PolskaKatyń: do czego nie przyzna się Rosja

Katyń: do czego nie przyzna się Rosja

Polska prasa, komentując środowe moskiewskie rozmowy szefa Instytutu Pamięci Narodowej Leona Kieresa, pisze, że Rosja wciąż nie wykazuje wystarczającej woli do całkowitego wyjaśnienia sprawy katyńskiej. Prasa rosyjska niemal zupełnie zignorowała wizytę Kieresa w Moskwie.

Szef IPN dowiedział się w środę, że rosyjska prokuratura wojskowa nie postawi nikomu zarzutów w sprawie zbrodni katyńskiej. Jednocześnie Rosjanie zobowiązali się do udostępnienia IPN 156 tomów akt śledztwa.

Zdaniem komentatora "Rzeczpospolitej" Andrzeja Kaczyńskiego nadal nie znamy odpowiedzi na najważniejsze pytanie dotyczące zbrodni katyńskiej: jaki był los siedmiu tysięcy Polaków, skazanych na śmierć na mocy tej samej decyzji Stalina i towarzyszy z 5 marca 1940 roku, na podstawie której rozstrzelano 15 tysięcy oficerów polskich spoczywających w Katyniu, Miednoje i Charkowie.

Andrzej Kaczyński zwraca jednak uwagę, że uzyskanie dostępu do 156 tomów akt rosyjskiego śledztwa to ważny konkret, z którym wracają prezesi IPN. Umożliwi on dialog na temat prawnej kwalifikacji zbrodni katyńskiej, którą Polska traktuje jako niepodlegający przedawnieniu akt ludobójstwa, a Rosjanie jako zbrodnię pospolitą.

Według Macieja Stasińskiego, komentatora "Gazety Wyborczej", zaplanowane wymordowanie blisko 23 tysięcy członków polskiego państwa w rok po zajęciu wschodniej Polski przez Armię Czerwoną, Polacy słusznie uważają za ludobójstwo. Rosjanie twierdzą, że nie mogą, bo ludobójstwo uznali w Konwencji ONZ dopiero w chwili jej zawarcia, to znaczy w 1948 roku. "To nieprawda. Nie nie mogą, lecz nie chcą" - podkreśla komentator gazety i dodaje, że nazistów karano za zbrodnie wojenne po zakończeniu wojny na podstawie powojennego prawa.

Stasiński przypomina, że zbiorowych mordów w XX-wiecznej historii Związku Radzieckiego, którego Rosja jest spadkobierczynią, było znacznie więcej. Komentator wymienia - wyniszczenie muzułmańskich narodów Kaukazu i Tatarów krymskich, zagłodzenie milionów ukraińskich chłopów w latach kolektywizacji rolnictwa i masowe czystki stalinowskie. Rosjanie nie chcą tego uznać za ludobójstwo, bo musieliby też uznać, że od rewolucji bolszewickiej 1917 roku do końca stalinizmu w 1953 roku żyli w ludobójczej dyktaturze - komentuje w "Gazecie Wyborczej" Maciej Stasiński. Konwencja ONZ nie ma tu nic do rzeczy. Rosja nie jest w stanie się na to zdobyć, bo wyrasta z rozkładu ZSRR, nie zaś z buntu przeciw niemu - zaznacza Maciej Stasiński. W jego opinii, Polacy mogą to rozumieć, ale sami muszą się domagać, by rzeczy nazywać po imieniu.

Z kolei rosyjska prasa niemal zupełnie nie dostrzegła wizyty w Moskwie prezesa Instytutu Pamięci Narodowej Leona Kieresa i jego środowych rozmów w Głównej Prokuraturze Wojskowej Federacji Rosyjskiej na temat śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej.

Tylko jeden moskiewski dziennik "Wriemia Nowosti" napisał o tej wizycie - w jednym zdaniu, odnotowując jedynie spotkanie Kieresa z wiceszefem MSZ Siergiejem Razowem.

Informację tę umieszczono zresztą w kontekście oświadczenia rosyjskiego MSZ o tym, że Rosja nie zamierza przepraszać Polski za nieudzielenie pomocy Powstaniu Warszawskiemu. Sprawie tej dziennik poświęcił też zaledwie kilka zdań.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)