Kempa oskarżyła Budkę i Brejzę. "Sprawa w prokuraturze, która pokieruje nią po myśli pani minister"
- Składam zawiadomienie do prokuratury ws. pomówień mających na celu poniżenie mnie - mówiła szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Beata Kempa. Wniosek wpłynął, a sprawa została przeniesiona z jednej jednostki do drugiej, a później do trzeciej, kierowanej przez... żonę byłego posła Prawa i Sprawiedliwości. - Wreszcie tej właściwej - ironizuje poseł PO Krzysztof Brejza, oskarżany razem z Borysem Budką przez polityk PiS.
- Ośmiornica z politycznymi mackami oplotła komendę - tak posłowie PO mówili o układzie, który ma stać za sprawą śmierci Igora Stachowiaka. Przypomnijmy, że Budka i Brejza wystąpili o rejestr wyjazdów służbowych i zabezpieczenie bilingów z telefonów komórkowych Kempy. Twierdzą, że polityk PiS ma znajomości w policji w Oleśnicy i nieprzypadkowo udała się na tamtejszą komendę po tym, jak sprawa śmierci Igora Stachowiaka wróciła.
Polityk odpowiedziała, że są to pomówienia i złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez posłów PO. Jej słowom przeczy jednak zdjęcie, które pojawiło się w sieci, z którego później Kempa się tłumaczyła.
Zawiadomienie Kempy wpłynęło 30 maja - poinformowała "Gazetę Wyborczą" Ewa Bialik z Prokuratury Krajowej. Nie tam jest jednak rozpatrywane. - Została jednak podjęta decyzja o przekazaniu tej sprawy do rozpatrzenia Prokuraturze Regionalnej w Łodzi - dodała rzeczniczka. Tam też jednak nie zajęto się wnioskiem, bo w połowie lipca trafił do Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.
Wiadomo, że postępowanie prowadzone jest w kierunku pomówienia. Jak tłumaczy rzecznik, prok. Witold Błaszczyk, należy ono do grupy przestępstw prywatnoskargowych i przed sądami rozpatrywane jest przede wszystkim na wniosek osoby pokrzywdzonej, dlatego Kempa dołączyła wniosek o ściganie ich z urzędu, a ten został przyjęty.
- Absolutnie nie oznacza to jednak, że postępowanie zakończyć się musi skierowaniem do sądu aktu oskarżenia. Nawet jeśli śledczy uznają, że do pomówienia mogło rzeczywiście dojść, to mogą postępowanie umorzyć, uznając, że nie ma interesu społecznego, by oskarżycielem było w takiej sytuacji państwo - dodaje.
Dlaczego sprawę najpierw przekazano do Łodzi, a później do Piotrkowa Trybunalskiego? Jednostki nie udzieliły odpowiedzi. "Gazeta Wyborcza" zwraca jednak uwagę na to, że szefową drugiej z wymienionych prokuratur jest Magdalena Witko.
Na to stanowisko została powołana w kwietniu 2016 r. przez ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro. - Lokalne media pisały wówczas, że o jej awansie przesądzić mogły nie tyle kompetencje (bo nie miała wcześniej większego doświadczenia w kierowaniu zespołem prokuratorów, nie pełniła żadnych funkcji kierowniczych), ile fakt, że była żoną polityka obozu „dobrej zmiany” - byłego posła PiS Marcina Witko, który w 2015 r. miejsce w parlamencie zamienił na fotel prezydenta Tomaszowa Mazowieckiego - podaje dziennik.
Co na to osoby najbardziej zainteresowane, czyli posłowie PO? Okazuje się, że żaden z nich nie został jeszcze w tej sprawie przesłuchany.
- Ja jestem posłem i mieszkańcem okręgu bydgoskiego, poseł Budka pochodzi ze Śląska, a minister Kempa spod Wrocławia. Wyraźnie więc widać, że ktoś się mocno namęczył, by ta kuriozalna sprawa trafiła w końcu do właściwej jednostki. Takiej, która pokieruje nią po myśli pani minister, która jest przecież dobrą znajomą nadzorującego prokuratury ministra Ziobro - podkreślił Brejza.
Kempa nie odpowiedziała z kolei na przesłane pytania.
Śmierć na komisariacie
Historia Igora Stachowiaka budzi wiele kontrowersji.
Wszystko zaczęło się od tego, że policja poszukiwała Mariusza Frontczaka. Miał on nie stawić się do odbycia kary więzienia za posiadanie narkotyków. Mężczyzna uciekł. 15 maja policja zamiast niego na komisariat przy ul. Trzemeskiej 12 zabrała Igora Stachowiaka.
Na komisariacie policjanci próbowali obezwładnić zatrzymanego. Z nagrania wynika, że trzy razy był rażony paralizatorem. Później w toalecie wobec mężczyzny miały być prowadzone czynności procesowe. Niedługo później mężczyzna zmarł.
W związku ze sprawą zwolniono policjantów.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"/WP