PolskaKarczewski o proteście medyków: Nie wspieram, nie przeproszę, nie spotkam się z nimi

Karczewski o proteście medyków: Nie wspieram, nie przeproszę, nie spotkam się z nimi

- Nie wspieram tego protestu, bo uważam, że miejsce lekarza i personelu medycznego jest przy pacjencie i przy stole negocjacyjnym – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Stanisław Karczewski. Były marszałek Senatu z PiS, który jest chirurgiem, dodaje, że nie przeprosi za swój wpis, w którym stwierdził, że "jedni protestują, inni pracują". Według niego celem było "nawoływanie do dialogu".

Były marszałek Senatu nie przeprosi protestujących medyków za swój wpis w mediach społecznościowych
Były marszałek Senatu nie przeprosi protestujących medyków za swój wpis w mediach społecznościowych
Źródło zdjęć: © Twitter.com | Stanisław Karczewski
Patryk Michalski

Sobotni wpis Stanisława Karczewskiego wywołał burzę wśród protestujących pracowników systemu ochrony zdrowia. "Jedni protestują, inni pracują. Potrzebny dialog, dialog jeszcze raz dialog. Pomimo gotowości PMM [premiera Mateusza Morawieckiego - red.] i MZ [Ministerstwa Zdrowia - red.] nie widać chęci protestujących do konstruktywnych rozmów" – napisał na Twitterze były marszałek Senatu z PiS. "TO JEST NAJBARDZIEJ OBRZYDLIWY, NAJBARDZIEJ CYNICZNY, a jednocześnie ŻENUJĄCY tłit, jaki widzieliśmy. Bareja by go lepiej nie wymyślił. Wstyd Panie Karczewski, żeby się nazywać lekarzem toś Pan nie zasłużył" – odpowiedział Komitet Protestacyjno-Strajkowy Ochrony Zdrowia.

- Senator Karczewski w przeszłości powiedział już bardzo dużo niedobrych rzeczy o polskich medykach. Ale jego słowa to nie jest głos całej służby zdrowia. To jest po prostu bardzo nieeleganckie wobec koleżanek i kolegów – komentowała w rozmowie z Wirtualną Polską Dorota Gardias, przewodnicząca Forum Związków Zawodowych. - Myśmy nie opuścili chorych od łóżek. Do Warszawy przyjechali tylko ci, co mogli sobie na to pozwolić. Duża część naszych koleżanek i kolegów pozostała w szpitalach na dyżurach – podkreśliła.

Oburzenia nie kryła również dr Matylda Kłudkowska, wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych. - Jedni pracują i udają, że system ochrony zdrowia działa prawidłowo. Drudzy protestują, bo zdają sobie sprawę z poziomu patologii, skali niedofinansowania, przemęczenia medyków i wiecznej bylejakości – stwierdziła.

Karczewski o protestujących: "brak szacunku"

Mimo miażdżącej krytyki Stanisław Karczewski nie zamierza przepraszać. Senator w rozmowie z Wirtualną Polską pierwszy raz szerzej odniósł się do swojego wpisu, podkreślając, że zdania nie zmienia. - Nie spotkam się z protestującymi, bo oni nie chcą się spotkać nawet w ministrem zdrowia, więc ze mną też na pewno nie chcą się spotkać. Nie chcę eskalować napięcia. Mam tyle obowiązków, że ledwo się wyrabiam. To jest zadanie dla Ministerstwa Zdrowia, a nie nielubianego przez rezydentów i środowisko byłego marszałka Senatu – podkreśla Karczewski w rozmowie z WP.

Polityk PiS, choć twierdzi, że protestujący nie chcą z nim rozmawiać, dostał zaproszenie do "białego miasteczka", które powstało przed Kancelarią Premiera. – To prawda, dostałem telefoniczne zaproszenie. Odpowiedziałem, że mam dyżur, z którego nie zrezygnuję. Powiedziałem, że nie przyjdę. Zresztą pani, która do mnie dzwoniła nie mówiła o dialogu, tylko o zupełnie innym celu mojej obecności. Miałbym tam zachęcać lekarzy, aby przyszli do zawodu chirurga. To poboczna sprawa. Nie wspieram tego protestu, bo uważam, że miejsce lekarza i personelu medycznego jest przede wszystkim przy pacjencie i przy stole negocjacyjnym - stwierdził.

