Katastrofy w polskim górnictwie
Środowy wybuch w kopalni "Jas-Mos" w Jastrzębiu Zdroju, w którym zginęło 10 górników, a dwóch zostało rannych, jest największą katastrofą w polskim górnictwie od 15 lat.
W 1987 r. w kopalni "Mysłowice" w wyniku wybuchu pyłu węglowego zginęło pod ziemią 18 górników, dziewiętnasta ofiara zmarła później w szpitalu.
10 października 1979 r. w kopalni "Dymitrow" w Bytomiu podczas robót strzałowych wybuchł pył węglowy. Zginęło 34 pracowników. Również 34 osoby zginęły w 1974 r. w wyniku wybuchu pyłu w kopalni "Silesia" w Czechowicach-Dziedzicach.
W latach 90. w górnictwie wydarzyły się cztery katastrofy. We wrześniu 1993 r. w kopalni "Miechowice" w Bytomiu w wyniku tąpnięcia na głębokości 720 metrów zasypanych zostało 8 górników. Dwóch z nich udało się wyprowadzić z rejonu zagrożenia. Ciała pozostałych 6 wydobyto po kilkugodzinnej akcji ratowniczej.
11 września 1995 r. w kopalni "Nowy Wirek" w Rudzie Śląskiej w wyniku bardzo silnego tąpnięcia zginęło 5 górników - śmierć na miejscu poniósł sztygar zmianowy, a ośmiu górników zostało odciętych w chodniku objętym zawałem. W wyniku akcji ratowniczej, po blisko 5 dobach, ratownicy dotarli do górników: czterech z nich uratowano, czterech nie przeżyło tragedii.
W grudniu 1996 r. w wyniku silnego tąpnięcia górotworu w kopalni "Zabrze-Bielszowice" zginęło pięciu górników, a sześciu zostało rannych.
Tragiczny wypadek, w którym śmierć poniosło 6 osób wydarzył się w nocy z 23 na 24 lutego 1998 r. w kopalni "Niwka-Modrzejów" w Sosnowcu. Pod ziemią zginęło wówczas 4 ratowników górniczych, którzy penetrowali nieczynne wyrobisko na poziomie 600 m. Podczas akcji niesienia im pomocy zasłabł i zmarł następny ratownik, a kolejny zmarł w szpitalu. Zginęli, ponieważ powietrze w wyrobisku nie nadawało się do oddychania. Prokuratura przedstawiła zarzuty dwóm pracownikom nadzoru górniczego tego zakładu. Jeden z nich został w zakończonym w ubiegłym roku procesie oczyszczony z zarzutów. (mk)