Kim jest Jakub Banaś? Ostatnio przyznał, że spodziewa się wszystkiego
Biznesmen, prawnik, menadżer, a ostatnio doradca społeczny swojego ojca. 32-letni Jakub Banaś zapewne pozostawałby w cieniu prezesa Najwyższej Izby Kontroli, gdyby nie afera z pokojami na godziny w krakowskiej kamienicy. Przy okazji działalności Mariana Banasia zaczęto prześwietlać biznesy jego syna. Jeszcze w piątek ma usłyszeć siedem prokuratorskich zarzutów.
23.07.2021 20:49
Jest wrzesień 2019 roku. Superwizjer TVN emituje reportaż o krakowskiej kamienicy, która należała do prezesa NIK Mariana Banasia. Dziennikarze idą tropem powiązań prezesa Izby i szybko trafiają na syna urzędnika. Jak wynika z Krajowego Rejestru Sądowego, pod adresem, gdzie mieści się nieruchomość, przez jakiś czas zarejestrowana była spółka "Room4You”. Jej prezesem od 2013 roku jest Jakub Banaś.
Firma syna Banasia rzuca wyzwanie korupcji
Jak wynikało z reportażu TVN, krakowska kamienica, w której prowadzono kontrowersyjną działalność "hotelu na godziny”, pracowała nie tylko na rzecz Mariana Banasia, ale również jego syna. Według autorów reportażu nieruchomość stanowi zastaw kredytu w wysokości 2,6 mln zł. Spółka syna urzędnika otrzymała go w 2017 roku od państwowego Banku Ochrony Środowiska. Firma zarejestrowana była również pod drugim krakowskim adresem, gdzie znajduje się kolejny biznes związany z synem Mariana Banasia: "Open Qualis". To firma szkoleniowo-doradcza. Banaś junior jest tam również prezesem.
Na stronie firmy możemy przeczytać, co jest mottem przyświecającym działalności spółki. "Rozwijając Open Qualis, chcemy robić coś dobrego, co nadaje naszej pracy i wysiłkowi sens szerszy, niż realizacja wyników biznesowych. Chcemy się doskonalić, zachęcać do rozwoju innych, podnosić na wyższy poziom wszystko, co robimy. (…) Żeby to robić efektywnie, rzucamy wyzwanie status quo: ograniczającemu wolność gospodarczą państwu, "systemowi”, korupcji i nieuczciwości jako normom niemal powszechnym, kulturze dziadostwa i braku myślenia oraz wielu innym patologiom dobrze ci znanym".
Na stronie firmy jest również zamieszczony biogram Jakuba Banasia. Syn prezesa NIK chwali się m.in. tym, że w przeszłości prowadził firmę w branży hotelarskiej i gastronomicznej. "Absolwent prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz filozofii. Ukończył liczne kursy i szkolenia z zakresu finansów i podatków. Certyfikowany coach, trener i mentor. Prowadził firmę w branży hotelarskiej i gastronomicznej, był wspólnikiem w kancelarii prawnej. Manager szkoleniowo-doradczych projektów unijnych" – czytamy na stronie. Z Krajowego Rejestru Sądowego wynika, że w latach 2006-2010 należał do Związku Młodzieży Chrześcijańskiej.
Po studiach prawniczych przez dziewięć lat był właścicielem i dyrektorem zarządzającym w spółce X4 Poland. W latach 2002-2004 był prezesem Zarządu Inkubatora Fundacji Przedsiębiorczości i Etyki Biznesu. Do 2015 r. był partnerem i współwłaścicielem Krakowskiej Kancelarii Prawa Gospodarczego.
Jego kariera nabrała rozpędu, po tym jak Marian Banaś został najpierw wiceministrem finansów, a później szefem Krajowej Administracji Skarbowej.
"Proszę nie łączyć mnie z moim ojcem"
Syn prezesa NIK najpierw znalazł zatrudnienie w Przedsiębiorstwie Sprzętu Ochronnego MASKPOL. Firma jest wiodącym producentem sprzętu dla policji, straży granicznej i wojska. Banaś junior był najpierw członkiem zarządu, a później pełnił obowiązki prezesa zarządu. Kiedy wytykano mu, że posadę otrzymał dzięki nazwisku, Banaś junior ripostował.
