Tego Putin się nie spodziewał. W tle "groźne pomruki z Chin"
Rośnie napięcie między Rosją a Kazachstanem. Najpierw doszło do zgrzytu między prezydentami obu krajów na Forum Gospodarczym, później oba państwa zaczęły blokować transport surowców. – Po wybuchu wojny w Ukrainie Kazachstan zaczął się od Kremla dystansować. Wie, że za swoimi plecami ma Chiny, które potrafią groźnie pomrukiwać w stronę Moskwy – mówią Wirtualnej Polsce eksperci ds. międzynarodowych.
21.06.2022 | aktual.: 21.06.2022 13:09
W poniedziałek, rząd w Nur-Sułtanie zdecydowanie odpowiedział na decyzję Kremla wstrzymującą eksport kazachskiej ropy przez terminal w Noworosyjsku nad Morzem Czarnym. Kazachstan ogłosił właśnie, że zatrzyma 1700 wagonów z rosyjskim węglem, które znajdują się na terytorium tego kraju.
Symboliczne zachowanie prezydenta Tokajewa
Oficjalnie decyzję o zablokowaniu transportu ropy z Kazachstanu Kreml tłumaczył względami bezpieczeństwa i koniecznością usunięcia rzekomych min z drugiej wojny światowej, jakie znaleziono w porcie w Noworosyjsku.
Decyzję tę ogłoszono jednak zaledwie kilka dni po tym, gdy prezydent Kazachstanu w obecności Władimira Putina ogłosił, że jego kraj nie uzna Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Kasym-Żomart Tokajew nazwał te terytoriami quasi-państwowymi.
Dodatkowo prezydent Kazachstanu odmówił na Forum Gospodarczym w Petersburgu przyjęcia z rak Putina orderu Aleksandra Newskiego. Jest to jedno z najwyższych odznaczeń państwowych Federacji Rosyjskiej. Zachowanie polityka wywołało oburzenie wśród kremlowskich elit politycznych, które zasugerowały, że Kazachstan może spotkać podobny los jak Ukrainę.
- To symboliczne zachowanie Tokajewa. Miał odwagę siedząc obok rosyjskiego dyktatora nie poprzeć go w wojnie w Ukrainie – mówi Wirtualnej Polsce Mariusz Marszałkowski, analityk portalu BiznesAlert.pl.
I jak dodaje, kazachskiemu przywódcy mogły nie spodobać się słowa wypowiedziane na Forum Gospodarczym przez Putina.
- Powiedział, że wszystkie ziemie Związku Radzieckiego powinny znowu należeć do Rosji. Putin, wysyłając swoje wojska na początku roku do Nur-Sułtanu i pomagając Tokajewowi zaprowadzić porządek w kraju, liczył zapewne na jego wdzięczność. Nic takiego się nie stało. Stał się więc obiektem ataków rosyjskiej propagandy. Zarówno on, jak i władze w Kazachstanie są atakowani przez wysokich rangą przedstawicieli Kremla, głównie Dumy Państwowej od lat. Takich niewybrednych komentarzy było mnóstwo. Nasilały się, kiedy w Kazachstanie zmieniano przepisy dotyczące alfabetu i przejścia z cyrylicy na zapis łacinką albo kiedy rząd w Nur-Sułtanie nie uznał aneksji Krymu. Kreml był wściekły, kiedy Kazachstan podkreślał poszanowanie integralności terytorialnej Ukrainy – ocenia Mariusz Marszałkowski, ekspert z BiznesAlert.pl.
Z kolei Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador RP w Armenii i na Łotwie, w zachowaniu kazachskiego prezydenta nie widzi radykalnej zmiany podejścia do Rosji.
Polityka balansowania Kazachstanu
- Nie wydaje mi się żeby to była zmiana kursu wobec Rosji. Prezydent Tokajew ocalił skórę na początku tego roku dzięki rosyjskiej interwencji wojskowej. Tym bardziej wydawałoby się, że powinien być Putinowi wdzięczny. Ale wdzięczność w polityce jest monetą o najmniejszym nominale i najczęściej odrzucaną. Wojska rosyjskie, choć nie leży to w ich naturze, szybko się wówczas z Kazachstanu wycofały – mówi WP Jerzy Marek Nowakowski.
Przypomnijmy, na początku stycznia w Kazachstanie doszło do protestów po gwałtownej podwyżce cen skroplonego gazu. Demonstracje doprowadziły do odwołania przez prezydenta premiera, a także wycofania się władz z podwyżki. Gdy to nie uspokoiło nastrojów, wówczas Tokajew poprosił o pomoc sojuszników z ODKB (Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym). Niemal natychmiast żołnierzy do Kazachstanu wysłały Rosja i Białoruś. Mówiło się wówczas, że prezydent Tokajew stał się marionetką Putina. Ostatnie spięcia z Moskwą temu przeczą
- Kazachstan od lat prowadzi politykę balansowania. Podobnie jakiś czas temu próbował zachowywać się Aleksandr Łukaszenko. Czyli z jednej strony integracja z rosyjskimi pomysłami geopolitycznymi, takimi jak Sojusz Wojskowy w ramach ODKB czy EuroAzjatycka Unia Gospodarcza, ale z drugiej strony otwarcie na zachodnie inwestycje. A dodatkowo na kapitał z Chin. Kazachstan jest ważnym dostawcą ropy do Chin – mówi WP Mariusz Marszałkowski, analityk portalu BiznesAlert.pl
W podobnym tonie wypowiada się Jerzy Marek Nowakowski. - Wbrew pozorom, w tych wszystkich organizacjach integracyjnych, Kazachstan był krajem, który próbował grać zawsze solo albo w duecie z Białorusią. Przykładowo, kiedy Unię Euroazjatycką Putin chciał poszerzyć o Armenię i Kirgistan, to sprzeciwiały się temu właśnie rządy w Nur-Sułtanie i Mińsku. Nie chciały, żeby Rosja miała dwa głosy więcej – komentuje były dyplomata.
"Groźne pomruki z Chin. Pekin niezadowolony"
Obaj nasi rozmówcy podkreślają, że retoryka Kremla wobec Kazachstanu ma podobnie jak w innych krajach wywołać niepokój i strach. O jakimkolwiek otwieraniu drugiego frontu, czy zbrojnej rosyjskiej interwencji, głównie ze względu na relacje Kazachstanu z Chinami – nie ma mowy.
- Rosja nie mogłaby postąpić z Kazachstanem jak z Ukrainą. Po pierwsze Kazachowie od lat byli sojusznikiem Moskwy, współpracując z nimi gospodarczo, politycznie i militarnie. Po drugie w Kazachstanie są silne chińskie wpływy. Po trzecie społeczeństwo rosyjskie "nie kupiłoby hasła kolejnej specjalnej operacji zbrojnej". O ile Ukraina odwróciła się faktycznie od Rosji, mówiąc o wstąpieniu do Unii Europejskiej czy NATO, to Kazachstan był prorosyjski, ale realizował jednocześnie swoją politykę odrębności – zaznacza Mariusz Marszałkowski z BiznesAlert.pl.
I jak dodaje, po stronie Federacji Rosyjskiej w Ukrainie walczą żołnierze z obszarów położonych przy granicy z Kazachstanem, Mongolią i Chinami.
- Nie po to Putin zmobilizował siły z tamtych rejonów, by teraz otwierać drugi front wojny w Kazachstanie. Głównym hamulcowym takiego scenariusza są Chiny. Skoro wpłynęły na przesunięcie daty rozpoczęcia inwazji po zakończeniu igrzysk olimpijskich w oddalonej od nich tysiące kilometrów Ukrainie, to pozwoliłyby na konflikt obok swojej granicy? Spotkałoby się to z realnymi groźbami ze strony Chin. Pekin miałby wtedy kłopot z dostawami surowców energetycznych, byłoby to uderzenie w chińską gospodarkę – ocenia Mariusz Marszałkowski.
A jak podkreśla Jerzy Marek Nowakowski, po wybuchu wojny w Ukrainie Kazachstan postanowił zwiększyć dystans do Moskwy, bo ma za sobą poparcie Pekinu.
- Na początku roku, kiedy przy pomocy rosyjskich wojsk, prezydent Tokajew zachował swoją władzę, w moskiewskich kręgach politycznych panowało przekonanie, że to dobry moment na odzyskanie kazachskiego terytorium. Wszystko wskazuje na to, że wówczas rozległy się groźne pomruki z Chin. Te pomruki pojawiają się nadal przy działaniach Moskwy wobec Kazachstanu. Putin musi je słyszeć. To może być też sygnał, że Pekin nie jest zachwycony przeciągającą się wojną w Ukrainie – podsumowuje Jerzy Marek Nowakowski.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski