PolitykaKE uderza w rząd po wyroku TK. Politycy PiS: "Musimy ustać na nogach"

KE uderza w rząd po wyroku TK. Politycy PiS: "Musimy ustać na nogach"

- Nie damy się złamać - twierdzą nieoficjalnie politycy PiS, pytani o stanowcze reakcje Komisji Europejskiej ws. wyroku TK. O planach, co dalej, jednak nie mówią. Głos w tej sprawie zabiera wiceszef MSZ Paweł Jabłoński, który Wirtualnej Polsce deklaruje: - Nie poddamy się politycznej presji. Ale chcemy wciąż prowadzić dialog.

Paweł Jabłoński i Mateusz Morawiecki
Paweł Jabłoński i Mateusz Morawiecki
Źródło zdjęć: © PAP | Piotr Nowak
Michał Wróblewski

08.10.2021 18:22

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Jestem głęboko zaniepokojona wczorajszym orzeczeniem polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Zleciłam służbom Komisji przeprowadzenie dogłębnej i szybkiej analizy. Na tej podstawie podejmiemy decyzję co do dalszych kroków" - przekazała w piątek, dzień po wyroku TK, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.

Jak w związku z oświadczeniem szefowej Komisji Europejskiej zareaguje rząd Mateusza Morawieckiego? Wirtualnej Polsce udało się zdobyć komentarz polityka, który nie tylko brał udział w negocjacjach z KE ws. unijnego budżetu, ale także uczestniczył w ostatnim posiedzeniu Trybunału Konstytucyjnego.

- Podchodzimy do tego ze spokojem. Prowadzimy dialog z KE na poziomie politycznym i dyplomatycznym, także we współpracy z naszym stałym przedstawicielstwem w Brukseli. Odbywamy też spotkania robocze z urzędnikami unijnymi. Postawa drugiej strony, nawet jeśli się z nią nie zgadzamy i dostrzegamy, że nie zawsze chce ona słuchać naszych argumentów, nie zmieni naszego podejścia. Chcemy rozmawiać - odpowiada w rozmowie z Wirtualną Polską wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński, jeden z najbliższych współpracowników premiera.

Polityczna presja

Nasz rozmówca twierdzi, że rząd nie podda się "politycznej presji" ze strony unijnych polityków niechętnych rządowi, którzy - zdaniem polityków PiS - są inspirowani również przez polską opozycję. - Jestem jednak całkowicie spokojny, że spór prędzej czy później zostanie rozwiązany - twierdzi wiceminister.

Tyle że reakcja Komisji Europejskiej w związku z wyrokiem TK jest stanowcza i jednoznaczna. - Nasze traktaty są bardzo jasne. Wszystkie orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości są wiążące dla wszystkich organów państw członkowskich, w tym dla sądów krajowych. Prawo UE ma pierwszeństwo przed prawem krajowym, w tym nad przepisami konstytucyjnymi, z czym zgodziły się wszystkie państwa członkowskie przystępując do Unii Europejskiej - przekazała Ursula von der Leyen.

To stanowisko w całości sprzeczne z tym, co przedstawia polski rząd. Paweł Jabłoński, pytany przez nas, czy nie ma obaw, iż organy unijne użyją narzędzi pozwalających pozbawić nas unijnych środków, odpowiada: - Istnieją narzędzia prawne, by pozbawiać państwa środków europejskich. Natomiast te narzędzia są bardzo mocno powiązane z rzetelnością i zasadnością ich używania, bardzo mocno zwracaliśmy na uwagę, negocjując budżet UE. Na kryteria. Na przykład związane z ewentualną defraudacją środków UE przez państwo członkowskie. Polsce taka sytuacja nie grozi - twierdzi polityk rządu Morawieckiego.

I przekonuje, że gdy środki finansowe UE będą już uruchomione, to praktycznie "niemożliwe będzie ich odebranie". - To zostało wynegocjowane przez premiera - zaznacza wiceszef MSZ.

