział, że nie sądzi, aby jego "obecność na szczycie BRICS była ważniejsza" niż jego "obecność tutaj, w Rosji w tej chwili". Przed przyjazdem do RPA rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych opublikowało esej, w którym Ławrow potępił "kolonialne i rasistowskie maniery zachodnich elit" i bronił BRICS jako symbolu "uczciwej komunikacji międzypaństwowej".
Póki co w BRICS ton nadają Chiny i Rosja, jednak rozważana jest opcja poszerzenia sojuszu. Ponad 40 krajów, w tym Iran, Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Argentyna, Algieria, Boliwia, Indonezja, Egipt, Etiopia, Kuba, Demokratyczna Republika Konga, Komory, Gabon i Kazachstan wyraziło zainteresowanie przystąpieniem do forum.
W ich ocenie BRICS jest alternatywą dla globalnych organizacji postrzeganych jako zdominowane przez tradycyjne mocarstwa zachodnie. Przedstawiciele krajów mają nadzieję, że członkostwo odblokuje dla nich korzyści, w tym finansowanie rozwoju oraz zwiększenie handlu czy inwestycji.
"Znaczenie Rosji się wtedy rozmywa"
Dr Marcin Zaborowski mówi Wirtualnej Polsce, że "BRICS, które jest obecnie elitarnym klubem, nadaje Rosji pozycję szczególnej wagi".
- Jeśli organizacja miałaby być rozszerzona o 20-30 państw, znaczenie Rosji się wtedy rozmywa. Nie staje się państwem nadającym ton tej inicjatywie. A tak w dużej mierze wygląda, że teraz jest to inicjatywa, której ton nadają Rosja i Chiny - wyjaśnia.
Dr Zaborowski podkreśla, że takie rozszerzenie wzmacniałoby pozycję samych Chin. - Są one najsilniejszym partnerem. Sytuacja, w której Pekin decyduje o tym, w którą stronę inicjatywa może pójść, nadaje szczególną wagę Chinom - wyjaśnia ekspert.
Nieporozumienia i wewnętrzna rywalizacja
Prof. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Uczelni Vistula w rozmowie z Wirtualną Polską zaznacza, że między najważniejszymi członkami, takimi jak Chiny czy Indie, jest wiele nieporozumień i wewnętrznej rywalizacji. - Między innymi zarysowuje się wyraźnie niechęć Indii do Rosji. Indie korzystają na swojej neutralności. Jako państwo, które stara się prowadzić politykę otwartą zarówno na współpracę z Rosją, jak i ze Stanami Zjednoczonymi - objaśnia.
- To nie jest na rękę Federacji Rosyjskiej, która jest obłożona sankcjami ze strony Zachodu i chciałaby zrównoważyć te wpływy na kierunku euroazjatyckim, ale nie ma takich możliwości - dodaje Legucka.
Ekspertka zwraca uwagę, że mimo iż państwa afrykańskie, Bliskiego Wschodu czy Ameryki Łacińskiej mają trochę inną wizję porządku międzynarodowego, to jednak w tej kwestii część z nich wykorzystuje platformę BRICS do tego, by targować się z Zachodem. Tak jest w przypadku Indii.
"Poza kompleksami związanymi z Zachodem, spoiwo jest bardzo cienkie"
Dr Zaborowski ocenia, że to, co łączy obecne państwa BRICS, to dwie rzeczy. - Numer jeden, to wspólne interesy gospodarcze. Numer dwa, to nastawienie antykolonialne i antyzachodnie - zwraca uwagę ekspert.
- Ale na tym się to trochę kończy. To, że i Chińczycy, i Indie mają takie sentymenty, nie oznacza, że w istocie te państwa patrzą na siebie jako na przyjaciół. Są tam sprzeczne interesy - geopolityczne, gospodarcze, w dziedzinie bezpieczeństwa - dodaje.
Jak podkreśla, "poza kompleksami związanymi z Zachodem, spoiwo BRICS jest bardzo cienkie".
"BRICS ma wymiar bardziej polityczny"
Prof. Agnieszka Legucka mówi, że "BRICS ma wymiar bardziej polityczny". - Rosja od 2009 roku próbuje pokazać w ramach tej organizacji, że może to być alternatywa wobec hegemonii Stanów Zjednoczonych i Zachodu. Poszczególne działania tej struktury, zrzeszenia, to wiele animozji wewnętrznych, które nie pozwalają, by integracja się pogłębiała - ocenia. A także - by współpraca gospodarcza równoważyła wpływy Zachodu.
- Chodzi w szczególności o takie projekty jak dedolaryzacja (proces mający na celu zminimalizowanie znaczenia dolarów amerykańskich w transakcjach międzynarodowych - red.) - wyjaśnia ekspertka.
Prof. Legucka podkreśla, że widać wyraźnie, iż pewne elementy współpracy poniosły fiasko. - Na szczycie odchodzi się od tych pomysłów. Rosji by to bardzo pasowało, ponieważ Moskwa, która jest odcięta w dużej mierze od możliwości posługiwania się walutami obcymi, w szczególności euro i dolarem, chciałaby pójść w cyfrową walutę. A tym samym pozbyć się możliwości handlu dolarami - ocenia.
"Alternatywna wizja porządku międzynarodowego"
Czy szczyt BRICS może wpłynąć na podejście tychże krajów wobec Ukrainy? Prof. Legucka ocenia, że "BRICS będzie wykorzystywane nie tyle przeciwko Ukrainie, ale będzie wykorzystywane do tego, by zasygnalizować pojawienie się alternatywnej wizji porządku międzynarodowego".
- Możemy oczekiwać zapowiedzi pogłębienia współpracy między państwami. Sprawa Ukrainy będzie przedstawiana inaczej niż my to robimy. Mianowicie jako Ukrainę wplątaną w rywalizację Zachodu i Federacji Rosyjskiej - wyjaśnia ekspertka.
I dodaje, że będzie się mówić o Ukrainie, że to "terytorium, a nie państwo", na którym toczy się rywalizacja mocarstw. - To będzie poziom oficjalnych deklaracji, dyplomacji. Po wydarzeniach związanych z BRICS trzeba patrzeć nie tyle na to, co mówią, ale co robią przywódcy poszczególnych państw - mówi rozmówczyni Wirtualnej Polski.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski