Kijów szykuje się na ewakuację. "Dojdzie do rozśrodkowania ludności"
Odkąd Rosjanie zaczęli masowo atakować ukraińską infrastrukturę krytyczną, nad Ukraińcami wisi groźba ewakuacji Kijowa. Mogłoby to dotyczyć nawet trzech milionów mieszkańców ukraińskiej stolicy. - Jeśli to będzie miało charakter chaosu - to złamie wolę oporu i może zmienić podejście do woli walki - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Waldemar Skrzypczak.
Jak w niedzielę informował "The New York Times", Kijów przygotowuje się na całkowitą ewakuację w przypadku utraty prądu. Według doniesień gazety, "sytuacja jest tragiczna". W rozmowie z ukraińską telewizją burmistrz miasta Witalij Kliczko zaapelował do mieszkańców o zaopatrzenie się w najpotrzebniejsze rzeczy i rozważenie tymczasowej wyprowadzki. Przyznał, że nie wyklucza całkowitego blackoutu w stolicy.
Z powodu licznych uderzeń na infrastrukturę krytyczną ze strony wojsk rosyjskich, w Ukrainie - zwłaszcza w obszarze intensywnych działań wojennych - jest problem z dostępem do bieżącej wody, dostawami elektryczności i ciepła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szacuje się, że aż 40 procent infrastruktury energetycznej Ukrainy jest uszkodzone lub zniszczone. Ponadto pojawiają się informacje, że robotnicy komunalni budują 1000 schronów grzewczych, które mogą służyć jako bunkry. Jak informuje "The New York Times", tym samym czasie trwają próby napraw zbombardowanych elektrowni, mimo że brakuje potrzebnego do tego sprzętu.
Jak czytamy w analizie Ośrodka Studiów Wschodnich, rosnące zakłócenia w dostawach prądu stanowią ogromne wyzwanie dla ukraińskich władz. "Groźba okresowych i długotrwałych wyłączeń energii staje się testem na odporność społeczeństwa i systemu obrony cywilnej" - napisano.
Czy blackout w Kijowie jest możliwy?
Wojciech Jakóbik, ekspert ds. energetyki z portalu biznesalert.pl, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że najważniejsze jest pytanie o to, czy w ogóle jest możliwy totalny blackout Kijowa. - Jeżeli doszłoby do przerw dostaw energii i ciepła na terenie całego miasta, należy zastanowić się, czy nie ma jakichś rozwiązań pozwalających utrzymać dostawy w punktach strategicznych - zaznacza.
Jakie plany mają ukraińskie władze?
Ekspert odnosi się do tego, że władze ukraińskie póki co zaprzeczają jakoby miało istnieć ryzyko ewakuacji stolicy Ukrainy. Mer Kijowa Witalij Kliczko zapewniał bowiem, że "nie ma powodów do paniki". - Temat jest wrażliwy. Ukraina na pewno będzie zaprzeczać, ponieważ dotyczy to planów kryzysowych, które przygotowywane są w każdym kraju. Nie jest tak, że - jeśli wysiądzie prąd i ogrzewanie w całym mieście - to nie ma mechanizmów dostarczania mediów zastępczo - wyjaśnia Jakóbik.
- Nie poznamy tych planów, ponieważ są one najtajniejsze z tajnych. Tak jest w każdym państwie. Ale takie plany są - dodaje. Jak podkreśla, inną sprawą jest możliwość trwania w tak trudnej sytuacji przez społeczeństwo. - Być może na końcu drogi jest ewakuacja Kijowa, gdyby wszystko poszło źle. Ale nawet jeżeli nie będzie takiego zagrożenia, funkcjonowanie w realiach, w których nie ma prądu, ciepła, gdzie dzieci mają zimno w szkołach, firmy nie mogą pracować, będzie powodować dalszą migrację. Przynajmniej wewnętrzną, na terenie Ukrainy - zaznacza.
Czy Ukraina ma możliwość ewakuacji takiej liczby ludności?
Gen. Waldemar Skrzypczak w rozmowie z Wirtualną Polską ocenia, że sztab kryzysowy pracujący na miejscu, zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje w Ukrainie. - Czy Ukraina ma możliwość ewakuacji takiej liczby ludności? - zadaje pytanie ekspert, odnosząc się do informacji, że plan ewakuacji dotyczyłby ok. trzech milionów Ukraińców.
- To nie jest ewakuacja jako taka, ale rozśrodkowanie ludności z rejonu miast zagrożonych, w celu uniknięcia strat związanych z działaniami wojennymi. Jeśli Ukraińcy rozważają jakąkolwiek koncepcję, to - w mojej ocenie - właśnie taką.
Gdzie mogłaby się przenieść ewakuowana ludność?
Generał podkreśla, że wówczas rozlokowuje się ludność do pobliskich miast czy miejscowości. - Wszędzie tam, gdzie są warunki, by ludzie mogli normalnie funkcjonować, czyli tam, gdzie będzie woda, odpowiednia logistyka, wszystko to, co jest potrzebne do życia. Takie rozśrodkowanie ludności jest możliwe i jak najbardziej uzasadnione - ocenia.
- Tej ludności nie trzeba umieszczać w Polsce, bo rozśrodkuje się ludzi do miejscowości poza strefą działań bojowych, np. do obwodów na południu Ukrainy, do Winnicy czy do Lwowa. Polska nie może być jedyną alternatywą dla uciekających Ukraińców - ocenia generał. I dodaje: - Ukraińcy mają możliwości, by takie działania podejmować.
Jak podkreślono w analizie OSW, "konieczne jest wytypowanie miejscowości w mniejszym stopniu uzależnionych od sieci wodociągowych czy ciepłowniczych oraz wyposażonych w wystarczającą liczbę agregatów prądotwórczych, gdzie mieszkańcy wielkich miast będą mogli przetrwać zimę".
Jaki jest cel Rosjan?
W ocenie Wojciecha Jakóbika, z jednej strony nie należy bić na alarm. - Z drugiej strony jednak trzeba liczyć się z tym, że celem Rosjan jest właśnie to - demobilizacja Ukraińców, poprzez odcięcie ich od dóbr, które w naszej cywilizacji są uznane za podstawowe. Po to, by złamać morale Ukraińców, spowodować kolejną falę uchodźców, żeby przetestować możliwość dalszego subsydiowania Ukrainy przez Zachód. Jeśli zrezygnujemy z pomocy, Ukraina zamieni się w państwo upadłe jak Sudan Południowy, a na to nie możemy pozwolić - podkreśla.
Gen. Waldemar Skrzypczak ocenia, że "jeśli rozśrodkowanie ludności będzie dobrze przygotowanym procesem, jeśli będzie dobra kampania informacyjna, będzie przygotowany transport, miejsca, do których mają jechać, ludzie odbiorą to dobrze i nie będzie załamania ducha wśród Ukraińców".
- Jeśli to będzie miało charakter chaosu - to złamie wolę oporu i może zmienić podejście do woli walki. To musi być dobrze zorganizowany proces - dodaje.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski