PolskaKampania wyborcza w przestrzeni publicznej. Czy to jedynie zaśmiecanie ulic?

Kampania wyborcza w przestrzeni publicznej. Czy to jedynie zaśmiecanie ulic?

Wrocławscy aktywiści mówią wprost: kandydaci z dykty, nie zaśmiecajcie miasta! Ich zdaniem "nośniki" kampanii wyborczej są wątpliwą ozdobą dla przestrzeni publicznej Wrocławia.

Kampania wyborcza w przestrzeni publicznej. Czy to jedynie zaśmiecanie ulic?
Źródło zdjęć: © WP.PL | Michał Dzierżak

"Okres przedwyborczy pokazuje, i to po raz kolejny, że nie wszyscy traktują ją z należytym szacunkiem. Latarnie, słupy, płoty zapełniły się mało estetycznymi płachtami dykty i plakatami z nalepionymi reklamami politycznymi. Kandydaci na posłów i senatorów uśmiechający się, a jakże, z tych nośników, promują swój wizerunek kosztem estetyki miasta, lekceważąc kwestię ładu w przestrzeni publicznej miasta" - pisze na blogu w imieniu Stowarzyszenia Akcja Miasta Jakub Nowotarski, zwracając uwagę na nawracający co kilka lat problem.

Nietrudno się nie zgodzić z opinią aktywistów, bowiem gdy tylko przychodzi czas kampanii wyborczej, sporym problemem jest znaleźć słup, ogrodzenie czy ścianę, której nie "dekoruje" plakat kandydatki lub kandydata na państwowy urząd. Oczywiście, ktoś powie, że kampania wyborcza właśnie takimi prawami się rządzi, jednak czasem różnego rodzaju plakatów w przestrzeni publicznej jest po prostu zbyt wiele.

"Kandydaci z dykty w większości nie prezentują na plakatach żadnych postulatów lub pomysłów wyborczych. Czy poglądy na sprawy kraju, miasta i regionu na reklamach się nie zmieściły? Zapamiętujemy kandydatów jako ludzi, którzy, po pierwsze, umieją się tylko uśmiechać, a po drugie, nie mają szacunku do przestrzeni publicznej naszego miasta" - dodaje Jakub Nowotarski.

Aktywista zauważa również fakt, że najgorsze przed nami - po wyborach bowiem na wiele dni i tygodni plakaty pozostają w przestrzeni publicznej. Jak sprawy tego rodzaju agitacji wyborczej reguluje prawo?

W art. 110 kodeksu wyborczego, który dotyczy tej formy agitacji, czytamy, że plakaty i hasła wyborcze w przestrzeni publicznej mogą znaleźć się wyłącznie za zgodą właściciela lub zarządcy nieruchomości, obiektu albo urządzenia, na którym znaleźć ma się ów plakat.

Paragraf trzeci tego artykułu mówi wyraźnie, że "plakaty i hasła wyborcze należy umieszczać w taki sposób, aby można je było usunąć bez powodowania szkód", zaś paragraf szósty, że "plakaty i hasła wyborcze oraz urządzenia ogłoszeniowe ustawione w celu prowadzenia agitacji wyborczej pełnomocnicy wyborczy obowiązani są usunąć w terminie 30 dni po dniu wyborów".

Jeśli pełnomocnicy nie usuną plakatów w wyznaczonym terminie, decyzję o ich usunięciu podejmuje włodarz gminy, w tym konkretnym przypadku prezydent Wrocławia. Koszty takiego usunięcia pokrywają pełnomocnicy wyborczy i dodatkowo zostają oni wówczas obciążeni grzywną za niedopełnienie obowiązku. Za umieszczanie plakatów w przestrzeni publicznej bez zgody właściciela obiektu również grozi grzywna, podobnie jak za umieszczanie plakatów w taki sposób, że nie można ich usunąć bez powodowania szkód.

Za niekorzystny wpływ na estetykę przestrzeni publicznej kary nie są przewidziane, jednak jak apeluje Jakub Nowotarski, "od kandydatów oczekuję, by opowiedzieli się po stronie również takich wartości jak estetyka przestrzeni (...) Pokażcie, że szanujecie Wrocław i wrocławian. Nie zaśmiecajcie naszej wspólnej przestrzeni tanimi i brzydkimi reklamami".

Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)