PolskaKiszczak: liczyliśmy się z czynnym oporem

Kiszczak: liczyliśmy się z czynnym oporem

B. szef MSW Czesław Kiszczak oświadczył, że w 1981 r. władza liczyła się z możliwością czynnego oporu wobec stanu wojennego - tak uzasadniał potrzebę uregulowania zasad użycia broni przez oddziały MO wobec protestujących.

Kiszczak: liczyliśmy się z czynnym oporem
Źródło zdjęć: © PAP

22.02.2010 15:05

Stołeczny sąd kontynuuje czwarty proces Kiszczaka za przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników z kopalni "Wujek" w 1981 r. 84-letni podsądny po raz kolejny nie przyznał się do zarzutu.

Według prokuratury Kiszczak umyślnie sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając 13 grudnia 1981 r. szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury, bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom "oddziałów zwartych" MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te oddziały, co miało być podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek".

Podsądny uważa, że prawa nie naruszył. - Oskarżenia nadal nie rozumiem - powiedział, gdy proces ruszał 5 lutego. Grozi mu od 2 do 10 lat więzienia. Odpowiada z wolnej stopy. Z uwagi na zalecenia lekarzy, każda rozprawa może trwać maksymalnie 2 godziny.

Kiszczak twierdzi, że nie wydał rozkazu otwarcia ognia do górników, zakazał użycia broni w "Wujku", gdy zwracał się o to do niego szef MO na Śląsku, oraz nakazał wycofanie MO i wojska z kopalni. Dodał, że strzały jednak padły, a milicjanci strzelali "spontanicznie, w obronie własnej" (Sąd Najwyższy, utrzymując w 2009 r. wyroki skazujące zomowców spod "Wujka", podkreślił, że użyli oni broni bezprawnie, gdyż nie byli w bezpośrednim zwarciu z górnikami, oddawali "mierzone strzały z bezpiecznej odległości", a ich życiu nie groziło bezpośrednie niebezpieczeństwo).

Według Kiszczaka, takie niebezpieczeństwo jednak istniało. - Liczyliśmy się z tym, że spotkamy się z oporem, sprzeciwem, w którym zasadne będzie użycie broni - powiedział. Przyznał on, że władza pilnie śledziła obrady kierownictwa "Solidarności". - Podniecenie w kraju było znaczące, były wezwania do stawiania władzy czynnego oporu - przekonywał.

Co do samego szyfrogramu Kiszczak przyznał, że był on w większej części przypomnieniem przepisów dekretu o stanie wojennym, ale poprzemieniano w nim kolejność poszczególnych artykułów i paragrafów. Pytany przez sąd o powód takiego działania Kiszczak uzasadnił to wieloletnią praktyką. - Tak się robi, aby nie złamano szyfru. Merytoryczna treść musi być taka sama, ale dodaje się kilka słów, zmienia kolejność - wyjaśnił.

- Kto mógłby złamać taki szyfr? - dopytywał mec. Janusz Margasiński, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych. - Na przykład Kukliński (płk Ryszard Kukliński, oficer sztabu generalnego, jak się okazało, przekazał CIA plany wprowadzenia stanu wojennego). On znał stan wojenny lepiej niż ja, niż Jaruzelski czy Florian Siwicki. Dotychczas ujawniono tylko Kuklińskiego, a nie mówi się o innych, którzy być może informowali o stanie wojennym naszych ówczesnych przeciwników - dodał.

Pierwszy proces Kiszczaka ruszył przed warszawskim sądem w 1994 r. W 1996 r. uniewinniono go, a w 2004 r. skazano na 2 lata więzienia w zawieszeniu. Oba wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie. W trzecim procesie SO w 2008 r. uznał, że karalność nieumyślnego czynu Kiszczaka przedawniła się w 1986 r. i umorzył proces. Według SO Kiszczak - zobowiązany jako szef MSW do określenia zasad użycia broni przez oddziały MO - nie spełnił tego obowiązku, poprzestając na wydaniu szyfrogramu, przez co nieumyślnie sprowadził niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia górników. SO uznał, że szyfrogram miał podstawę prawną i nie był rozkazem, lecz powieleniem dekretu o stanie wojennym, choć Kiszczak samodzielnie dopisał, że strzelanie jest możliwe jedynie wobec zagrożenia życia milicjantów.

Sąd zwrócił uwagę, że Kiszczak zabronił użycia broni w "Wujku", gdy zwracał się o to do niego szef katowickiej milicji - mimo to ZOMO strzelało.

W październiku 2009 r. SA uwzględnił apelacje prokuratury i pełnomocników oskarżycieli posiłkowych (czyli górników z "Wujka") i nakazał ponowny proces. SA uznał, że nie można mówić o nieumyślnej winie Kiszczaka i dlatego sprawa nie przedawniła się. SA dodał, że po tragedii w kopalniach winni nie zostali ukarani, a pacyfikujący "za wiedzą i zgodą Kiszczaka zostali odznaczeni".

Od września 2008 r. przed tym samym sądem toczy się proces autorów stanu wojennego, w którym Kiszczak - wraz z Wojciechem Jaruzelskim i Stanisławem Kanią - jest oskarżony o udział w "zorganizowanym związku przestępczym o charakterze zbrojnym", za co grozi mu do 8 lat więzienia. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie prowadzi ponadto proces prokuratorów wojskowych, oskarżonych o utrudnianie w początku lat 80. śledztwa w sprawie wydarzeń w kopalni "Wujek".

Górnicy z "Wujka" zastrajkowali 13 grudnia 1981 r., domagając się m.in. zniesienia stanu wojennego i zwolnienia internowanych. 16 grudnia doszło do starć górników z zomowcami, którzy wdarli się na teren kopalni. Od ich strzałów na miejscu zginęło sześciu górników, siódmy zmarł kilka godzin później, a dwóch kolejnych - w styczniu 1982 r.

W innych procesach z oskarżenia IPN Kiszczak został uznany przez ten sam sąd za winnego w dwóch sprawach o dyskryminację wyznaniową podległych funkcjonariuszy: wyrzucenia ze służby jednego milicjanta za to, że zawarł ślub kościelny, a innego - bo posłał córkę do pierwszej komunii św. Obie sprawy umorzono zarazem na mocy amnestii z 1989 r.

W grudniu 2009 r. pion śledczy IPN zarzucił zaś Kiszczakowi przekroczenie uprawnień przez utrudnianie i kierowanie na fałszywe tory śledztwa w sprawie śmiertelnego pobicia przez milicję Grzegorza Przemyka w 1983 r. Podejrzany nie przyznał się i odmówił wyjaśnień. Grozi mu do 5 lat więzienia.

Od 1945 r. Kiszczak był funkcjonariuszem Informacji Wojskowej, a od 1957 r. - Wojskowej Służby Wewnętrznej. W 1972 został szefem wywiadu wojskowego. Od 1979 r. - szef kontrwywiadu WSW. W 1981 r. został szefem MSW jako bliski współpracownik Jaruzelskiego. Członek WRON. Był w Biurze Politycznym KC PZPR w latach 1986-90. Uczestnik rozmów w Magdalence i prac Okrągłego Stołu w 1989 r. Desygnowany na premiera w lipcu 1989 r.. Nie zdołał utworzyć rządu. W rządzie Tadeusza Mazowieckiego miał funkcję wicepremiera. W lipcu 1990 r. wycofał się z polityki, przekazując resort Krzysztofowi Kozłowskiemu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)