Kłodzko. Dramatycza śmierć 3-letniej Hani. Sąsiadka ujawnia wstrząsające fakty
Kłodzko - to tu rozegrał się dramat 3-letniej Hani. Śmierć dziewczynki niewątpliwie wstrząsnęła opinią publiczną. Matka Hani miała za karę wsadzić ją pod zimny prysznic. Dziewczynka straciła przytomność, nie udało się jej uratować. Sąsiedzi twierdzą, że tragedii można było uniknąć.
Mała Hania zmarła w piątek 19 lutego w jednym z mieszkań w Kłodzku. Matka dziewczynki miała karcić swoje dziecko lodowatym prysznicem za to, że zmoczyło się w nocy. Lanie zimną wodą dziecka miało trwać kilka minut. Co więcej, matka dziewczynki miała robić to już wcześniej.
Tego nieszczęśliwego dnia Hania miała nie wytrzymać tortur i stracić przytomność. Powód? Najprawdopodobniej wyziębienie. Mimo reanimacji 3-latki nie udało się uratować.
W tej sprawie matka Hani usłyszała zarzuty znęcania się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem. Prokuratura zarzuty postawiła także mężczyźnie, który mieszkał z matką dziewczynki.
Zobacz także: Katastrofa na cmentarzu. W morzu pływają dziesiątki trumien
Kłodzko. Nie żyje 3-letnia Hania. Nowe fakty w sprawie
"Fakt" dotarł do wstrząsających informacji. Według tabloidu wizyty asystenta rodziny oraz kuratora nie przynosiły spodziewanego efektu. Mizerny efekt dawały także zgłoszenia sąsiadów. Ci regularnie mieli słyszeć płacz dzieci.
Tabloid rozmawiał z sąsiadką rodziny małej Hani. Ta przekazała, że nie raz alarmowała urzędników, że w domu 3-latki dzieje się coś złego. Jak dodał "Fakt", według sąsiadów, tragedii można było uniknąć. - Nasze zgłoszenia odbijały się jak od ścian - powiedziała sąsiadka, która przekazała wcześniej urzędnikom, że we wskazanym przez nią mieszkaniu mogą cierpieć dzieci.
Rodzina od Ośrodka Pomocy Społecznej otrzymała asystenta rodziny. Ten jednak nie podjął decyzji, aby pozbawić matkę opieki. Jak dodał dziennik, zdaniem OPS "wizyty edukacyjne" w tej rodzinie miały być wystarczające. Ostatnia z nich odbyła się 17 lutego, czyli dwa dni przed tragedią.
Sąsiadka przekazała także, że jej córka w trakcie wakacji wysłała do asystentki nagranie, na którym słychać, jak matka dzieci oraz jej konkubent krzyczą na nie, a te płaczą coraz bardziej. Kobieta dodała, że do takich sytuacji w tej rodzinie dochodziło już wcześniej.
Twierdzi, że podziękowano jej za to, że daje znać, że dzieje się tam coś niepokojącego. Jednak zgłaszająca nie zauważyła, aby kontrola ośrodka przyniosła poprawę.
W tej sprawie tabloid poprosił o komentarz Ośrodek Pomocy Społecznej w Kłodzku. Przekazano, że rodzinę systematycznie odwiedzał asystent, a wizyty miały charakter edukacyjny, wspierający i jednocześnie monitorujący pełnienie funkcji rodzicielskich przez matkę.
- Asystent współpracował też z kuratorem zawodowym i innymi służbami (np. ze szkołą). To tragiczne wydarzenie wstrząsnęło wszystkimi pracownikami naszej jednostki - powiedziała "Faktowi" Jolanta Leszko, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Kłodzku.
W 2015 roku rodzinie przydzielono także kuratora. Wtedy sąd ograniczył władze rodzicielską matce (najpierw nad starszą córką, następnie nad Hanią). Jak dodał tabloid, kobieta jest upośledzona w stopniu lekkim.
Na jaw wyszło, że kary, które stosowała na swoich dzieciach, zostały wyniesione z domu dziecka. Jedną z nich był właśnie lodowaty prysznic za zmoczenie łóżka.