- Tak, jestem synem Mariana Banasia. Proszę o niełączenie tych wątków. Jestem menadżerem z kilkunastoletnim doświadczeniem zawodowym, również w obszarze zarządzania projektowego. Mam doświadczenie z branży zbrojeniowej - mówił Jakub Banaś w rozmowie z Wirtualną Polską. - Do zarządu Maskpolu zostałem powołany przez Radę Nadzorczą po wygraniu konkursu i obecnie realizuję postawione przede mną zadania - czego przykładem jest m.in. wygrany przetarg na dostawę mundurów o wartości 80 mln zł - argumentował.
Później przez kilka miesięcy pracował jako pełnomocnik zarządu państwowego banku Pekao S.A. Według Krajowego Rejestru Sądowego, zasiada również w Radzie Nadzorczej w Związku Pracodawców Przedsiębiorstw Przemysłu Obronnego i Lotniczego, zrzeszającym państwowe firmy zajmujące się wojskowym przemysłem (m.in. Bumar, PGZ, Rosomak).
Po tym jak Marian Banaś został prezesem NIK, media ujawniły, że jego syn został doradcą społecznym. Według "Rzeczpospolitej” tworzył w Najwyższej Izby Kontroli swoją grupę wpływów, złożoną z ludzi ściągniętych z banku, w którym niedawno pracował.
Jak czytamy w dzienniku, społeczni doradcy dostali niezwykle szerokie, a nawet - zdaniem części pracowników Izby - kontrowersyjne uprawnienia. Na przykład dyrektorzy zostali zobowiązani do udzielania społecznym doradcom "wszelkich informacji i przekazywania dokumentów". Banaś junior nie dostawał wynagrodzenia, ale NIK pokrywał koszty jego delegacji. Nieoficjalnie mówiło się, że syn prezesa miał duży wpływ na decyzje kadrowe w Izbie, próbował wydawać polecenia.
"Mogę spodziewać się wszystkiego po służbach"
W kwietniu tego roku, do podwarszawskiego domu Banasia juniora weszli funkcjonariusze CBA. Agenci mieli szukać dokumentów związanych z renowacją willi w Krakowie, należącej do syna szefa Najwyższej Izby Kontroli. Oprócz dokumentów związanych z dofinansowaniem prac ze środków publicznych, zabezpieczali także rozliczenia podatkowe i księgowe firm, w których udziały miał Jakub Banaś i jego żona.
- Funkcjonariusze CBA przeprowadzili przeszukanie w domu mojego syna Jakuba Banasia. W ten sposób zakłócono spokój również mojej synowej, a sytuację tę szczególnie przeżyły moje wnuki - wyliczał szef NIK.
- To już kolejne przeszukania na terenie tej samej nieruchomości. Mój syn od przeszło roku, podobnie jak ja, był stale inwigilowany, represjonowany wraz z całą rodziną. Dzieje się tak dlatego, by zmusić mnie do rezygnacji z pełnienia funkcji prezesa Najwyższej Izby Kontroli i zmiany wyników zakończonych oraz prowadzonych kontroli - komentował Marian Banaś.
W czynnościach realizowanych przez CBA wzięło udział ponad 50 funkcjonariuszy Biura.
Niedługo później do domu prezesa NIK w Krakowie weszła policja. Powód? Anonimowa informacja o rzekomych planach samobójczych jego syna Jakuba. Informacje dotyczące możliwej próby samobójczej Jakuba Banasia pojawiły się w przeddzień zaplanowanej przez NIK konferencji w sprawie wyborów kopertowych.
Zdaniem syna prezesa NIK informacja o jego rzekomym samobójstwie mogła zostać sfabrykowana przez służby specjalne. Po tym zdarzeniu postanowił złożyć do prokuratury zawiadomienie w tej sprawie.
W piątek 23 lipca Jakub Banaś został zatrzymany przez CBA na krakowskim lotnisku, tuż po powrocie z zagranicznego urlopu. Zdaniem śledczych, miał kilkukrotnie posługiwać się poświadczającymi nieprawdę dokumentami w toku prowadzonych rozliczeń z krakowskimi Urzędami Skarbowymi, również w celu uzyskania dofinansowania z Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie. Ma usłyszeć łącznie siedem prokuratorskich zarzutów.
Miesiąc temu w wywiadzie dla "Dziennika. Gazety Prawnej: Banaś junior pytany, czy czegoś się obawia, mówił: "Spodziewam się wszystkiego, co służyć będzie medialnemu show pod tytułem "ostateczne rozwiązanie sprawy Banasia". Zarzuty wobec ojca, mnie, innych osób z jego otoczenia, zatrzymania w świetle kamer – to wszystko jest bardzo możliwe, aby zdyskredytować ostatecznie Mariana Banasia w oczach opinii publicznej” – mówił Jakub Banaś.