Zerwali się ze smyczy. "Wiedzą, że będą następni na liście"
O relacji Kazachstan-Rosja można powiedzieć, że to już nie jest przyjaźń, ale jeszcze nie konflikt. W rosyjskiej TV propagandyści grożą, że to właśnie kraj Kasyma-Żomarta Tokajewa będzie następny po Ukrainie. Mówi się wprost, że sojusznik zrywa się Władimirowi Putinowi ze smyczy. Tę rzeczywistość potwierdzają rozmówcy Wirtualnej Polski, dodając, że sojusz zerwał się już dawno temu. - Kazachstan próbuje zbudować samodzielną politykę - mówi jeden z nich.
Zbrojna napaść Rosji na Ukrainę bardzo mocno skomplikowała geopolityczną sytuację Kazachstanu. Kraj stanął przed wyzwaniem przemodelowania swoich relacji z Moskwą. A nie jest to najłatwiejsze, bo bilateralne powiązania sięgają jeszcze rządów carów.
Mimo to Kazachstan co rusz buntuje się przeciwko różnego rodzaju rosyjskim ruchom. Odciął się od Moskwy po tym, jak w lutym Rosja zaatakowała Ukrainę. Wezwał do pokojowego rozwiązania konfliktu, a następnie odmówił uznania "referendów", w których Rosja dokonała aneksji części Ukrainy.
Ponadto na początku października władze tego państwa odrzuciły żądanie Rosji, by wydaliły ambasadora Ukrainy Petra Wrublewskiego z powodu jego komentarzy na temat Rosjan.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tymczasem jeszcze w styczniu, przed rozpoczęciem ataku Rosji na Ukrainę, głównie rosyjskie wojska przyjechały do Kazachstanu w ramach "misji pokojowej" OUBZ (Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym). Odbyło się to na wyraźną i publiczną prośbę Kasyma-Żomarta Tokajewa. Obawa przed pacyfikacją kazachskiego społeczeństwa przy udziale obcych wojsk znacznie przyczyniła się do ustania niepokojów w kraju.
Przypomnijmy, że Rosja dzieli z Kazachstanem najdłuższą granicę lądową na świecie, a do oceanów - i ewentualnej możliwości wsparcia wojskowego z zewnątrz - jest daleko.
"W wymiarze politycznym operacja pokazała, że Rosja nie dopuści do zaangażowania innych aktorów w strefie odpowiedzialności Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Udowodniła, że OUBZ może być narzędziem do tłumienia niepokojów społecznych i protestów w państwach członkowskich. Liderzy tych państw, idąc śladem Tokajewa, mogą być skłonni do sięgania po wsparcie OUBZ podczas prodemokratycznych protestów, powołując się na rzekome zagrożenie dla stabilności państwa" - analizowała na łamach Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Anna Maria Dyner.
Przypomnijmy, że w styczniu 2022 roku Kazachowie masowo wyszli na ulice protestować przeciwko podwyżce cen gazu. Demonstracje ogarnęły wszystkie największe miasta, sporą część mniejszych miejscowości. Do postulatów gospodarczych doszły te polityczne, czyli odsunięcie od władzy Nursułtana Nazarbajewa i pozbawienie go wpisanego w konstytucję immunitetu i przywilejów.
Podbój Kazachstanu i "likwidacja nazistów"
Tymczasem proputinowska propaganda w rosyjskiej telewizji sięga coraz dalej. Tym razem Władimir Sołowjow i jego goście w emitowanym na żywo programie w Rossija 1 nawoływali do podboju Kazachstanu i "likwidacji nazistów" z tego kraju.
Z materiału wspierającego narrację Kremla telewidzowie mogli się dowiedzieć, jak dużym zagrożeniem dla Rosji jest Kazachstan oraz, że to w tym kraju mogą "rozpocząć się procesy podobne do tych, co w Ukrainie".
"Kazachstan zerwał się ze smyczy już dawno"
Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador RP na Łotwie i w Armenii, podkreśla, że Kazachstan próbuje w tej chwili zbudować samodzielną politykę. - To coś więcej niż zerwanie się z rosyjskiej smyczy, co Kazachstan zrobił już dawno - ocenia.
- To próba odzyskania podmiotowości politycznej przez Kazachstan. Chyba udana. Próbuje balansować pomiędzy Rosją, Chinami a Stanami Zjednoczonymi - wylicza. I dodaje: - Duży sceptycyzm Kazachstanu wobec Rosji jest m.in. wynikiem tego, że Kazachowie wiedzą, że będą następni na liście po Ukrainie. W narracji rosyjskich nacjonalistów Rosjanom zależy na odbudowie Wielkiej Rosji.
Według eksperta Kazachstan nie ma innego wyboru, niż się usamodzielnić. - Jest w naturalny sposób zagrożony. Nie można zmniejszać go przez uległość, ale poprzez znajdowanie sojuszników - zaznacza Nowakowski.
"Kazachstan nie może sobie pozwolić, by zerwać z Rosją"
Wojciech Górecki, główny specjalista ds. Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej z Ośrodka Studiów Wschodnich, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że to, co robi Kazachstan, to poszukiwanie pola manewru. Ekspert zaznacza, że Kazachstan cały czas się od Rosji oddala, ale nie spodziewałby się jednak jakichś spektakularnych efektów.
- Kazachstan jest sojusznikiem Rosji, ma z nią silne, wielostronne powiązania, m.in. gospodarcze. Ponad 90 proc. ropy jest eksportowana przez system rosyjskich ropociągów. Kazachstan nie może sobie pozwolić, by zerwać z Rosją. Przynajmniej nie od razu - wylicza.
Długotrwały proces odcięcia się od Rosji
Tokajew rozmawiał w lipcu z przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem. Podczas wymiany poglądów poruszyli temat dostaw surowców energetycznych z Kazachstanu do Europy. Prezydent wzbudził w Europie nadzieje, mówiąc, że "Kazachstan jest gotowy wykorzystać swój potencjał do ustabilizowania sytuacji na rynkach światowych i europejskich".
Jego minister energii Bolat Akschulakov zahamował euforię, podkreślając, że wydobycie ropy nie jest jak kran, który można po prostu bardziej odkręcić, aby uzyskać większe surowce. Mimo wszystko, zdaniem niektórych obserwatorów, Unia Europejska stosunkowo późno odkryła potencjał tego kraju, podczas gdy Rosja, Chiny i Stany Zjednoczone również od dawna się nim interesują.
Przywódca byłej radzieckiej republiki wezwał jednocześnie UE do opracowania alternatywnych korytarzy transportowych - w tym przez Morze Kaspijskie. Dzięki takiemu rozwiązaniu surowce mogłyby być transportowane do krajów wspólnoty z pominięciem Rosji.
- Producent nie może uzależnić się od jednego odbiorcy. Chodzi o to, by zmniejszyć uzależnienie gospodarcze, by nie przeszło ono w uzależnienie polityczne. To proces długotrwały - zaznacza Górecki.
W jego ocenie Kazachstan obawia się stania się "ofiarą" tzw. wtórnych sankcji, którymi obłożona jest Rosja, a którymi on mógłby być obłożony, mając taką linię powiązań z krajem Putina.
- Putin w historii podawał w wątpliwość państwowość kazachską. Były wypowiedzi sugerujące, że integralność terytorialna jest pod znakiem zapytania. To wszystko sprawiło, że teraz Kazachstan się tak zachowuje, że są takie obawy ze strony Kazachów. Próbują zminimalizować skutki tego, co się dzieje w Ukrainie. Bezpośredniego zagrożenia ze strony Rosji nie ma - uspokaja Górecki.
Rządy Tokajewa
Przypomnijmy, że Tokajew sprawuje urząd prezydenta Kazachstanu od 2019 roku. Zastąpił wówczas autorytarnego prezydenta Nazarbajewa, który zrezygnował ze stanowiska. Po czerwcowej poprawce do konstytucji obiecał mieszkańcom "nowy Kazachstan" i zapowiedział twardy kurs przeciwko korupcji i nepotyzmowi.
Nazarbajew, poprzednik Tokajewa, był jednym z najdłużej urzędujących przywódców na świecie, czyli od czasu rozwiązania ZSRR w 1991 roku. W 2015 roku polityk zebrał w przyspieszonych wyborach 97,75 proc. głosów. Tym samym uzyskał kolejną kadencję, która miała trwać do 2020 roku.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski