Karambol z udziałem Macierewicza. Nowe fakty
Kierowca Żandarmerii Wojskowej, który jechał w kolumnie szefa MON w momencie karambolu, usłyszy zarzut spowodowania wypadku drogowego, w którym lekko bądź średnio zostali poszkodowani ludzie - wynika z nieoficjalnych informacji. Mężczyźnie grożą 3 lata więzienia. Co ciekawe, podobnych zarzutów nie usłyszy osobisty kierowca Antoniego Macierewicza.
Do wypadku doszło 25 stycznia w Lubiczu Dolnym k. Torunia. Uczestniczyło w nim osiem pojazdów, w tym dwa samochody z kolumny żandarmerii wojskowej chroniącej ministra obrony. Macierewicz wracał z Torunia, gdzie brał udział w sympozjum w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej o. Tadeusza Rydzyka. Ranne zostały trzy osoby.
- Grzmotnięcie było niezłe. Cud, że się Antoni nie połamał - komentował w rozmowie z naszym dziennikarzem jeden z funkcjonariuszy BOR. Nie miał wątpliwości, że przyczyną wypadku była za duża prędkość i niezgodna z techniką jazda w kolumnie.
Z analizy biegłych wynika, że jechała ona z prędkością między 80 a 150 km/h. Nie zdołała zatrzymać się przed autami stojącymi na czerwonym świetle. Kiedy samochód Macierewicza hamował, w jego tył uderzył ministerialny suv i pojazdy zaczęły wpadać na siebie. Podejrzanym w śledztwie będzie właśnie kierowca tego pojazdu. Jak poinformowało nieoficjalnie RMF RM, ma on usłyszeć zarzuty jeszcze w tym tygodniu.
Podobnych zarzutów nie usłyszy osobisty kierowca ministra Macierewicza. Decyzję taką podjęli prokuraturzy po analizie opinii biegłych z Instytutu Badań i Ekspertyz Kryminalistycznych. Tuż po karambolu szef MON przesiadł się do innego samochodu i to nim jego osobisty kierowca zawiózł go do Warszawy.