ŚwiatKanclerz na sprzedaż dla rosyjskiego oligarchy. Skandal, który wstrząsnął Europą

Kanclerz na sprzedaż dla rosyjskiego oligarchy. Skandal, który wstrząsnął Europą

Takiej afery nie było od lat. Skrajnie prawicowy wicekanclerz Austrii Heinz-Christian Strache obiecywał lukratywne kontrakty w zamian za poparcie fikcyjnego rosyjskiego oligarchy. Skutki skandalu już odczuł austriacki rząd. Ale odczują je też populiści w całej Unii.

Kanclerz na sprzedaż dla rosyjskiego oligarchy. Skandal, który wstrząsnął Europą
Źródło zdjęć: © Youtube.com/Der Spiegel
Oskar Górzyński

20.05.2019 | aktual.: 20.05.2019 16:10

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Jeśli ona przejmie Krone na trzy tygodnie przed wyborami i zdobędzie dla nas pierwsze miejsce, możemy pogadać o wszystkim - mówił w grudniu 2017 roku na Ibizie Heinz Christian Strache, szef skrajnie prawicowej Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ) i do niedawna wicekanclerz kraju. "Ona" to "Alona", fikcyjna córka rosyjskiego oligarchy; Krone to "Kronen Zeitung", największy dziennik w kraju; a "wszystko" to przede wszystkim rządowe kontrakty m.in. na budowę autostrad dla oligarchy.

To tylko jedna z korupcyjnych propozycji dyskutowanych podczas rozmowy, której zapis został opublikowany przez niemiecki "Der Spiegel". Nagranie wywołało gigantyczny skandal w Austrii, błyskawicznie doprowadzając do rezygnacji wicekanclerza, rozpadu koalicji chadeków z FPÖ oraz ogłoszenia przedterminowych wyborów.

Nic dziwnego: nagranie w, że Strache dla zdobycia władzy gotów był zaoferować Rosjanom wszystko. I to nawet mimo (jak się okazało, słusznych) podejrzeń, że spotkanie jest pułapką. A cytaty takie jak "dziennikarze to największe dziwki na tej planecie" czy określenie politycznych konkurentów (na których Strache miał mieć "haki") "Schneebrunzer" ("sikającymi na śnieg", tj. idiotami) przejdą do historii.

Kurz gra męża stanu

Nie wiadomo, kto nagrał szefa post-nazistowskiej FPÖ i jaki miał motyw. Austriacki premier i koalicjant FPO Sebastian Kurz zasugerował, że był to izraelski konsultant polityczny Tal Silberstein, który w przeszłości miał prowadzić "brudną kampanię" przeciwko niemu samemu. Jednak publikacja kompromitującego była dla Kurza dość wygodna. Koalicja ze skrajnę prawicą od dłuższego czasu ciążyła na austriackich chadekach i była źródłem wielu skandali.

Największym z nich był policyjny nalot na austriacką agencję kontrwywiadowczą BVT, podczas którego funkcjonariusze podlegli kontrolowanemu przez FPÖ ministerstwa spraw wewnętrznych wynieśli wrażliwe dokumenty. Akcja uruchomiła syreny alarmowe w całej Europie. Z uwagi na rosyjskie powiązania "wolnościowców" - partia ma podpisane porozumienie z putinowską Jedną Rosją - epizod znacząco podważył wiarygodność austriackich służb. Nie brakowało doniesień o tym, że sojusznicze służby zaczęły wstrzymywać się z dzieleniem się danymi wywiadowczymi z austriackimi odpowiednikami.

Nie bez powodu po wybuchu afery z Ibizy, Kurz zażądał dymisji szefa austriackiego MSW Herberta Kickla, bliskiego współpracownika Strachego. Kiedy ten odmówił, koalicja się rozpadła.

- Z pewnością w krótkim terminie jest to korzystne dla Kurza; osłabia konkurenta tuż przed eurowyborami i daje szanse na wymianę koalicjanta po następnych wyborach - mówi WP Maximilian Hess, ekspert Foreign Policy Research Institute.

"Wideo z Ibizy to dla Kurza idealny pretekst, by wymyślić się na nowo, jako 'mąż stanu' stawiający dobro kraju nad dobrem partii, jednocześnie przejmując dużą część elektoratu FPO" - stwierdził holenderski politolog Cas Mudde.

Pokrzyżowane szyki populistów

Ale skutki afery będą odczuwalne daleko poza granicami Austrii. Skandal związany ze Strachem znacząco krzyżuje szyki m.in. wicepremierowi Włoch Matteo Saliviego, który montuje europejską koalicję skrajnej prawicy. FPO była kluczowym elementem w układance Salviniego, łączącej m.in. partię Marine Le Pen i niemiecką AfD. Szczególnie po tym, jak Włochowi nie udało się przekonać do formalnego sojuszu PiS i Fidesz Viktora Orbana.

Do publikacji "Der Spiegla" doszło na tydzień przed wyborami do Parlamentu Europejskiego i tuż przed szumnie zapowiadanym wiecem europejskiej grupy Salviniego. Wiec okazał się niewypałem, który przyciągnął bardzo niewielkie tłumy, a perspektywy przed wyborami prezentują się znacznie gorzej od początkowych oczekiwań. Grupa Salviniego ma nikłe szanse na to, by odegrać czołową rolę w Europie.

Powodów do zadowolenia nie ma też Viktor Orban. Węgierski premier wielokrotnie spotykał się ze Strachem i go chwalił. W rzeczy samej, obaj spotkali się niecałe dwa tygodnie wcześniej. Orban powiedział wówczas - odnosząc się do możliwej koalicji chadeków ze skrajną prawicą - że "to, co działa w Austrii, mogłoby również działać w Brukseli".

Co więcej, nagranie uderza też w Orbana pośrednio. W wideo Strache stawia Orbana jako wzór tego, jak można przejąć kontrolę nad mediami.

- Chcemy zbudować medialny krajobraz tak, jak zrobił to Orban - zwierzał się "Rosjance" Strache. Zaproponował nawet, by do przejęcia austriackiego "Kronen Zeitung" zaangażować Heinricha Pecinę - biznesmena, który pomógł Orbanowi przejąć lub zlikwidować opozycyjne media, w tym najważniejszy dziennik "Nepszabadsag".

Szef węgierskiego rządu do afery odniósł się dopiero w poniedziałek, uznając ją za politycznie motywowany atak.

- Niestety nasi austriaccy przyjaciele nie mogli dziś tu przybyć, bo otwarto u nich sezon łowiecki. To tylko nam pokazuje, jak ważna jest polityczna stabilność - powiedział Orban podczas inauguracji toru wyścigowego w Zalaegerszegu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Austriasebastian kurzheinz-christian strache
Komentarze (9)