Tylko w WP. Nowe informacje o wypadku Antoniego Macierewicza. "Załatwiła go własna ochrona"
Antoni Macierewicz zapewniał, że wypadku pod Toruniem nie spowodował kierowca jego samochodu. Szef MON powiedział prawdę, ale nie dodał, że karambol spowodował kierowca auta z jego ochroną, który jechał za szybko i niezgodnie z techniką jazdy w kolumnie - wynika z rozmów Wirtualnej Polski z funkcjonariuszami BOR. - Grzmotnięcie było niezłe. Cud, że się Antoni nie połamał - mówi WP jeden z nich.
04.02.2017 | aktual.: 05.02.2017 16:03
W wypadku, do którego doszło 25 stycznia w Lubiczu Dolnym k. Torunia, uczestniczyło 8 pojazdów, w tym dwa samochody z kolumny żandarmerii wojskowej chroniącej ministra obrony.
Funkcjonariusz BOR, który pracuje jako kierowca, podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że trasa z Torunia jest dobra, by się rozpędzić, ale miejsce, gdzie doszło do wypadku wymaga zachowania szczególnej ostrożności.
- Jest tam łuk z barierami dźwiękoszczelnymi, przez które nie widać, co wyjeżdża z boku, a potem są światła. Jak wylatuje się z dużą prędkością, to można się zdziwić. Jak nic nie wyjedzie, to się może udać. Ale tam stały samochody. Do tego jechali szybko i się nie zmieścili - mówi borowiec.
Podobnie sytuację ocenia były funkcjonariusz BOR. - Nie ma wątpliwości, że przyczyną była za duża prędkość - mówi WP. - Jechali trzema samochodami: Skodą Superb, BMW 7, który wiózł Macierewicza i BMW X5 z jego ochroną.
- Minister odjechał potem Skodą, która nie brała udziału w wypadku. Zawinił kierowca BMW X5, czyli samochodu ochronnego - dodaje.
Również drugi rozmówca WP podkreśla, że do wypadku doprowadził kierowca samochodu z ochroną. Jego zdaniem nie zdążył wyhamować, mimo że - wbrew zasadom jazdy w kolumnie -jechał daleko w tyle za limuzyną ministra.
- Antoniego załatwiła własna ochrona. BMW X5 z ochroną przywaliło z dużą siłą w BMW 7 Macierewicza, który ze zwiększoną siłą zaczął uderzać w samochody przed nim - wyjaśnia rozmówca WP.
- W kolumnie ochronnej powinno się jeździć krótko (z mniejszym odstępem - red.). Jak dojdzie do zderzenia między samochodami przy małej odległości, to siła uderzenia jest znacznie mniejsza, jak pchnięcie. Przy większej odległości zderzenie powoduje dużo większe straty. Masa auta Macierewicza zrobiła swoje, dlatego zmiótł tyle samochodów przed sobą - tłumaczy funkcjonariusz.
Jego zdaniem szefa MON uratowała dobra reakcja jego kierowcy, który prawidłowo wyprowadził samochód. - W pasach Antoni na pewno nie był, bo ochraniani z reguły ich nie używają. Cud, że się nie połamał. Grzmotnięcie było niezłe - dodaje nasz rozmówca.
Antoni Macierewicz wracał z Torunia, gdzie brał udział w sympozjum w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej o. Tadeusza Rydzyka.
Minister zapewniał po wypadku, że na pewno nie został on spowodowany przez kierowcę jego auta. Ten samochód - tłumaczył - został z tyłu uderzony przez jeden z innych samochodów. W podobnym tonie komunikat wydał resort. "Nie jest prawdą, że samochód, którym jechał minister, spowodował wypadek pod Toruniem. Przeciwnie był on w tym wypadku poszkodowany przez inne samochody" - podkreślono w nim.
Okoliczności zdarzenia bada żandarmeria wojskowa pod nadzorem prokuratury rejonowej Poznań-Grunwald. Wirtualnej Polsce nie udało się uzyskać komentarza rzecznika żandarmerii.
Radio RMF podało w zeszłym tygodniu, że prokuratura nie wszczyna śledztwa, bo zakwalifikowała karambol pod Toruniem nie jako wypadek, ale jako wykroczenie. Według prokuratury wszelkie szczegóły tego postępowania w sprawie o wykroczenie są tajne.