PiS: TK jak w Niemczech i Francji

Pytany o wyrok TK, wiceminister tłumaczy: - Ten wyrok to rzecz całkowicie normalna w realiach funkcjonowania wszystkich państw członkowskich. Tego rodzaju orzeczenia sądów konstytucyjnych, które wskazują, że w pewnych zakresach konstytucje krajowe stoją ponad prawem międzynarodowym, w tym prawem europejskim, zapadły w wielu krajach. Nie przypominam sobie, żeby w tych krajach prowadzono z tego powodu jakiekolwiek dyskusje o wychodzeniu z UE. W Niemczech zapadały wyroki trybunału federalnego, który odmawiał wprost stosowania pewnych orzeczeń TSUE, bo stwierdzał, że naruszałyby one konstytucję niemiecką. O ile wiem, Niemcy nie rozważały wyjścia z UE. Tak samo nie rozważała tego Francja, która w tym roku kwestionowała stosowanie orzeczenia TSUE. Trzeba stosować tę samą miarę wobec wszystkich państw UE. Mamy te same prawa, te same obowiązki i takie same powinny być konsekwencje wobec wszystkich - wskazuje Jabłoński.

Zupełnie inne zdanie mają znawcy prawa międzynarodowego. - Niektórzy politycy PiS-u twierdzą, że w innych państwach Unii prawo krajowe jest ważniejsze od europejskiego. To nieprawda. Nigdzie nie idzie to tak daleko jak w Polsce, gdzie Trybunał chce samodzielnie decydować o uprawnieniach TSUE. To wychodzenie poza traktaty - powiedział w WP prawnik i były minister, prof. Artur Nowak-Far.

Nasz rozmówca przekonuje, że w przypadku Niemiec i Francji Komisja Europejska również reagowała, negując wyroki sądów konstytucyjnych i stwierdzając, że prawo europejskie stoi ponad prawem krajów członkowskich.

Jabłoński nie ukrywa jednak, że ton unijnych urzędników wobec Polski dzisiaj jest znacznie ostrzejszy niż wobec któregokolwiek z krajów UE. - My będziemy konsekwentnie podkreślać i przypominać, że standardy wobec wszystkich, również wobec krajów konserwatywnych, jak Polska, muszą być takie same. Dzisiaj te standardy są niestety różne - mówi wiceminister spraw zagranicznych.

Czy rząd bierze pod uwagę to, że środki z UE mogą do nas nie trafić? Wszak premier Mateusz Morawiecki - a także prezes NBP Adam Glapiński - stwierdzili w tym tygodniu, że Polska ma na tyle duże zasoby finansowe, stabilną sytuację gospodarczą i możliwości uzyskiwania pożyczek niezależnie od UE, że bez funduszy unijnych jesteśmy w stanie sobie poradzić.

- Faktem jest, że polska gospodarka jest bardzo silna. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak dużo udało się osiągnąć naszymi własnymi działaniami, choćby poprzez zwiększenie ściągalności podatków. Ale jesteśmy pewni, że Krajowy Plan Odbudowy wkrótce zostanie uruchomiony, jeszcze w tym roku, a środki unijne trafią do Polski - mówi Jabłoński.

Co dalej z KPO? Wiceszef MSZ: Będzie

Czy rząd bierze pod uwagę to, że środki z UE mogą do nas nie trafić? Premier Mateusz Morawiecki - a także prezes NBP Adam Glapiński - stwierdzili w tym tygodniu, że Polska ma na tyle duże zasoby finansowe, stabilną sytuację gospodarczą i możliwości uzyskiwania pożyczek niezależnie od UE, że bez funduszy unijnych jesteśmy w stanie sobie poradzić.

- Faktem jest, że polska gospodarka jest bardzo silna. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak dużo udało się osiągnąć własnymi działaniami, choćby poprzez zwiększenie ściągalności podatków. Ale jesteśmy pewni, że Krajowy Plan Odbudowy wkrótce zostanie uruchomiony, jeszcze w tym roku, a środki unijne trafią do Polski - mówi Jabłoński.

Przypomnijmy, premier Morawiecki podczas wizyty w Słowenii oświadczył: "Negocjacje z Unią potrwają jeszcze kilka tygodni czy miesięcy. Ja się tym nie niepokoję, bo bardzo stabilna sytuacja finansowa Polski daje nam przestrzeń do inwestycji samorządowych, publicznych".

