Witalij Kliczko
I w zasadzie nikogo to już nie dziwi. W sondażach, które szacowały wynik wyborów w 2015 roku, przeprowadzonymi jeszcze przed protestami na Majdanie, Kliczko plasował się na drugim miejscu, tuż za Janukowyczem. Władza, która poczuła na plecach oddech rywala, robiła wszystko, żeby go zdyskredytować. Rzucali już pierwsze kłody pod nogi - oskarżyli nowego kandydata, że nie jest rezydentem Ukrainy, a podatki płaci w Niemczech. Rządząca partia zmieniła nawet w tym kierunku prawo wyborcze, by uniemożliwić mu start w wyborach.
Kliczko jednak się nie poddaje. Wierzy, że ostatnie wydarzenia solidnie wstrząsnęły czołówką sondaży. Z mównicy ukraińskiego parlamentu otwarcie nawołuje do dymisji obecnego rządu.