Kadyrowcy w rękach Kijowa. Dziesiątki schwytanych jeńców

Projekt "Chcę żyć" opublikował nagranie przedstawiające kilkudziesięciu kadyrowców, którzy zostali schwytani w obwodzie kurskim w Rosji. "Ukraińskie grupy rajdowe wyłapały ich głęboko na tyłach" - czytamy. To oni porzucili poborowych, którzy w dniu ataku Ukrainy bronili rosyjskiej granicy.

Schwytani kadyrowcy
Schwytani kadyrowcy
Źródło zdjęć: © TG
Mateusz Czmiel

Projekt "Chcę żyć" został uruchomiony we wrześniu 2022 roku i adresowany jest do rosyjskich żołnierzy, którzy chcą dobrowolnie poddać się ukraińskiej armii. Program działa pod auspicjami Głównego Zarządu Wywiadu (HUR) Ministerstwa Obrony Ukrainy.

Schwytali kilkudziesięciu kadyrowców

W niedzielę po południu kanał opublikował nagranie przedstawiające kilkudziesięciu schwytanych kadyrowców.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"A oto ci, którym przede wszystkim powinny 'dziękować' matki opuszczonych rosyjskich poborowych. Grupy rajdowe złapały tych kadyrowców głęboko na tyłach granicy. Próbowali uciec, aby uniknąć schwytania, gdyż Ramzan Kadyrow powiedział kiedyś, że wojownicy Achmatu się nie poddadzą. Cóż, zwykle tak, ponieważ siedzą z tyłu, ale w obwodzie kurskim sytuacja rozwijała się dynamicznie i ci bojownicy nawet nie próbowali stawiać oporu" - czytamy w komunikacie.

Projekt "Chcę żyć" uważa, że "PR Kadyrowa i chęć ochrony jego strażników przed działaniami wojennymi drogo kosztują Rosjan".

"Tak naprawdę, gdyby bronili granicy, a nie kryli się za poborowymi na dziesiątej linii pod Kurskiem, tak szybki przełom byłby niemożliwy. Ale na granicy byli zwykli 18-letni poborowi i strażnicy graniczni. Podjęli także słuszną decyzję, aby nie brać udziału w bitwie i dobrowolnie się poddać, ratując życie" - czytamy.

Potwierdzają się zeznania jeńców-poborowych

Informacje podane przez projekt "Chcę żyć" potwierdzają się z relacjami poborowych, którzy w dniu ataku Ukrainy na obwód kurski bronili granicy.

- Jestem poborowym. Stałem w pobliżu wsi Swierdlikowo. Na sąsiednim posterunku stał Achmat. Kiedy nas otoczono, uciekli, bo Kadyrow kazał Czeczenom nie dać się schwytać - mówił 22-letni Jewgienij Kowylkin z obwodu biełgorodzkiego.

Rosjanie są wstrząśnięci tym, że granica była pilnowana przez niedoświadczonych i niewyszkolonych poborowych. Według nieoficjalnych informacji, w dniu ataku na granicy było ich od 100 do 150. Dzisiaj z wieloma z nich nie ma kontaktu. Zginęli, uciekli lub zostali pojmani do ukraińskiej niewoli.

- Obiecali, że będę w rejonie Moskwy, w batalionie czołgów i nawet nie zbliżę się do granicy, ale ostatecznie okazało się, że wcale tak nie jest - kończy swoje przemówienie kolejny schwytany poborowy.

Więcej o sprawie pisaliśmy tutaj:

Sprawa bulwersuje, ponieważ to sam dyktator Władimir Putin obiecał matkom, że poborowi - ich synowie - nie będą brać udziału w czynnych walkach i nie zostaną skierowani na front. Od momentu ataku na obwód kurski rodziny poborowych masowo publikują w sieci apele z prośbą o pomoc w odnalezieniu swoich bliskich.

Wybrane dla Ciebie
Wyłączono komentarze

Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski