Karzai: nie chcę ingerować w sprawy parlamentarne
Powołanie rady prezydenckiej w miejsce
parlamentu zapowiedział prezydent Afganistanu Hamid Karzai w
wywiadzie, jakiego udzielił tygodnikowi Newsweek.
Kwestia powołania szury (afgańskiego parlamentu) była gorąco dyskutowana w czasie niedawno zakończonej Loja Dżirgi, posiedzenia starszyzny plemiennej. Ostatecznie nie została ona powołana - rozwiązanie tej kwestii powierzono Karzajowi.
Prezydent zdecydował nie powoływać nawet mini-parlamentu. Jego brak uzasadnił niedostatkiem czasu oraz niechęcią do ingerowania w parlamentarne sprawy. To nie leży w mojej naturze - powiedział prezydent.
Zamiast parlamentu powstanie rada prezydencka lub coś w tym stylu - wyjaśnił Karzai. Potrzebujemy w końcu jakiejś formy reprezentacji. Musimy zachować równowagę, inaczej możemy zostać oskarżeni o to, że zachowujemy się jak lokalni watażkowie - dodał.
Karzai jako szef państwa chce zlikwidować podziały w Afganistanie, pozbyć się lokalnych przywódców i stworzyć centralny rządu. Nie jestem tu po to, aby promować podziały regionalne. Nie zrobię tego - powiedział prezydent, który wywodzi się z plemienia Pasztunów. Jeśli uświadomię sobie, że nie uda mi się tego zrealizować, ustąpię. Nie chcę źle się zapisać w afgańskiej historii - dodał.
Prezydent zapowiedział stworzenie jednolitej afgańskiej armii. Nie mogą istnieć niezależne uzbrojone grupy. Będą musiały przyłączyć się do armii narodowej, albo zostaną uznane za rebeliantów - wyjaśnił.
Dziennikarze tygodnika, którzy rozmawiali z Karzajem w pałacu prezydenckim w Kabulu, zapytali go także o jego żonę - temat tabu dla Afgańczyków. Prezydent nie robił z tego tajemnicy. Ona jest ginekologiem. Przebywa w Kabulu od trzech-czterech miesięcy. Wkrótce zacznie pracować w tutejszym szpitalu - powiedział Karzai.
Karzai w grudniu został mianowany tymczasowym premierem Afganistanu. Loja Dżirga powierzyła mu stanowisko prezydenta kraju. Będzie rządził przez 18 miesięcy, potem zostaną rozpisane wybory powszechne. (and)