Kardynał Stanisław Dziwisz stracił grunt pod nogami
Zaczęło się na Wawelu, potem były dziwne historie z relikwiami i błogosławieństwo Jana Pawła II dla polskiego bramkarza. Wydawało się, że kard. Stanisław Dziwisz może zmienić polski Kościół. Został tylko cień - czytamy w "Newsweeku".
18.06.2012 | aktual.: 19.06.2012 12:12
Kardynał Dziwisz przez 27 lat był szarą eminencją Watykanu. Decydował przez 27 lat, kto i co trafia do Jana Pawła II. Siebie nazywał cieniem. - Ja nie istnieję - mówił Pieronkowi. W 2005 roku został metropolitą krakowskim i musiał zacząć się udzielać. Jednak zamiast nabierać pewności siebie, coraz bardziej tracił grunt pod nogami - pisze "Newsweek".
Po meczu Polski z Grecją, powiedział, że Przemysław Tytoń obronił karnego dzięki wstawiennictwu Jana Pawła II. Internauci natychmiast zareagowali i zaczęli pytać, dlaczego polski papież nie pomógł wygrać nam meczu.
Najwięcej oburzenia wywołało szafowanie papieskimi relikwiami: włosy, skrawki materiału, ułamany ząb Jana Pawła II.
Dziwisz zaskakuje w ostatnim czasie zaskakuje coraz bardziej. W Boże Ciało stanął w obronie TV Trwam i ojca Rydzyka, twierdząc, że uczą ludzi inaczej myślących. Powiedział też włoskiej telewizji, że ma nagranie ostatnich słów papieża Jana Pawła II, nagranych tuż przed zabiegiem tracheotomii, po którym papież nie mógł już mówić.
Chciał strzec spuścizny papieża Polaka, jednak rozmienił ją na drobne.