Były marszałek Senatu krytykuje postawę protestujących, którzy domagają się bezpośrednich rozmów z Mateuszem Morawieckim. - Gdyby Ministerstwo Zdrowia nie chciało rozmawiać, sam przyłączyłbym się do protestu, ale jeśli ministerstwo jest otwarte do dialogu, trzeba tę otwartość wykorzystać i rozmawiać. Stawianie warunków, żeby rozmowa odbywała się wyłącznie z szefem rządu to jest brak szacunku. Powinien powrócić szacunek, a tego nie widzę – mówi polityk.

Były marszałek Senatu podkreśla, że nie przeprosi za swój wpis, bo według niego "zachęca w nim do dialogu". - Nie przeproszę. Za co mam przepraszać? Za to, że namawiam do dialogu? To jest mój obowiązek, by prosić o rozmowę. Mam przepraszać za to, że oddycham, chodzę i myślę? Jedni pracują, inni protestują. Czy to nie jest napisanie oczywistej oczywistości? Jeśli ktoś protestuje, to inni pracują. Ja nie wybieram protestu, tylko wybieram pracę. Przez całe życie pracowałem niezwykle ciężko. Nigdy nie przyszło mi do głowy, by wyjść na ulicę i protestować, bo to nie jest w moim stylu. Jestem człowiekiem pracy i dialogu, a nie protestu - dodaje.

Karczewski o dorabianiu na dyżurach: "Za pracę należą się pieniądze"

Polityk PiS w rozmowie z WP odpowiedział również na uwagi, które pojawiły się m.in. na facebookowym profilu "Wspieram protest medyków". "Ku pamięci: Były marszałek Senatu Stanisław Karczewski w latach 2009-2015 zarobił ponad 400 tys. zł, odbywając płatne dyżury w szpitalu, w którym był na bezpłatnym urlopie na czas wykonywania mandatu senatora".

- Tłumaczyłem to tysiąc razy. Grzechem jest pracowanie? Nie pracowałem na etacie, ale pracowałem na dyżurach. Uważam, że kto może, niech pracuje. To nie jest żadne przestępstwo. Jeśli ktoś uważa inaczej, niech poda mnie do sądu. Za pracę należą się pieniądze. To były nieduże kwoty, jeśli chodzi o stawkę dyżurową. Lekarze mieli wówczas dużo wyższe stawki – podkreśla Karczewski.

Polityk PiS mimo różnicy zdań i krytyki protestujących dodaje jednak, że postulaty środowiska są słuszne, jednak według niego niemożliwe do zrealizowania. - Postulaty są słuszne, tylko zakres jest niemożliwy do zrealizowania. Ci, którzy je zgłaszają, doskonale o tym wiedzą. Chcę więcej pieniędzy, chcę, żeby więcej ludzi pracowało w służbie zdrowia. Te postulaty nas łączą, ale ich zakres jest niemożliwy do zrealizowania. Nie mogę wspierać pomysłu, by budżet służby zdrowia wzrósł o 100 proc. To jest nierealne – mówi senator PiS.

Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że realizacja postulatów protestujących kosztowałaby 100 miliardów złotych. Całkowity budżet na zdrowie w 2022 r. to 120 mld zł. Według danych resortu proponowane zmiany środowiska medycznego oznaczałyby wzrost nakładów na zdrowie o nieco ponad 83 proc.

"Białe Miasteczko 2.0" powstało przed Kancelarią Premiera po sobotnim proteście pracowników ochrony zdrowia. Ogólnopolski Komitet Protestacyjno-Strajkowy przedstawił osiem postulatów. Obejmują one m.in.:

  • natychmiastową zmianę ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia,

  • realny wzrost wyceny świadczeń,

  • ryczałty i tzw. dobokaretki,

  • zapewnienie zawodom medycznym statusu funkcjonariusza publicznego,

  • wprowadzenie urlopów zdrowotnych po 15 latach pracy zawodowej.

Medycy przekazali, że w sprawie protestu i swoich postulatów chcą spotkać się z premierem Morawieckim. Na rozmowę zaprosił ich na wtorek minister zdrowia Adam Niedzielski. Jak poinformowała w poniedziałek PAP, szef rządu nie spotka się z protestującymi do czasu, kiedy ich postulaty nie będą "urealnione".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (586)