Jeszcze dalej poszedł prezes NBP: "My bez środków unijnych, którymi teraz się nas szantażuje, jesteśmy w stanie doskonale zapewnić sobie ten dynamiczny rozwój. My sami możemy pożyczki brać, jakie chcemy. Każdy nam da" - powiedział Adam Glapiński.

Podkreślmy: chodzi o 57 mld euro.

Czy to "gra na przeczekanie", tworzenie gruntu pod przekaz, że właściwie środki z UE są niepotrzebne? Wszak premier od miesięcy powtarzał, że środki UE w ramach KPO będą kluczowe dla rozwoju gospodarczego Polski. Wiceminister Jabłoński odpowiada krótko: - Nie ma żadnego tworzenia gruntu, nie ma żadnej gry.

PiS: trzeba ustać na nogach

Pytany, czy rząd spodziewał się takiego, a nie innego wyroku TK, wiceminister odpowiada: - Zakładaliśmy, że zostanie wydany taki właśnie wyrok, bo taki był wniosek premiera. Ten wyrok jest trochę inny od wniosku, ale w dużym stopniu go uwzględnia. Ten wyrok nie mógł być inny, również biorąc pod uwagę dotychczasowe wyroki TK, sprzed czasów rządów PiS. W 2005 r. w wyroku TK stwierdził, że Konstytucja jest najwyższym prawem RP, także wobec umów międzynarodowych, takich jak Traktat o Unii Europejskiej. I to się nie zmieniło, zostało to potwierdzone - wskazuje wiceminister Jabłoński.

Politycy PiS związani z rządem - w nieoficjalnych rozmowach - nie ukrywają irytacji w związku z powszechną krytyką wyroku TK i starają się wytłumaczyć swoje podejście do sporu z unijnymi instytucjami.

- Gdyby nie chora wojna wypowiedziana nam przez Brukselę, to w ogóle nie byłoby tego wniosku premiera do TK - twierdzi polityk PiS. Pytany, co dalej, odpowiada krótko: - Polacy chcą zostać w UE, ale nie chcą wchodzenia taranem w kompetencje państw członkowskich przez unijne instytucje. Jeśli ustaniemy na nogach, to Bruksela się cofnie.

Jeden z polityków PIS: - Nie ma mowy o wywieszaniu białej flagi. Trzeba tę presję wytrzymać.

Plan? Na razie o konkretach nie słychać. Jak słyszymy, premier Morawiecki nie zamierza podejmować jakichś nadzwyczajnych kroków w związku z oświadczeniem Komisji Europejskiej.

Nasi rozmówcy z PiS sięgają po kluczowe z ich punktu widzenia fragmenty uzasadnienia wyroku TK. Pierwszy z nich: "Suwerenne państwa członkowskie, przekazując Unii kompetencje dla realizacji wspólnych celów, godzą się, aby prawo tworzone przez Unię Europejską działało bezpośrednio w państwach członkowskich, czyniąc w ten sposób wyłom w dotychczasowym rozumieniu suwerenności prawnej państw. Żadne z państw członkowskich nie wykonuje zatem swoich praw w sposób kategorycznie suwerenny, gdyż wykonywanie suwerennych praw przez każde państwo członkowskie musi być w pewnym sensie ograniczone zakresem kompetencji przekazanych na rzecz Unii Europejskiej".

Drugi: "Trzeba jednak podkreślić, że Unia Europejska jako powiernik tych kompetencji musi je wykonywać z poszanowaniem tożsamości narodowej i konstytucyjnej państw członkowskich oraz w ramach zasad proporcjonalności i subsydiarności".

- W tym tkwi clue sprawy - mówi ważny polityk PiS. - Nie ma mowy tu o wyrzucaniu decyzji TSUE do kosza w każdej sprawie, my po prostu nie zamierzamy akceptować tych decyzji, w których TSUE przekracza swoje kompetencje traktatowe. Tej zasady będziemy się trzymać, bo ona jest absolutnie fundamentalna - mówi nam jeden z przedstawicieli obozu władzy.

Politycy partii rządzącej przekonują, że w uzasadnieniu tym nie ma "ani jednego zdania, które można byłoby podważyć". Tyle że wyrok został podważony przez wszystkie unijne instytucje i największe autorytety prawnicze. Dziś PiS zdaje się tym nie przejmować.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Komentarze (852)